Klasę człowieka najlepiej poznaje się w momencie gdy spotyka go klęska. Wtedy ukazuje swoją prawdziwą twarz. Podobnie chyba jest z instytucjami. Od kilku dni jesteśmy świadkami spektaklu, który w założeniu pewnie miał być dramatem, ale – jak zwykle w teatrzyku „Czerwona Gęś” – skończyło się żałosnym kabaretem.
Platforma Obywatelska długo odgrywała rolę, w jakiej chciały widzieć ją postkomunistyczne media. W TVN Platforma wciela się w rolę damy wykształconej, obdarzonej urokiem i światowym polorem. Specjaliści od pudru i światła robili wszystko, aby uosabiała kulturę, takt i głęboką troskę o sprawy kraju. Była nowoczesna i z delikatnym uśmiechem wyższości spoglądała na swoich oponentów. O jej względy starali się medialni arbitrzy elegancji. Taki był prolog przedstawienia.
Nastąpił jednak zwrot akcji: przyszła wyborcza porażka i….powabna dama nagle zaczęla tracić swój urok. Najpierw przybrała twarz zagubionej, prowincjonalnej lekarki, a potem staczała się już w tempie zastraszającym.
Naraz dama objawiła się nam jak rozparzona ulicznica, żywcem wyjęta spod latarni. Szminka jej się rozmazała, a na twarz wypełzł zły, mściwy grymas.
Nawet w TVN nie da się już wystarczająco przypudrować krostów wyłażących na jej oblicze.
W sejmowej debacie nad wyborem nowych sędziów Trybunału Konstytucyjnego Platforma Obywatelska pokazała twarz Łukaszenki. Jej ludzie wrzeszczeli, odgrywali marne jasełka czyniąc z parlamentu prowincjonalny magiel.
Brak klasy, chamskie maniery i żulerskie zachowanie – oto co naprawdę wyszło spod wykwintnych – do niedawna – makijaży ludzi ancien regime.
Oto z pozorów kultury wyłonił się rozjuszony cham. Tym razem jednak filipiki chama nie robią już wrażenia na nikim rozsądnym. Henryka Krzywonos wdziera się na sejmową mównicę, ale jej głos brzmi już jak popiskiwanie przydeptanej myszy. Nikt poważnie nie bierze słów osoby, która usiłuje robić karierę na jednym epizodzie ze swojego życiorysu. Były minister Grabarczyk zachował jedynie nienagannie ułożoną fryzurę. Z ust kombinatora, który musiał odejść ze swojej funkcji, gdy wyszły na jaw jego krętactwa, padały słowa o praworządności i szacunku dla konstytucji.
Platforma nadal mówi o praworządności, klasie i szacunku dla prawa, jednak już z daleka widać wiechcie słomy wychodzące z jej butów i twarz rozparzonego chama, który nie potrafi zrozumieć nowej rzeczywistości.
Jaki z tego płynie wniosek? Ano taki, że polska demokracja nie może z jej strony spodziewać się niczego dobrego.
Po utracie władzy, a przed utratą posad i synekur, Platforma trzęsie się ze złości i miota. Z ust jej dewotów padają groźby. Z coraz większym rozbawieniem i niesmakiem możemy w nich posłuchać o doprowadzeniu do „kryterium ulicznego”.
Dalej więc panowie i panie z PO – wyjdźcie na ulicę, spróbujcie mieszać i podjudzać rozruchy.
Tam na ulicy spotkacie nas!
Potraktujemy was tak jak na to zasłużyliście. Dalejże więc chodźcie na tą ulicę, tam panują uliczne zwyczaje. Ciekawe jak sobie poradzicie wydelikaceni w swoich luksusowych gabinetach.
W momencie klęski spadają maski, wracają naturalne proporcje. Teraz okazuje się, że rządzące dotąd „elity” były teatrzykiem. Ich właściwa formacja genetycznie wyszła im na oblicza w momencie porażki. Formacja fornali, którzy ubrali – co prawda – drogie garnitury i garsonki, w duszy jednak pozostali dziećmi swoich rodziców.
Upadający PRL miota się nieestetycznie. Poseł Święcicki – były członek Komitetu Centralnego PZPR – krzyczy na sali sejmowej „precz z komuną”!
Ludzie adiutanta towarzysza Balcerowicza bełkoczą o „upadku demokracji” i „białoruskich standardach”.
Funkcjonariusze dawnego departamentu trzeciego SB uruchamiają na uczelniach swoją najgłębszą, nierejestrowaną agenturę, tylko po to, aby mnożyły się głosy potępienia dla polityki nowych władz.
Teatrzyk „Trzecia RP” boleśnie zmierza do swojego finału