STRONA GŁÓWNA / AKTUALNOŚCI / SĘDZIOWIE WARCI SĄDU

Sędziowie warci sądu



Czyli jak eurokraci zawłaszczają Europę


Kasta biurokratów, którzy przed nikim nie odpowiadają i coraz mocniej nie czują żadnego skrępowania normami moralnymi stała się dziś dla Europy prawdziwym utrapieniem. Rozbuchani ogromnymi apanażami i wpływami, pochodzący z nominacji politycznych salonów a nie z demokratycznego wyboru, europejscy trutnie sięgają po coraz to nowe wpływy i przywileje, bez żenady nadając sobie coraz większe uprawnienia. Do takiego obrazu eurokratów doszedł nowy rys – niepohamowana chciwość, brak skrupułów i ordynarna korupcja.

Cios w samo serce europejskiego gmachu biurokracji zadała seria publikacji francuskiej gazety „La Liberation”. Dziennikarze gazety obnażyli gigantyczny mechanizm korupcyjny dzięki któremu kupowana była – przez lobbystów – przychylność tzw sędziów Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości z siedzibą w Luksemburgu. Gazeta ujawniła, że sędziowie ferowali swoje wyroki korzystając z rozmaitych przywilejów, które fundowali im lobbyści. Orgie, wystawne polowania, rozliczanie fikcyjnych kosztów i nieistniejących mieszkań to nieomal codzienność w TSUE, a można podejrzewać że także w innych instytucjach europejskich. W sprawę zamieszani są bliscy współpracownicy Ursuli von den Layen a nawet przewodniczący rady Europy Michel. Pomimo nacisków na unijne organy śledcze oraz na samą gazetę sprawa jednak wyszła na światło dzienne i wywołała w Europie spore poruszenie. Co ciekawe niewiele uwagi poświęciły tej aferze tzw mainsteamowe media w Polsce. Przyczyna tej nieoczekiwanej wstrzemięźliwości i zamiatania sprawy pod ubłoconą wycieraczkę stał się pewnie fakt, że wiodącą rolę w całym korupcyjnym mechanizmie odgrywali politycy z Europejskiej Partii Ludowej, które. prominentnym wciąż przedstawicielem jest nie kto inny jak Donald Tusk. Oczywiście sam Tusk, jak w większości ważnych dla Europy spraw, nie ma na temat tej afery niczego interesującego do powiedzenia.

Afera korupcyjna w Trybunale Sprawiedliwości Unii Europejskiej ma w Polsce szczególny posmak, to bowiem sędziowie działający w tym – coraz bardziej wątpliwym organie – nakładali na Polskę milionowe kary pod byle pretekstem. Działo się tak na skutek wpływów Berlina, który jest coraz bardziej zniecierpliwiony samodzielnością polskiego rządu. Wszak nie tak bywało w okresie gdy polskim premierem był faworyt byłej kanclerz federalnej Donald Tusk. Emancypacja polskiego rządu sprawia, ze Berlin coraz mocniej naciska na unijne organy aby te sprawiały Polsce coraz większe problemy. Brak uznania woli Berlina za stanowiącą jest więc – z punktu widzenia budowniczych IV Rzeszy – największym grzechem polskiego rządu i prezydenta. Teraz widzimy jakie kwalifikacje moralne do ferowania „europejskich wyroków” posiadają sędziowie z tego ciała. Nie dość że uprawnienia TSUE są mocno nieprzejrzyste i w żaden sposób nie związane z traktatami, które podpisały polskie władze, to jeszcze okazuje się że w samym luksemburskim trybunale zasiadają ludzie, którzy dopuszczają się handlu wpływami i ferują wyroki za którymi mogą stać pieniądze możnych sponsorów. Afera jest oczywiście uciszana wszelkimi dostępnymi erurokratom metodami, jednak i tak opinia publiczna o niej usłyszała. Sądzia, wobec którego pojawiły się podejrzenia o korupcję powinien jak najszybciej złożyć dymisję i udać się tam gdzie nie dosięgnie go oko społeczeństwa. Jednak „europejscy sędziowie” – czyli ludzie którzy swoje kariery zawdzięczają jedynie poparciu dziwacznych, europejskich stronnictw i nigdy nie byli weryfikowani przez demokratyczne wybory, nawet nie mają zamiaru przeprosić za haniebne zachowania i za wszelką cenę chcą trwać na swoich złotodajnych stołkach. Gdyby więc powołać Europejski Trybunał Aferzystów i Złodziei zapewne cieszyłby się takim samym prestiżem jak obecny skład TSUE.

W defraudacje środków zamieszani są zresztą nie tylko sędziowie ale także urzędnicy przewodzący wydumanym instytucjom chociażby takim jak Europejski Trybunał Obrachunkowy, którego szef Klaus Heiner Lehn został wprost oskarżony o defraudację środków publicznych. Ludzie znikąd tworzący coraz to nowe instytucje europejskie, w sposób uzurpatorski sięgają po coraz to nowe uprawnienia – wydaje się, że ta praktyka ma jeden widoczny cel – jest nim osiąganie coraz większych zysków przez eurokratów. Wiele instytucji europejskich tkwiło dotąd w traktatowej próżni, teraz jednak – na zasadzie kompletnej uzurpacji – sięgają one po coraz to nowe uprawnienia, które praktycznie ograniczają suwerenność państw członkowskich. Dopóki państwa UE, którym coraz mocniej doskwiera wszechwładza Niemiec, nie zbudują wspólnego frontu żądającego powrotu do koncepcji wolnej wspólnoty niepodległych państw, dopóty scena polityczna Europy będzie świadkiem coraz mniej logicznych działań władz UE i coraz większej patologii wśród urzędników zaludniających tworzone – prawem kaduka – instytucje europejskiego państwa, na które nie ma zgody wśród europejskich narodów.