Marsz Niepodległości 11 listopada jest inicjatywą niejako spontaniczną. Wybuchł w okresie gdy władze uprawiały pedagogikę wstydu i był masowym protestem przeciwko takiej – lokajskiej – postawie. Polacy nie godzili się ze swoim portretem w krzywym zwierciadle, który forsowały główne media i politycy.
Potem organizację i opiekę nad tą, ciągle rozwijającą się, imprezą przejęły różne stowarzyszenia i grupy polityczne. Szczerze mówiąc niewiele mnie to obchodzi i nie zamierzam wnikać w durne (agenturalne?) konflikty jakie zapanowały w tym środowisku.
Marsz zawsze był spontanicznym gestem setek tysięcy Polaków, którzy mieli potrzebę identyfikowania się w Polską i jej symbolami. Od samego początku Marsz był też solą w oku środowisk, który nigdy z polskością nie czuły się związane a nawet przeciwnie uważały polskość za powód do wstydu lub „nienormalność”. Nie dziwi mnie, zatem że od początku istnienia tej imprezy wrogiem jej było środowisko „Gazety Wyborczej”. To opadające w absurd kompletnego lewactwa grono nigdy z Polskością nie miało dobrych relacji, przeciwnie nieustannie wyszydzało i wyszydza wszelkie przejawy polskiego patriotyzmu. Potomkom „staliniątek” trudno jest odczuwać jedność z polskimi zwyczajami, barwami i kulturą. Postrzegają ją od zawsze jako coś zewnętrznego, zagrażającego i obcego. Jak zresztą syn działacza Partii Komunistycznej Zachodniej Ukrainy może czuć sympatię do antykomunistycznej z natury Polski i Polaków?! Śladem kalumnii miotanych przez gazetę Michnika szły też inne środowiska. Marsz zawsze zwalcza Platforma Obywatelska i jej akolici. Ci akurat spostrzegają go jako masową demonstrację poglądów, które ugrupowaniu Tuska są kompletnie przeciwne. Platformiany prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski zawsze publicznie szczuje na uczestników tej imprezy i wszelkimi metodami stara się jej przeszkadzać.
Osobną kategorię wrogów Marszu Niepodległości stanowią niemieccy agenci, media z niemieckim kapitałem i tzw „niemieccy korespondenci z Warszawy”. Niemcy coraz bardziej bezczelnie lansują tezę, że jest to marsz polskich nacjonalistów, miotają oskarżenia wręcz o nazizm i widać, że chcą uczynić Marsz jednym z pretekstów do przerzucenia na Polaków win za swoje zbrodnie popełnione w czasie II wojny światowej. Niemiecki punkt widzenia po prostu nie znosi masowej demonstracji patriotyzmu Polaków i traktuje go jako zagrażający swoim wizjom przyszłości Europy Środkowej. To są jawni wrogowie Marszu, którzy wiele uczynią aby tą imprezę zdelegalizować, obłożyć administracyjnymi szykanami a jej organizatorów postawić przed sądem pod byle jakim pretekstem. Powstaje jednak pytanie czy Prawo i Sprawiedliwość zawsze było przychylne tej wielkiej manifestacji. Otóż w czasie swoich rządów PiS próbował Marsz przejąć i wtłoczyć w nurt własnej, partyjnej propagandy. Właśnie takie działania doprowadziły do rozdźwięków w gronie oficjalnych organizatorów tej imprezy. Marsz dla swojej chwały usiłowały oczywiście wykorzystać także środowiska narodowe jednak pomimo dominacji wśród organizatorów nie wychodziło to tak jakby sobie działacze narodowi życzyli. Nigdy nie były to marsze ku czci ruchu narodowego lub później Konfederacji. Właśnie na tym polega siła Marszu NIepodległości, że jest żywiołem patriotycznym a jego uczestnicy nie dają się używać do żadnej propagandy partyjnej. Z tego też powodu Marsz jest zwalczany przez większość polskiego establiszmentu politycznego. Ludzie działający jedynie dla interesu partii lub co gorsza podatni na zewnętrzne wpływy nigdy nie pojmą prawdziwego napędu 11 – listopadowej manifestacji. Jej obraz dyktują bowiem zwykli Polacy, którzy kochają swój kraj a niekoniecznie chcą dać się używać w politycznej propagandzie. W tym roku Tusk i jego ludzie sprawili – represjami – że Marsz będzie prawdopodobnie największy od wielu lat. Już usiłuje się do tego podpiąć propaganda kilku partii a politycy, którzy nigdy nie uczestniczyli w pochodzie starają się prężyć nie swoje muskuły. Mam nadzieje, że także w tym roku nie uda się Marszu upolitycznić i dopiąć do nadchodzących wyborów.
Co roku uczestniczę w tym pochodzie i co roku spotykam w nim wspaniałych ludzi, którzy tego dnia ściągają do Warszawy i sprawiają, że dzieje się niezwykłe misterium zwykłego polskiego patriotyzmu. Poczucie bycia w takiej wspólnocie buduje, dodaje sił do działania i pokazuje, że propaganda opanowanych przez neomarskistów i kosmopolitów mediów nie tylko nie przedstawia stanu faktycznego naszego społeczeństwa ale dramatycznie myli się w swoich życzeniowych opisach naszego narodu. Marsz nigdy nie będzie ani pisowski (choć w tym roku aktywiści tej partii niezwykle żwawo przebierają ku temu nogami) ani Konfederacki ani żaden inny… marsz jest bowiem żywiołem, w którym przegląda się prawdziwa patriotyczna Polska.