Niewiele już jest mnie w stanie zaskoczyć jednak Piotrowi Lisiewiczowi to się udało. Oto z jego tekstu pt „Antyszczepionkowcy, czyli śmiertelna pułapka na dobrych ludzi” dowiedziałem się o sobie, że jestem groźnym człowiekiem, bardziej groźnym niż mi się do tej pory mogło wydawać.
Znalazłem się bowiem w gronie ludzi, którzy nie tylko ponoszą odpowiedzialność za „śmierć dobrych ludzi”, ale – co tu dużo mówić – biorę udział w ulissejskiej kampanii Władimira Putina, który stoi za protestami „antyszczepionkowców”. Słowem jestem nie patriotą, prowokatorem i uczestnikiem sterowanego przez prezydenta Rosji spisku.
Problem w tym, że ja rzadko zmieniam poglądy i od czasów przejścia z PRL w Trzecią Rzeczpospolitą niezmiennie wyznaję poglądy wolnościowe i chadeckie. Czasy się zmieniają a ja ciągle powtarzam to samo. Oczywiście rządzącym rzadko podobają się takie postawy, zwłaszcza gdy nie dołącza się do rosnącego chóru wazeliniarzy – Papkinów.
Autor tekstu przeprowadza nader interesującą wiwisekcję psychologiczną takich – zdradliwych jego zdaniem – postaw. Tworzy własne kategorie pojęciowe tłumacząc, że wielu ludzi antykomunistycznej opozycji znalazło się teraz na pozycjach kwestionujących postępujący sanitaryzm i bezprawną segregację obywateli właśnie dlatego, że mają w charakterze bycie na nie, sprzeciw wobec „racjonalnej polityki rządu”.
Cóż, bywałem już odsądzany od czci i wiary i kwalifikowany jako zdrajca przez różnej maści komunistów i ich pogrobowców. Interesującym zaskoczeniem jest więc dla mnie fakt, że naraz po podobną retorykę sięgnął Piotr Lisiewicz.
Nie ma to jak odpowiednio ustawić sobie adwersarza. Jest on (zwolennik innych niż red. Lisiewicza poglądów na kwestie sanitaryzmu) zatem albo uczestnikiem antypatriotycznego spisku Putina lub – w mniejszym wymiarze kary – frustratem, którego niepowodzenia doprowadziły do złej postawy i poglądów. Tu pojawia się – w tekście Piotra Lisiewicza – wcale interesująca analiza. Gadowski jest tak sfrustrowany brakiem fruktów ze strony pisowskiej władzy, że gotów jest brać udział w putinowskiej „antyszczepionkowej prowokacji”, aby tylko tej władzy dopiec. Sęk w tym, że nie aspirowałem do żadnych zaszczytów ani posad, z telewizji publicznej zostałem wyrzucony a na frukta ze spółek skarbu państwa nigdy nie liczyłem i do nich nie aspirowałem. Biorąc to pod uwagę można stwierdzić, że jest to frustracja platoniczna rozpoznawana na podobnej zasadzie, na jakiej sowieccy psychiatrzy rozpoznawali schizofrenię bezobjawową.
Teraz pora na spojrzenie na moją „antyszczepionkowość”. Tu hmmm…od wielu miesięcy popełniam coming out …przyznając się publicznie do tego, że uważam większość szczepionek za istotną zdobycz cywilizacji i doceniam wkład szczepień w eliminowanie wielu groźnych onegdaj chorób powszechnych. Sam byłem szczepiony i większość moich bliskich takowoż. Oczywiście dużo łatwiej jest kogoś okrzyknąć „foliarzem”, „antyszczepionkowcem” i „płaskoziemcą” niż wdać się z nim w dyskusję, w której może się okazać, że interlokutor dysponuje mocnymi, opartymi na faktach, argumentami i nie zmienił swojego wyczulenia na sprawy wolności podczas gdy władza wymaga właśnie aby tej tematyki raczej nie poruszać, bo stoi to w sprzeczności z tzw „mądrością etapu”.
Po raz pierwszy także spotykam w dyskusjach argument mówiący o tym, że interesowanie się zdrowiem, rozgryzanie najnowszych badań naukowych to postawa wiodąca do …”zabijania dobrych ludzi”. W logice stosowanej przez Piotra Lisiewicza każdy kto zadaje pytania, kto nie przyjmuje na wiarę nieudokumentowanych twierdzeń paramedycznych, jest zdrajcą, putinistą i bez mała zbrodniarzem.
Odwracając technikę redaktora Lisiewicza można stwierdzić, że każdy kto tamuje możliwość nieskrępowanej dyskusji na temat pandemii i szczepień nowymi substancjami, które nie spełniają definicji szczepionki zapisanej w polskich przepisach, zabija ludzi. Co bowiem jest bardziej mordercze: niewiedza, czy poszukiwanie wiedzy i wyjaśnień? Ja jednak takich argumentów nie używam bo są kompletnie bezpłodne poznawczo i nacechowane jedynie propagandą.
I wreszcie kwestia wiary w naukę. Nie znam takiej postawy badawczej, a jeżeliby ktoś głosił ją poważnie to należy stwierdzić, że jest to postawa antynaukowa. Nauka bowiem polega na nieustannym szukaniu sprzeczności i podważaniu istniejących dogmatów. W nauce nie ma świętości i tym zasadniczo różni się ona od religii. Jeśli zatem redaktor Lisiewicz przyjął nowa religię, którą jest wiara w mityczną naukę i bezdyskusyjne podporządkowanie się jej kapłanom – medialnym „autorytetom”, którzy dosyć często diametralnie zmieniają swoje zdanie, to istnieje pomiędzy nami istotnie zasadnicza sprzeczność – ja pozostałem rzymskim katolikiem z pełnymi konsekwencjami tej postawy. Jedną z nich jest definiowanie chrześcijanina jako człowieka immanentnie wolnego, który musi o swoja wolność walczyć, tylko bowiem wolni ludzie mają szansę znaleźć się w Królestwie Niebieskim.
Wiara w naukę jest bezpłodna każde bowiem naukowo przeprowadzone badanie może ją doszczętnie podważyć. Piotrze ostrzegam i życzę ci abyś pozostał wolnym człowiekiem, który nie musi płacić władzy upokarzających serwitutów zamieniających publicystykę w dosyć tępą propagandę. Dobrze wiesz Piotrze, że propagandowe teksty maja nader krótkie żywoty i w przyszłości stają się wstydliwym wspomnieniem popełnianych błędów.
Jak widzisz w żadnym akapicie nie zastosowałem wobec ciebie argumentu ad personam i nie zarzuciłem ci zdrady tego czy owego. Pozdrawiam.