STRONA GŁÓWNA / AKTUALNOŚCI / WE WŁADZY SAMOLUBNYCH KLOWNÓW

We władzy samolubnych klownów



Samozapatrzenie, absolutne skupienie na sobie i swoich potrzebach, zwykle skutkuje tym, że ślepniemy, nie potrafimy zobaczyć obok drugiego człowieka. Właściwie mamy niewielki problem jeżeli przypadłość dotyczy konkretnego Kowalskiego. Jego po prostu można ominąć bez żadnej szkody dla społeczności.


Zupełnie inaczej dzieje się w momencie gdy grupa zapatrzonych w siebie zdobywa ogromne środki materialne i technologiczne możliwości wpływania na życie innych ludzi. Wtedy mamy do czynienia z tym co właśnie dzieje się w latach dwudziestych naszego stulecia. Oto nieproporcjonalnie (do własnych zasług, zdolności i umiejętności) bogaci ludzie postanowili tak zmodyfikować świat, aby służył wyłącznie ich kaprysom natomiast resztę ludzkości chcą oddzielić od siebie, skoszarować i pozbawić wszelkich praw z urodzenia każdemu należnych. Inni ludzie stanowią dla nich nieistotne artefakty, które trzeba po prostu usunąć a na pewno ograniczyć ich prawa. To – w ich rozumieniu – podludzie.

Oligarchowie finansowi najwyraźniej doszli do wniosku, że czas pozbyć się miliardów intruzów, którzy psują im atmosferę korzystania z wszystkiego bez ograniczeń. Oczywiście za pomocą zależnych od siebie mediów upowszechniają hipokryzję demokracji i równości, jednak w praktyce przystąpili do radykalnego ograniczania możliwości poruszania się i korzystania z wolności dla wszystkich innych ludzi, „podludzie”, którzy nie należą do ich kasty. Nigdy w dziejach świata tak nieliczna grupa nie miała tak niekontrolowanej i potężnej władzy. Rządy, instytucje międzynarodowe i tzw „demokracja” stają się tylko dekoracjami w globalnej grze o władzę. Oligarchom przestały bowiem wystarczać bogactwa, postanowili sięgnąć po boskie przymioty kreowania świata.

Możecie zżymać się, że w tej chwili uprawiam spiskowe futurologie jednak praktyka każdego nadchodzącego dnia rodzi coraz mocniejsze przeświadczenie, że w tym szaleństwie tkwi istota przemian. Czasem zresztą kilku mniej rozgarniętych członków finansowej oligarchii wypali prosto z mostu o tym, o czym reszta bardziej przezornych profilaktycznie nie mówi.

I tak znany na całym świecie Bill Gates, który przecież nie grzeszy ani nadmiernym wykształceniem ani też błyskotliwością umysłu, od wielu już miesięcy – na swój sposób prostodusznie – głosi, że ludzi na świecie jest po prostu zbyt wielu i zasobów planety na pewno nie wystarczy aby ich wszystkich odziać i wyżywić. Twierdzi więc, że dla dobra nas samych należy radykalnie ograniczyć ilość urodzin i zredukować ziemska populację bo inaczej dojdziemy do katastrofy istnienia. Jednym słowem – według pana Gatesa – lepiej dobrowolnie i szybko poumierać niż żyć w takim „koszmarze”. Furda z tym, że wielkie połacie naszej planety nadal pozostają niezaludnione i niewykorzystane przez człowieka, po prostu mamy wierzyć panu Gatesowi na słowo. Nie wolno też mieć żadnych podejrzeń w stosunku do działań pana Gatesa na rzecz zdrowotności ludzkości. Powinniśmy się masowo szczepić wszystkim co pan Gates wskaże i nie oponować gdy zaczyna on upowszechniać ideę spożywania sztucznego mięsa produkowanego w zależnych od bogaczy laboratoriach. Nie możemy psuć planety swoimi wyziewami – zupełnie inna rzecz gdy chodzi o wyziewy Billa Gatesa i jego rodziny.

Na naszym, polskim podwórku podobna przaśną (by nie rzec wiechciową) szczerością popisał się pan Janusz Filipiak, milioner i właściciel firmy „Comarch”. Nasz rodzimy „gatesik” nie mógł pozostać głuchy na to co mówi się w towarzystwie, w którym od niedawna zaczął się obracać. Z właściwą sobie prostotą (prostactwem) błysnął kilkoma bon motami jakby żywcem wyjętymi z ust Gatesa i jego kompanii. Filipiak (znam go osobiście więc mogę z niejaką pewnością dokonywać wiwisekcji jego rozumowania), wypalił, że to biedacy zbyt zatruwają planetę i powinni „mniej żreć mięsa” i nie latać na wakacje samolotami. On oczywiście – jako członek wyższej kasty – może truć atmosferę wyziewami swojego prywatnego samolotu, posiadać Rolls royce a i żyć na wysokim poziomie jedząc na co tylko przyjdzie mu ochota…no bo przecież to nieodłączne atrybuty „robienia biznesu”. Można by się pośmiać nad prostackimi wynurzeniami nuworysza gdyby nie fakt, że z rozbrajającą szczerością przemawia językiem swojej kasty. Oni naprawdę tak myślą, a co gorsza właśnie przystąpili do praktycznej realizacji swoich chorych urojeń. Jeżeli nadal będziemy uciekać od Boga i jedynej logicznej antropologii – jaka wynika z naszej wiary – to będziemy zdani na realizację urojeń tak chorych mentalnie ludzi. Bóg porządkuje wszystko i pokazuje nam, że nie ma równiejszych i bardziej predestynowanych. Filipiaki i Gatesy to jedynie małpie wybryki niezbyt wyszukanej logiki. W świetle wiary dobitnie to widać. Jeżeli jednak – nie daj Boże – wiarę utracimy, zaniedbamy…wtedy istotnie oni ze szkodliwych kalunów stają się niemal półbogami. Umysł bez Boga głupieje i traci pewność myślenia, wtedy ich cienie rosną i staja się złowieszcze.