Jeśli nadzieja jest matką głupich…to kto jest matką mądrości – proste słowa, jakie wypowiedział, na naszych rekolekcjach w Jordanii, ksiądz Paweł Łukaszka – kiedyś wybitny hokeista i olimpijczyk a teraz pokorny, dobry i głęboki kapłan uderzyły mnie swoją świeżością i trafnością.
Wszak żyjemy właśnie w epoce, w której – pod pozorem niewymagającej rozrywki i wygody – odbiera się nam nadzieję im optymizm.
Żyjemy w czasach gdy nadzieja jest nam hurtowo odbierana. Kolejne newsy, filmy, wymądrzanie się celebrytów, doprowadzają do stanu rozpaczy. Tracimy wiarę w ludzie, w świat, w siebie a nawet w Pana Boga. Powszechne zwątpienie jest wstępem do zniechęcenia a zniechęcenie do apatii – apatia zaś to typowa cecha niewolnika, człowieka któremu zniszczono myślenie i zaprogramowano – odpowiednią tresurą – wirus posłuszeństwa bez względu na okoliczności. Niewolnik jest uległy wobec swojego pana i jednocześnie agresywny wobec innych niewolników. Wobec tych ostatnich bowiem lubi się wywyższać i udowadniać im swoją większą wartość. Bierze się to z pognębienia w nim godności człowiekowi przyrodzonej i danej przez Pana Boga. Mając upodlenie w sobie niewolnik poprawia sobie podłą ocenę wewnętrzną aktami wywyższenia i pychy nad innymi, którzy znajdują się w podobnej do niego sytuacji.
Inne zdanie księdza Pawła: które tylko pozornie luźno jest związane z początkowym brzmi: narzekasz, że długo nie spotkałeś dobrego człowieka? Zostań nim sam i spójrz w lustro.
Takie odkrycia towarzyszą gdy opadnie zgiełk miasta, gdy zapanuje cisza i nasza dusza wejdzie w doświadczenie pustyni. Współczesny człowiek uczony jest żyć bez ciszy, zewsząd zalewa nas bowiem kaskada reklam, propagandy i kłamstw, które – wpojone człowiekowi – stają się prawdziwymi zdarzeniami.
Trwa właśnie ogromna praca nad tym aby oduczyć nas wszelkich form zachowań odpowiedzialnych i dojrzałych. Mamy być wiecznymi dziećmi, które zasługują na coraz głupszą zabawę i do niczego w życiu nie są zobligowane…poza posłuszeństwem wobec pastuchów wyznaczonych przez oligarchie finansowe. Miejsce tradycyjnie funkcjonujących, w każdej zbiorowości, ludzi obdarzonych naturalnym autorytetem zajęli celebryci, od których wymaga się jedynie mówienia tego co aktualnie jest modne i pożądane przez tych, którzy marionetkowo kreują ich kariery. Takiej kariery nie robi się przecież „na piękne oczy”, tu trzeba sowicie i błyskawicznie płacić sobą na każde wezwanie.
Idole dziecinniejącego świata – temat na odrębny, gorzki jak piołun, tekst.
Wszystko zaczyna się jednak od odebrania ludziom ich tradycyjnych form wchodzenia w kolejne – naturalne przecież – stadia życia.
Jeżeli ktoś zniechęca cię i odbiera ci nadzieje, to jest po prostu wrogiem. Odbieranie nadziei jest wyrafinowanym działaniem obliczonym na pogrążenie człowieka w syndromie wyuczonej bezradności. Człowiek przypomina wtedy zwierzę (psa), na którym prowadzony był wymyślny eksperyment. Pies pozbawiany był pożywienia po czym kładziono przed nim przysmak, przed potrawą jednak umieszczony był sensor elektryczny, który karał zwierzę bolesnym szokiem. Po pewnym czasie obolały i zniechęcony pies nie ruszał się z miejsca bez rozkazu człowieka i choćby położono przed nim największy przysmak nie był w stanie podnieść się i ruszyć w jego kierunku. Człowieka można zniewolić nie posługując się aż tak drastycznymi metodami. Wystarczy – zamiast stosowania impulsów elektrycznych – postawić przed nim ekran telewizora i bombardować go specjalnie dobraną wiązką informacji, opinii i przeinaczonych faktów, aby kompletnie go obezwładnić i doprowadzić do zależności od „elektronicznego przewodnika”.
Kiedy więc ktoś twierdzi, że „nie ma nadziei” albo „nadzieja umarła i będzie tylko gorzej” uciekaj od niego jak najdalej bo masz do czynienia ze świadomym lub nie siewcą niewolnictwa. Nikt z nas oczywiście nie pomyśli o sobie, że jest niewolnikiem a jego zachowania są stadne. Jednak w psychologii społecznej od dawna istnieje pojęcie „stadnego instynktu”. Kiedy znajdziemy się w tłumie mimowolnie – jeśli tego nie skontrolujemy – zaczynamy reagować tak jak większość zapominając o prawidłowości, że inteligencja tłumu jest taka jak umysłowe wydolności najgłupszego, który się w nim znalazł. Swoiste „stampede” ludzkie jest łatwe do wywołania gdy tylko uda się ludzi zgromadzić w tłum.
Zanim więc zaczniesz powtarzać cwaniackie powiedzonko, że nadzieja jest matką głupich zastanów się dlaczego robisz to właśnie teraz. Kto podrzucił ci nagle tak „odkrywczą” myśl?
Dla człowieka wierzącego prawdziwie (a więc w pełni wolnego) nadzieją jest zawsze Bóg i jego Dobra Moc. Dopóki Pan Bóg ma swoje plany, ludzkie kalkulacje wyglądają przy nich śmiesznie i karykaturalnie.