…Ahmed po raz ostatni spojrzał na zachód słońca. Jednym, pełnym desperacji, skokiem pogrążył się w Bugu.
Drżał – jednak nie zimna a z emocji. W duchu modlił się do swojego ekumenicznego bóstwa aby nie dojrzał go żaden siepacz z polskiej Straży Granicznej. Wiedział jednocześnie, ze będzie jeszcze gorzej gdy wpadnie w łapy polskich leśników. Ci nie mieli już żadnych skrupułów – natychmiast nawracali na wiarę katolicką lub zakopywali żywcem w zimnej ziemi. Wiedział, że z takiego spotkania nie wyjdzie już taki sam. Musiał więc wszystkimi siłami starać się ujść przed możliwością spotkania z polskimi siepaczami. Na razie kolejny dzień płynął tą znienawidzoną rzeką aby dostać się do normalnego świata i nie zostać wykrytym przez polskich faszystów. Gdzieś tam czekała na niego Bożena – polska aktywistka humanitarna, wspaniała kobieta, która poświęciła dla niego tak wiele…
Zastanawiacie się nad tym czy kompletnie zwariowałem, czy też moja wyobraźnia spełzła już na absolutne manowce. Otóż nie, chciałem jedynie przestawić Państwu – imaginowany przeze mnie – fragment scenariusza filmu wielkiej polskiej reżyserki, która wybitnie pochyliła się nad niedolą migrantów prześladowanych przez polskie służby graniczne. Jej nowy film ma ponoć być kulminacją jej twórczych potencji a więc czeka nas nie lada wykwit sztuki.
Pamiętam jak wiele lat temu pani Agnieszka Holland, wraz ze swoją córką, dokonały rzeczy, która wydawała się zgoła niemożliwa: zrobiły serial, z którego wynikało, ze słynny Janosik nie tylko, że był Słowakiem ale także zagorzałym homoseksualistą. Pamiętam jak oglądając to „dzieło” przecierałem oczy ze zdumienia zadając sobie pytanie: kto też na to wyłożył pieniądze?!
Potem nastąpił kolejny etap twórczej erupcji pani Holland, w jednym filmie udało jej się skumulować tyle eko – objawień, że co prawda logika i zdrowy rozsądek całkowicie z dziełem pani Holland się pożegnały, ale efekt ideologiczny był wręcz piorunujący. Mam na myśli jej obraz pt: „Pokot”, w którym bohaterka, o powierzchowności zaśniedziałej leśnej boginki, zaczyna naraz pałać taką odrazą do myśliwych, że kładzie ich – jednego za drugim – pokotem właśnie nie oszczędzając nawet księdza, który oczywiście jest najgorszym w tej całej obrzydłej, myśliwskiej braci. Dokonawszy tego oczyszczenia świata ze zbrodniarzy latających po idyllicznych, polskich lasach, ze sztucerami… nasza bohaterka trafia na koniec do wspaniałego, ekologicznego raju.
Wydawać by się mogło, że pani Holland nie jest już w stanie zaskoczyć publiczności czymś bardziej niedorzecznym…a jednak!
Oczywiście mogłaby przyrządzić kolejny obraz czerpiąc z dziejów swojego ojca – pułkownika Hollanda, wyrzuconego przez własnych towarzyszy przez okno, jednak wtedy pewnie otrzymalibyśmy łzawą opowieść o cierpieniach etycznych ubeka wyrastającego swoją wrażliwością ponad własną epokę.
Rodzina pani Holland rozpełzła się po polskiej kinematografii i efekty jej działań nieustannie przyprawiają o krańcowe zdumienie każdego wyposażonego w odrobinę rozsądku widza. Sęk jednak w tym, że Hollandowie i przyległości nieustannie pasą się na pieniądzach przeznaczonych na polska kinematografię i nie pozostawiają w niej miejsca dla osób wyposażonych w odrobinę talentu i nie tak ideologicznie wzbudzonych jak rzeczona familia. Niepojętym dla mnie sposobem pani Holland i jej protegowani mają wciąż najwięcej do powiedzenia w opłakanym, polskim światku filmotwórców.
Teraz czeka nas chyba najpełniej wyrażony manifest ideowy pani Holland, która dawno już przestała być po prostu reżyserem filmów. Pani Agnieszka postawiła przed sobą zupełnie nowe zadanie – ma być po prostu wyrazicielem buntu ideowego sfer, którym dzisiejsze polskie państwo jest po prostu niemiłe, znienawidzone i pełne najgorszych – jej zdaniem – cech. Skoro zatem rzeczywistość nie dostarcza materiału do jadowitych paszkwili na polską rzeczywistość należy stworzyć realność wyimaginowaną i nadać jej pozory korespondowania z rzeczywistością. Swoją drogą pani Holland zupełnie się nie dziwię. Pochodzi oba bowiem z kręgów, dla których polskie obyczaje, historia i wrażliwość zawsze były źródłem zagrożenia i obcości. Paskudni katolicy, zajadający się mięsiwem i nieczuli na dylematy postubeckiej progenitury nie tylko są obcy ale uosabiają wszystko co dla pani Agnieszki i jej środowiska jest wstrętne: patriotyzm, przywiązanie do wartości, gotowość pracy dla własnego narodu i ojczyzny. Stąd też reżyser Holland i jej środowisko tworzą sobie obraz Polski, który łatwo jest atakować i ośmieszać – korzystając przy tym z wszelkich międzynarodowych koneksji, jakie reżyser Holland sobie zbudowała. Uciśniona w Polsce i o obnosząca się z tym uciśnieniem gdzie tylko się da pani Holland na pewno stworzy taki obraz traktowania nachodźców przez polskie służby, że międzynarodowy aplauz nie umilknie długo. Przy tym wszelkie urojenia europosłanicy Ochojskiej to będzie jedynie preludium do dzieła Agnieszki Holland.
Zachodzi tylko pytanie: jak długo polskie państwo będzie finansowało starcze urojenia tej pani.