STRONA GŁÓWNA / AKTUALNOŚCI / ŻAŁOSNY KONIEC MONOPOLU

Żałosny koniec monopolu



Ustalenia „okrągłego stołu” dotyczące rynku medialnego Trzeciej RP nigdy na dobrą sprawę nie ujrzały światła dziennego. Praktycznie jednak po 1990 roku powstał układ, w którym Adam Michnik i „Gazeta Wyborcza” otwarcie rozdawali fawory i przywileje, decydując o tym co Polacy mają czytać oglądać i jak mają być informowani.  Żałosny koniec monopolu


Subskrybuj Komentarze Tygodnia ►GadowskiTV
Książki i kawa ► http://gadowskiksiegarnia.pl
Facebook ► https://www.facebook.com/GadowskiWitold
Instagram ► https://www.instagram.com/gadowskiwitold.ig
TikTok ► https://www.tiktok.com/@gadowskiwitold.pl
Spotify ► GadowskiTV


’Kreacje’ GW

„Gazeta Wyborcza” zawłaszczyła nieomal cały rynek opinii – cały czas przedstawiając się jako emanacja całej nieomal opozycji solidarnościowej. Gdyby nie wojny z Lechem Wałęsą „GW” do dziś posługiwałaby się logo „Solidarności”. Mając tak potężne narzędzie w ręku środowisko Michnika wykreowało najważniejsze nagrody literackie, plastyczne i filmowe.

Wątpliwy prestiż nagrody „Nike”

Do dziś nagroda „Nike” – promowana przez postkomunistyczną „Politykę” i wszelkie media spółki Agora uchodzi – z niewiadomych dla mnie względów – za prestiżową i dającą nobilitację dla twórców literatury, choćby ta „literatura” była nudna i siermiężnie konstruowana. Grunt, że przekaz nagradzanych autorów jest nasycony odpowiednią dawką lewackiej propagandy. Bezczelne rządy Adama Michnika na rynku polskiej opinii i kultury przez wiele lat uznawane były za oczywiste i niepodważalne. Służyły temu także tzw „media publiczne”, które przez większą część minionego trzydziestolecia znajdowały się pod przemożnym wpływem agentów komunistycznych i lewicowych aktywistów, dla niepoznaki jedynie ubranych w mundurki tzw „dziennikarzy”. Cały ten lewicowy i antypatriotyczny monolit wspierany był przez wszelkie organizacje branżowe – począwszy od związków twórczych a na Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich skończywszy.

Pękający monolit

Ostatnie lata – na szczęście – wyraźnie ten monolit nadkruszyły. SDP na przykład stało się bardziej pluralistyczne i nie przytakujące już każdemu kaprysowi środowiska z ulicy Czerskiej. To stowarzyszenie ma poważne kłopoty wewnętrzne i finansowe, dziś jednak są w nim obecne różne wizje dziennikarstwa i Polski. Podobnie dzieje się – ciągle jednak zbyt wolno – w wielu innych organizacjach. Kiedy więc michnikoidzi zrozumieli, że tracą wpływy w tych instytucjach przystąpili do zohydzania stowarzyszeń i związków twórczych w myśl zasady, że skoro przestaliśmy tam niepodzielnie rządzić, to należy te wszystkie instytucje po prostu opluskwić i zatopić.

Tak dzieje się na wielu polach życia publicznego, które dotychczas znajdowały się pod dyktatem Michnika i jego kompanii. Wściekłe ataki lewicowych aktywistów, którzy ubrali się w kostiumy dziennikarzy wzmogły się po 2015 roku, kiedy nastąpiła zmiana władzy i decydujący wpływ na media publiczne zyskali ludzie związani z obozem PiS i sojuszniczych partii. Media publiczne przestały być tubami jednego tylko światopoglądu.

Lament nad stanem mediów

Oczywiście dzisiejszy stan mediów publicznych jest tematem na całkiem odrębny tekst i na pewno nie będzie to tekst aprobujący to co się w nich dzieje. Warto jednak zauważyć, że nawet propagandowe materiały mediów publicznych jedynie równoważą agresywny przekaz większości mediów prywatnych z TVN na czele, które nadal wbijają Polakom do głowy jedną tylko wizję Polski. Tu michnikoidzi oraz postkomuniści wraz ze swoja progeniturą zachowali decydujące wpływy. Tak więc – uzasadniony – lament nad stanem mediów publicznych nie może przesłonić faktu, że dziś obywatele naszego kraju mają przynajmniej dostęp do bardziej zróżnicowanych opinii i przekazu informacji niż miało to miejsce do 2015 roku.

Erozja środowiska Michnika

Czym były główne środki przekazu do tej pory pokazuje kilka – z pozoru błahych faktów: oto telewizja TVN przeprowadza aprobujący wywiad z rzecznikiem junty Jaruzelskiego Jerzym Urbanem a telewizja publiczna ujawnia kadry nagrane w czasie wspólnego biesiadowania Jaruzelskiego z Michnikiem. Takie miały być media Trzeciej RP po wsze czasy. Tak Geremek, Kuroń i Michnik dogadywali się z generałem Czesławem Kiszczakiem i Jaruzelskim. Teraz gdy ten monolit ulega erozji środowisko Michnika i sieroty po komunizmie z TVN podnoszą gromkie larum nad „brakiem wolności słowa i uprawiania zawodu dziennikarskiego” w Polsce. Właściwie nie ma się czym przejmować – na szczęście w samej spółce Agora trwa teraz narastający konflikt o władzę – jednak wszystkie jeremiady Lisów, Żakowskich, Michników i im pomocnych młodych lizusów należy spostrzegać jedynie w takim właśnie kontekście.

Poważne dziennikarstwo zepchnięte do niszy

Ze swojej strony mogę jedynie z pewnym rozczarowaniem i troską dodać, że w dzisiejszej Polsce coraz mniej miejsca jest dla dziennikarzy, którzy swoje powinności pojmują poważnie i spoglądają krytycznie na ręce władzy. W narastającej wojnie informacyjnej i medialnej ich działania coraz częściej są pojmowane jako wrogie przez wszystkie strony politycznego konfliktu i trzeba naprawdę mocnego samozaparcia, aby trwać na niezależnych pozycjach i dochowywać standardów tego – coraz mniej niestety poważanego – rzemiosła.

Przeczytaj również:

Po co nam Polska?

Kiedy gówniarz macha pałką