Radykalne – a jakże – feministki zażądały zmiany nazwy ronda imienia Romana Dmowskiego na rondo praw kobiet. Dlaczego tak skromnie? Przecież można zażądać zmiany nazwy całej Warszawy na mniej szowinistyczną – na przykład Szechterogród. Tyle w tym sensu co w zmywaku do naczyń filozofii, jednak zaproszenie do rozróby przednie.
W opowieściach z mchu i paproci, które starają się stworzyć historię polskiego ruchu feministycznego jest mowa o aż „siedmiu falach” polskiego ruchu feministycznego. Siostry z tego ruchu zagrzewają się obecnie do walki apelami o zaostrzenie języka i ideologiczną nieugiętość w walce z „szowinistycznymi samcami”.
Oko w oko z dragonami
Przyznam się czytelnikom, że mam niejakiego prawo do pisania o feministycznych ekscesach gdyż – chcąc nie chcąc – stałem się pionierem krzewienia tych idei we współczesnej Polsce. Na początku tego wieku prezydent miasta Krakowa profesor Andrzej Gołaś zwrócił się do mnie z prośbą o „poprowadzenie jakiejśtam sesji naukowej”. Zgodziłem się i tak zasiadłem – w historycznej Sali obrad rady miasta Krakowa – do prowadzenia sesji feministycznej z udziałem znamienitych specjalistek z niemieckiego Lipska oraz polskich dodatków. Dzielnie znosiłem kolejne wystąpienia aż przyszła kolej na referat pt „Rola szowinistycznego samca w dziejach”, który miał być wygłoszony przez niewiastę płci niemieckiej o urodzie jurnego dragona. Wtedy niewielki uśmiech wypełzł na moje usta i pozostał na nich aż do końca sesji. Wyraz mojej twarzy nie pozostał jednak bez echa. Feministki napisały oficjalną skargę do prezydenta Krakowa, który niewiele się tym przejął mnie jednak feministyczne doświadczenie pozostało w duszy.
Polska jest kobietą
Polska jest krajem, w którym feminizm – pomimo licznych zagranicznych drożdży – nie ma naturalnych powodów do wzrostu. Historia i obyczajowe realia, które kształtowały nasze społeczeństwo przez ostatnie wieki, sprawiły że kobiety w Polsce zajmują ważne, równe mężczyznom, pozycje. Dzieje się tak z powodów historycznych i obyczajowych. Historia sprawiła, że kolejne pokolenia polskich mężczyzn były trzebione w walkach o niepodległość a wychowanie i przekazywanie patriotycznego ducha spadały na barki pozostałych w domach kobiet. Nie tylko Adam Mickiewicz kształtowany był przez rękę i wrażliwość swojej matki, wystarczy przyjrzeć się biografii Józefa Piłsudskiego aby snadnie można było wyczytać w niej decydujący wpływ matki na jego wychowanie, matki która pozostała mu droga aż do śmierci. Kobieta – w świadomej części polskiego społeczeństwa – zawsze odgrywała rolę osoby ku której kieruje się romantyczne hołdy. Naszą zbiorową świadomość ukształtowali Mickiewicz i Sienkiewicz przekazując nam w spuściźnie obraz niewiasty jako osoby mającej kontakt z aniołami i godnej największego szacunku. Podobnie doświadczenia religijne sprawiły, że Polacy wywyższają kobiety ponad własne statusy i nigdzie na świecie nie znajdzie się kraju, w którym białogłowy byłyby tak czczone i poważane jak w polskich obyczajach i savoir vivre. Bycie polskim patriotą to całkiem świadome nawiązanie do obyczajowości rycerskiej, w której „dama serca” odgrywa główną i najbardziej inspirującą rolę. Nawet opozycyjni wobec romantyzmu Prus i Żeromski przekazali nam – w swojej twórczości – obrazy kobiet, które są pełne szacunku dla nich i uwielbienia ich płci.
W takiej kulturze podnoszenie feministycznych haseł i walka o „równouprawnienie płci” brzmi szczególnie pusto i bezsensownie. Wszak to Kobieta – od czasów króla Jana Kazimierza – uznawana jest za Królową Polski a historycznie wielką cześć – równą największym władcom – odbiera w naszej tradycji królowa Jadwiga.
