Z każdej strony dobiegają nas marketingowe teksty – sztuczki. Przekonują, werbują, starają się kierować naszymi wyborami. Ich natężenie jest już tak wielkie, ze często zastanawiamy się nad tym, czy istnieje jeszcze normalny sposób publicznego komunikowania się? Ba, nasi znajomi, otaczający nas ludzie je powtarzają.
Wielkonakładowe media zamieniają się w gigantyczne skrzynki na reklamy. Wszyscy przekonują nas do czegoś, odwodzą od czegoś, popychają ku czemuś. Epoka mediów społecznościowych zjawisko tej powszechnej kąpieli w propagandzie i agresywnej reklamie jeszcze spotęgowała. Do akcji włączyły się miliony posiadaczy prywatnych kont, którzy warunkowani i aktywizowani są na podobieństwo „psów Pawłowa” (proszę darować nieeleganckie porównanie). Jesteśmy przeładowani potokiem pseudoinformacji, przekazów i przekonywania, zmęczenie taką informacyjną kąpielą przemienia się w apatię.
Czasem jednak pojawia się ożywcze z gruntu pytanie: czy jeszcze mamy prawo powiedzieć: nie?! Wyłączyć się, wykoleić z tego głównego nurtu? Czy musimy nieustannie we własnym, prywatnym czasie i za własne pieniądze uczestniczyć w tym jałowym i niewiele dającym szumie?
Oczywiście entuzjaści świata natychmiast stwierdzą, że mówienie temu wszystkiemu „nie” jest intelektualną abnegacją i obskurantyzmem, cofa nas na jakieś niższe piętra rozwoju. Problem tkwi jednak w czym innym – my jesteśmy stworzeni w świecie i nasze działania w nim przebiegają, czy jednak świat przedstawiany istotnie jest światem w którym żyjemy?
Wśród wielkich problemów, słów powszechnie odrywanych od swoich tradycyjnych znaczeń, urodził się świat podstawiony, który ma stanowić zamiennik dla tego co istnieje realnie. Jeśli mówisz takiemu podstawionemu światu „nie”, to w istocie masz szansę na ponowne odnalezienie się w świecie realnie istniejącym, bez wydumanych, ideologicznych konstruktów. Uczucia istnieją naprawdę i nie maja tak pokręconych przebiegów jak te, które płyną do nas w kinowych i telewizyjnych przekazów. Istnieją prawdziwi ludzie…ot choćby nasi bliscy i sąsiedzi, istnieją prawdziwe problemy, przemiany pór roku, mądrości od setek lat zawarte w księgach. To wszystko jest i jednocześnie to wszystko przeczy hologramom świata podstawionego, w którym nie obowiązują ani prawa fizyki ani moralności.
Ktoś spyta: no dobrze, ale jak praktycznie mówić temu nierzeczywistemu „nie” i jednocześnie nie wypaść z obiegu współczesności?
Spróbuj wyłączyć buzujący cały dzień telewizor, oderwij się na chwilę od smartfona, zamknij komputer i usiądź przy stole z rodziną. Co, nie będziecie mieli o czym ze sobą mówić?
Bzdura, odklejcie się od ekranów, chwilę pomilczycie i wieczorna rozmowa potoczy się w zaskakująco ciekawym rytmie. Na powrót okryjesz, że jesteś dla kogoś ważny a twoje zdanie ma sens i ktoś je chce wysłuchać. Zamiast napisać tysięcznego tweeta uściśnij rękę ojcu.
Wracając do realnego świata praktycznie mówimy temu podstawionemu „nie”, zauważamy istotne różnice pomiędzy nimi. W tym wirtualnym jesteśmy jedynie awatarami siebie, cyfrowymi kreacjami, które nie niosą z sobą naszego ciepła, zapachu…istnienia. Elektroniczne instrumenty są tak skonstruowane aby jak najdłużej utrzymywały nas w swojej władzy, tworzą iluzję, że wraz z ich wyłączeniem coś znika, coś tracimy. To jednak tylko iluzja. Umiejętność mówienia nierzeczywistemu „nie” jest dziś jednym z największych wyzwań naszej wolności. Nie bój się, masz prawo odmawiać, masz prawo trwać przy swoim zdaniu i przy swojej wizji tego co cię otacza. Nikt ci tego nie może odebrać. Umiejętność mówienia powszechnemu światu „nie” buduje nas jako osoby i dostarcza nam satysfakcji z bycia niepowtarzalną indywidualnością.
Kiedy – po raz kolejny – ktoś cię będzie za czymś agitował, popychał, skłaniał do uczynienia kroku – zatrzymaj się i znajdź moment na przemyślenie tej sytuacji. Czy rzeczywiście tego chcesz, czy wynika to z twoich pragnień, marzeń i poczucia dobra? A może to wszystko ktoś ci sprytnie podstawił i za pomocą masowej manipulacji skłania cię teraz do uczynienia czegoś wbrew sobie?
Masz prawo mówić „nie” , a asertywność wobec mody, obowiązujących trendów i „powszechnych przekonań” o których powszechności dudnią jedynie media, jest cenną cechą, której obyś nigdy się nie wyzbył. No, chyba że chcesz zostać kolejnym numerem w niekończącej się kolejce ludzi, którym odebrano osobowość