Jest jakaś wielka niesprawiedliwość, która szerzy się w sztuce. Oto najczęściej epickimi bohaterami wielkich dzieł ale przecież także pokątnej literatury popularnie najczęściej bywają przestępcy, ludzie występni a sama oś takich opowieści snuje się wokół rozmaitych przestępstw. Bardzo rzadko jądrem opowieści staje się dobro, o świętości już nie może być mowy, bo ponoć świętość jest …bardzo mało fotogeniczna.
Dzieje się tak z wielu powodów ale jednym z ważniejszych jest fakt, że aby opowiedzieć o dobrze…trzeba po prostu umieć opowiadać, potrafić koraliki zwykłych zdarzeń nanizywać na sznur konsekwentnej opowieści, która dopiero w swojej nagle ukazującej się puencie ujawnia prawdziwy zamysł artysty.
Sztuka, zwłaszcza sztuka ubiegłego i obecnego stulecia, coraz mocniej wije się wokół zboczeń, wykrzywiania się Panu Bogu, dochodzi do tego zakwestionowanie klasycznego kanonu piękna. Okazuje się, że coraz częściej odrażająca szpetota przedstawiana jest jako warte westchnień piękno. Stroje projektują ludzie o nienormalnych przyzwyczajeniach estetycznych i intymnych. Stąd też coraz więcej modelek uosabia postaci w istocie pozbawione cech płciowych, hermafrodyczne a gdy chodzi o mężczyzn to współczesny kanon nieuchronnie pełznie w kierunku tego co kiedyś uznawane było za obrzydliwe, ku czynieniu z mężczyzn wiotkich i rozlazłych postaci wyglądem coraz mocniej zbliżonych do kobiet.. To inflacja estetyki kładzie się oczywiście cieniem na sztuce i jej przedmiotach zainteresowania. Obrzydliwość sama w sobie staje się sposobem na osiągnięcie rozgłosu i poklasku. Tu nie potrzeba talentu.
Jednym słowem: Batman, Spiderman i James Bond we współczesnych przedstawieniach wygrywają ze Świętym Franciszkiem czy nawet Świętym Augustynem (choć przecież obaj wiedli niesamowicie ciekawe żywoty).
Okazuje się że współczesna sztuka bardziej woli portretować złoczyńców niż dobrych a zło jest dla niej pożywką jako bardziej malownicze niż nudne – z jej punktu widzenia – przejawy dobra. Dobro się nie opowiada nie buduje suspensu i nie stopniuje napięcia. Tak przynajmniej jest według współczesnych pisarzy i scenarzystów..
Opowieść o dobrze wymaga przecież dużo większego namysłu od epatowania złymi sensacjami, nie da się jej budować na kanwie stereotypowych rozwiązań dramaturgicznych i ogranych sytuacji, z których co i rusz sklejane bywają współczesne opowieści.
Obraz dobra wymaga czystych intencji i solidnej podbudowy filozoficznej. Gdyby na przykład takiego księcia Myszkina z „Idioty” Fiodora Dostojewskiego chcieć uczynić postacią z galerii światowej popkultury należałoby odebrać mu szlachetną naiwność i wiarę w ludzi. Przecież współczesny bohater musi być sprytny, przewidywać posunięcia przeciwników, być bardziej wyrafinowany i w każdym momencie go wyprzedzać.
Świat opiera się na barkach ludzi dobrych, oni utrzymują jego ład i harmonię. Jak jednak o tym opowiadać współczesnym odbiorcom? Nie da się używać w takich opowiadaniach kalek z dobrze już sprawdzonych hitów. Trzeba szukać zatem nowej opowieści i używać do tego zupełnie nowego, świeżego języka. Klasyczne schematy nic tu nie dadzą, dobro ma własną siłę i środki wyrazu jednak trzeba mu cierpliwości, wrażliwości i skupienia.
Piszę ten felieton z nadzieją, że znajdzie się ktoś kto zechce porzucić sztafaż współczesności i zbudować opowieść o prawdziwym, klasycznym dobru. Taki twórca będzie musiał porzucić klikające się leady największych portali, nie zaglądać do serwisów wielkich telewizji. Zło jest – na pierwszy rzut oka – bardziej widowiskowe, gwałtowne i oferujące szybkie zmiany sytuacji. W krótkiej opowieści jest po prostu bardziej wygodne do sportretowania. Zło nie wymaga namysłu przyciąga uwagę odruchowo a skoro cała kultura współczesnych mediów zbudowana jest właśnie na przyciąganiu uwagi i uruchamianiu najprostszych nawyków, to temat opowieści wydaje się być wręcz przesądzony.. Opowieść o dobru jest nieoczywista i portretuje ludzi z pozoru mało efektownych.. Nie są widowiskowymi łajdakami i nie oferują szybkich dróg na skróty. W takiej historii wiele dzieje się poza kadrem, w umysłach odbiorców. Dopiero na przestrzeni całej historii zaczynamy się orientować na czym polega dobro o którym opowiada twórca.
Współczesny świat nie lubi opowieści o dobrze bo psują one maszynerię marketingu i reklamy, zaburzają hipnotyczny wpływ mediów na ludzi. Dobro psuje ułożoną od dawna narrację wedle której człowiek ma jedynie dogadzać swoim popędom i dążyć do mitycznej samorealizacji. We współczesnym świecie nie ma już starości, chorób i odchodzenia…ot ludzie po prostu znikają z widnokręgu.. Dobro jednak istnieje i zwycięży, po co zatem być po stronie przegranej?