Ci, którzy chcą teraz zmieniać świat, wykorzeniać nasze najpierwsze odruchy i przyzwyczajenia wierzą w moc technologii, ufają we własną siłę kontroli i starają się stworzyć nam świat wirtualnej przemocy abyśmy utracili miarę realnego świata. To wszystko wiemy….od kilku felietonów jednak staram się jednak konstruować założenia naszej odpowiedzi. Ta musi być konsekwentna i precyzyjna, abyśmy – chcąc dobra – sami nie popadli w sekciarską mentalność i nie wyalienowali się z rzeczywistości, która dotyka wszystkich. Naszym obowiązkiem jest bowiem bycie tu i teraz, reagowanie na rzeczywistość i pomoc w odnalezieniu się w pędzącym pociągu teraźniejszości tym, którzy nie posiadają tak mocnych jak my narzędzi.
Ciągle zatem musimy uświadamiać sobie prymat człowieka nad rzeczą. Nigdy żaden konstrukt ludzkiej inteligencji nie może przesłonić dzieła Boga jakim jesteśmy my sami i nasi bliźni. Człowiek jest najważniejszy, ale przecież to nie człowiek jest miarą wszechrzeczy. Tu miara została nam dana, wrodzona wraz z naszym powołaniem do życia. Ta miara – pomimo pozorów absolutnych zmian – nie zmienia się wcale i jej właśnie musimy podlegać najpierw.
Nad techniką, która tak fascynuje, że właśnie zaczęła przerażać musi istnieć wędzidło etyki. Co jednak w czasach gdy etyka została pogrzebana, rozszarpana przez tysiące wyjątków i relatywności?
Nic! Bo etyka się nie zmienia, nic jej nie unieważnia. Nie wolno czynić pewnych rzeczy w świecie realnymi takoż i w świecie wirtualnym.
Odetnijmy się zatem od gier i rozumowań „hipotetycznych”, w których zabijamy awatary ludzi. Prawdziwe życie to nie jest gra komputerowa i jakkolwiek by nas nie przekonywano musimy zachować ostateczną refleksję także wobec zjawisk, które ciśnie się nam przed oczy puszczając oko, że oto wkraczamy w wyjątki, w światy i rzeczywistości w których nie obowiązują żelazne zasady etyki. Tak się nas rozmiękcza: jeśli zabijasz w grze komputerowej, to jednak oswajasz się z łamaniem przykazań Bożych i nie tłumaczy cię fakt, że czynisz to jedynie dla rozrywki i nikomu tym nie wyrządzasz krzywdy.
To co dzieje się wirtualnie projektuje nas do zachowań realnych a przynajmniej zasadniczo stępia naszą wrażliwość. Znam wiele przykładów przestępców, którzy czynili rzeczy odrażające ponieważ realnie zatarła im się granica pomiędzy światem wirtualnym i rzeczywistością. Z tych samych powodów osobiście nie znoszę horrorów i ich unikam. Nie mogę tworzyć sobie w świadomości obrazów czarta, choćby wyglądał najbardziej dobrodusznie.
Etyka musi ogarniać technikę wszędzie i zawsze i nie ma żadnych zawieszeń jej zasad, żadnego puszczania oka, że przecież to tylko zabawa, żadne ludzkie zachowanie nie pozostaje bez wpływu na świadomość i wrażliwość. Stępianie jej poprzez ucieczki w wirtualne doznania też musi podlegać kontroli wartości. Nie jest prawdą, że w światach równoległych, które tworzy nasz umysł nie obowiązują zasady, którymi powinniśmy się kierować zawsze. Złudzenie nieszkodliwego zawieszenia zasad jest jednym z największych fałszerstw jakim podlega współczesny człowiek.
W wirtualu zabijasz setki awatarów ludzi a potem spokojnie idziesz sobie na Mszę Świętą?
I wreszcie musimy powrócić do jedynej miary prawa jaką jest miłosierdzie. Bez miłosierdzia prawo staje się jedynie czystym formalizmem, pozbawionym sensu zbiorem zakazów i nakazów nie wypełnionym przez naturę i istotę człowieka.
Banalnie brzmiące zdania pokazują jak fałszywe jest trzymanie się jedynie reguł formalnych.
Przyznacie, że uświadamianie sobie tych prostych praw i reguł jest co prawda oczywiste ale jednak działa mobilizująco. To właściwie jest oręż, z którym musimy przystąpić do konfrontacji ze światem. Tej konfrontacji nie da się już uniknąć – nagle bowiem dni zaczęły przynosić zmiany, jakie wcześniej przeżywaliśmy przez miesiące a miesiące stały się tak brzemienne jak dawniej lata i epoki.
Od roku żyjemy w świecie zaatakowanym, który wymaga naszej troski i działania. Nie wystarczy się odizolować, schować się w otoczeniu dobrze sobie znanym. Nie da się zapomnieć o tym że wszystko się zmienia, zmiany dotrą także do naszych indywidualnych pustelni i nic nas przed nimi nie zabezpieczy. Trzeba wyjść naprzeciw wyzwaniom i działać. Aby jednak nasze działanie miało swój skutek i sens musimy nauczyć się porozumiewać z innymi i budować z działania w grupie nową wartość. Nie po raz pierwszy w dziejach jest bowiem tak, ze projektanci „nowego wspaniałego świata” najbardziej obawiają się tego, że będziemy ze sobą rozmawiać i wspólnie działać. Dlatego rozdzielają nas, atomizują i wpędzają w samoalienację.
Nadszedł etap odbudowywania najbardziej podstawowych wspólnot działania, w których ci silniejsi będą udzielać swojej mocy słabszym i wątpiącym. Nikogo nie można pozostawić na pastwę dzisiejszego lewiatana jedynej słuszności.
Wyłącz telewizor, schowaj smartfona i idź na spotkanie z sąsiadami i przyjaciółmi to działanie, którego nieliczni eksperymentatorzy boja się najbardziej. Pamiętaj, że tupnięcie naraz kilku tysięcy nóg może zawalić każdą budowlę.