Wanda, która chciała Niemca
Nie ma już nonsensu, którego nie wypowiedziałaby jakaś osoba publiczna w Polsce. Absurd stał się metodą na osiąganie rozgłosu i poparcia. Taka inflacja znaczeń i sensu powoduje, że ludzie rozsądni cofają się w swoje małe nisze, uciekają od spraw publicznych, które – siła rzeczy – zostają zawłaszczone przez tępogłowych zadufków. Kolejne ekscesy polskich feministek nie pozostają na taką atmosferę bez wpływu. Jeśli nie ma o co walczyć, to należy sobie wroga wyimaginować i stworzyć. W myśl tej złotej zasady polskie heroiny feminizmu znalazły sobie czarnego luda w postaci archetypu polskiego mężczyzny. To nic, że statystyki bija na alarm i przyrost naturalny w naszym kraju szoruje po światowym dnie, nic też nie znaczy dla tych pań fakt, że wychowywani głównie przez matki młodzi mężczyźni stają się coraz mniej zdecydowani i męscy, że coraz więcej ról przejmują za nich właśnie kobiety. Ich ambicji nie zadowolił także fakt bycia posłanką przez Annę Grodzką. Domagają się coraz więcej. Rzecz to zupełnie oczywista – jak bowiem czerpać spore fundusze z zagranicy nie wykazując jednocześnie „wielkiej opresji kobiet nad Wisłą”. Wojujące – nie istniejącymi duchami – feministki grupują się przede wszystkim w Warszawie, jednak nawet w Krakowie pojawiła się inicjatywa aby skwer, na którym odbywały się chuligańskie protesty tzw „Strajku Kobiet” przemianować na skwer praw kobiet. Taka inicjatywa nie znalazła posłuchu wśród krakowskich rajców, jednak „kropla drąży skałę”. W działaniach radykalnych odłamów nadwiślańskich feministek całkiem znaczącą rolę odgrywają dotacje płynące z krajów Europy Zachodniej, w tym z niemieckich fundacji w szczególności.
Mechanizm presji
Lewackie strategie zawsze zakładają szokowanie swoimi postulatami do tego stopnia aż one spowszednieją i nie będą już budzić bardziej żywych emocji, wtedy granica zostaje przesunięta dalej i aktywistki starają się wpisać swoje postulaty do oficjalnego systemu prawnego, dalej są już tylko karne sankcje za nie przestrzeganie. Mechanizm budowanej na ekscesach presji zakłada nieustanne przesuwanie tego co wynika z umowy społecznej w kierunku ekstremizmu. Granicą feministycznych żądań jest jedynie wyobraźnia działaczek, które na ferowaniu swoich absurdalnych często sądów opierają swoje publiczne (profitogenne) istnienie.
Gdyby wczytać się choćby w publiczne wypowiedzi Barbary Nowackiej, to wyłoni się z nich obraz zgoła inny od tego który tu opisuje. Oto Nowacka – w wywiadzie udzielonym dla Hollistic News stwierdza: „ Patriarchat ma znacznie dłuższą historię i silniejsze zakorzenienie w świadomości niż równość. Wciąż też, niestety, ma znacznie więcej sojuszników. Jest wiele instytucji państwowych, które stoją po stronie kobiet, ale gdy jednak zobaczymy, co się dzieje wewnątrz tych instytucji, to tam już różnie z równością bywa (…)”.
Feminizm – w Polsce podzielony na „prawicujący” (m.in. Partia Kobiet) i lewicowy („Strajk Kobiet” etc) – zmierza do uczynienia z pierwiastka płci powodu do podziałów i walki. Nie ma tu mowy o komplementarności ról kobiet i mężczyzn w społeczeństwie, w ich miejsce wprowadzany jest prymitywnie pojmowany mechanizm rywalizacji.
Wizje kobiet z feministycznych broszurek najbardziej uwłaczają kobietom, które żyją i realizują swoje pasje w Polsce bez żadnych przeszkód a tworzenie problemów w relacjach płciowych uznają za wyraz patologicznie pojmowanych zasad.
Oczywiście – tak jak w przypadku autorów krytykujących homopolityczne nadzienie pewnych politycznych postulatów – tak też i w przypadku mężczyzny krytycznie piszącego o absurdalnych postulatach nielicznych polskich feministek natychmiast zasłużę na miano – mizogina, szowinisty i zacofanego klerykała. Każdy z tych ciosów mężnie zniosę jeśli tylko posłuży on do obrony tradycyjnego świata, w którym kobiety nad Wisłą zawsze miały status bliski greckim boginiom.