Słabość naszej polityki zagranicznej i kadrowa nędza dyplomacji sprowadzają na nas zagrożenia, które jeszcze niedawno wydawały się być jedynie domeną thrillerów szpiegowskich. Polska nie jest dziś już ani spokojnym i jednonarodowym krajem ani też oazą, w której przestępczość nigdy nie wychodziła poza pewien – niewielki – margines.
Jeśli zdamy sobie sprawę z faktu, że nasz kraj stał się teraz centrum prania brudnych pieniędzy ukraińskich oligarchów, pieniędzy które zostały ukradzione całemu ukraińskiemu narodowi, to istotnie dreszcz przerażenia może przelecieć po plecach. A przecież to dopiero początek tego co czeka nas w najbliższej przyszłości. Oligarchowie przywożą nad Wisłę całe walizy pieniędzy, które legalizują kupując tu setki mieszkań ( to właśnie istotna przyczyna, dla której ceny mieszkań w Polsce ciągle idą w górę). Brudne pieniądze wywożone z Ukrainy, pochodzące z machinacji, łapówek i okradania ukraińskiego narodu – tych prostych, dzielnych ludzi, którzy oddają swoje życie i zdrowie na froncie – legalizowane są w Unii Europejskiej za pomocą „polskich inwestycji”. Te pieniądze od wielu miesięcy docierają zresztą także do polskich polityków i samorządowców psując nasz system polityczny. Oficjalnie media milczą a policja i służby specjalne udają, że o tym nie wiedzą. Korupcyjna fala zdemoralizowanych oligarchów ruszyła w Ukrainy i bez przeszkód wlewa się do Polski. Pieniądze oligarchów płyną do polskich firm, niedługo będziemy poważnie zaskoczeni gdy dowiemy się ile firm i nieruchomości stało się własnością oligarchów ze Wschodu. Nie ma takiej bramy, której nie otworzyłby obładowany złotem osioł, tak więc ukraińskie brudne pieniądze inwestowane są właśnie w Polsce i niedługo – kompletnie wyprane i zalegalizowane w Europie – zaczną krążyć we wtórnym obiegu. Takie konsekwencje ma całkowicie swobodna działalność w Polsce ukraińskich służb SBU i słabość naszych mechanizmów obronnych, kompletnie nieprzystosowanych do zmieniającej się nagle sytuacji. Skoro nie zbudowaliśmy mechanizmów sprawdzania, tam filtracyjnych i procedur wnikania z polskie społeczeństwo, to teraz musimy liczyć się z konsekwencjami takich zaniedbań i braku rozsądku naszych władz. Przez litość nie wspominam już o rosyjskich szpiegach, prowokatorach i dywersantach, którzy swobodnie w tej fali emigracyjnej do Polski napłynęli. Tu już niewiele możemy zdziałać, nie mamy bowiem żadnej orientacji ani w ukraińskich społecznościach żyjących już teraz – często na lewych dokumentach – w naszym kraju, nie posiadamy także ani praktycznych procedur ani też dobrze wykwalifikowanych służb kontrwywiadowczych aby skutecznie tą sytuację naprawić. Wypada jedynie obserwować i ograniczać możliwości rozlewania się patologii. Nasza gospodarka jednak została trwale zainfekowana ukraińską, oligarchiczną chorobą brudnych rąk.
Druga kwestią jest to co wydarzy się dopiero za wiele miesięcy, gdy na wschodzie Ukrainy zapanuje jakaś forma rozejmu i rzesze zdemobilizowanych żołnierzy zaczną powracać w swoje ojczyste strony. Ludzie ci, trwale zainfekowani wojną, wyszkoleni i dobrze uzbrojeni będą musieli odnaleźć się w cywilnym życiu. Szczęśliwcy znajdą się w szeregach zachodnich firm najemniczych, które handlują – na całym świecie – bezpieczeństwem. Będą zarabiać na swoich doświadczeniach frontowych. Dla wszystkich jednak tam nie starczy pracy. Zacznie się zjawisko „łączenia rodzin”, czyli doszlusowywania do przebywających już w Polsce kobiet i dzieci ich mężów, synów i braci. Znając dziury w ochronie naszej granicy z Ukrainą, ludzie ci przyjadą tu z nigdzie nie rejestrowaną bronią. Zważywszy na to, że jesteśmy jednym z najbardziej rozbrojonych narodów w Europie (prywatnie posiadamy około 840 tysięcy sztuk broni palnej) i naraz przyjdzie nam się zmierzyć z rozrastającymi się strukturami przestępczymi animowanymi przez wojennych weteranów, do tego dojdzie wzmożona działalność agenturalna Rosji, jaka nasili się zaraz po umilknięciu wystrzałów na ukraińskim froncie. W naszej policji jest teraz ponad dwadzieścia tysięcy nieobsadzonych miejsc pracy na stanowiskach funkcjonariuszy interwencyjnych i patrolowych. Ta „kadrowa dziura” powoduje, ze drastycznie zaniżono kryteria sprawnościowe, które stosuje się przy przyjmowaniu nowych funkcjonariuszy do naszej policji. Jak zatem wypadnie wzmagająca się konfrontacja rosnącego i składającego się – w dużej części – z obcokrajowców świata przestępczego z coraz mniej przygotowanymi do służby policjantami. Dodać należy, ze wypadki użycia broni są jednak w polskim życiu kryminalnym do tej pory rzadkością. Jak zatem poradzą sobie nieprzygotowani – ani fizycznie ani psychicznie – polscy stróże prawa z napływającą ze Wschodu falą pozbawionych skrupułów i zasad przestępców?! Jak z tym problemem poradzą sobie zwykli obywatele, którzy w dużej części będą niestety zdani jedynie na samych siebie?
To pytnia, na które teraz nie sposób jest poważnie odpowiedzieć. Zagrożenia jednak narastają i jeśli dziś jeszcze ktoś będzie je usiłował zbyć lekceważącym wzruszeniem ramion i epitetami określającymi alarmujących jako „ruskie onuce”, to jednak za kilka miesięcy nie będzie to już takie łatwe.
Od czasów pandemii wielokrotnie alarmowałem o nadchodzących zagrożeniach. W pierwszym odruchu byłem lekceważony i obrażany, jednak później okazywało się że niestety miałem rację. Teraz bardzo nie chciałbym aby moje przewidywania kiedykolwiek się spełniły. Jednak nie potrafię zamykać oczu na zjawiska, których symptomy wyraźnie już zauważam.
Czas na budowanie samoobrony społecznej, powoływanie straży sąsiedzkich. To jednak temat na zupełnie nowy i dużo bardziej obszerny tekst.