Przyznam, że jestem zaskoczony. Myślałem, że odgrywka Donalda Tuska będzie przebiegała w sztafażu wyszukanych formułek, owszem w całkowitej zgniliźnie moralnej ale jednak w otoczeniu napuszonego pustosłowia „Europejczyków:….a tu idzie granda za grandą, działanie na chama popędzane wschodnim terrorem. Pisze „wschodnim”…bo przecież nie tylko przypominają mi się karesy Tuska w Putinem na sopockim molo ale także putinowskie wzorce. Przypomnijcie sobie chociażby casus prokuratora Skuratowa. Tyle na niego szukano aż wreszcie znaleziono pretekst do całkowitego usunięcia go z przestrzeni publicznej. Niech się cieszy, że przeżył bo Niemcow, Politkowska i Nawalny już takiego szczęścia nie mieli.
Wschodnia szkoła prawa – oparta jeszcze na carskich ukazach – polega na tym, że to władza wyznacza kto jest winny i jak powinien być ukarany a dopiero potem dorabia się do tego całą – z natury bełkotliwą – otoczkę prawną. To turanizm w czystej postaci i tak jak opisywał go gednialny Feliks Koneczny. Turanizm połączony z bizantynizmem to już prawdziwa hybryda dokładnie opisująca czym dziś staje się tuskizm. Właściwie Tusk mógłby być nieślubnym dzieckiem myślenia skompromitowanej acz ciągle znajdującej się w siodle frau von der Leyen i samego kremlowskiego gnoma Putina. Jego system łączy w sobie bowiem bizantynizm prusacki – znów tak jak trafnie opisywał go Koneczny – i turanizm w wersji 2.0 prezentowany dziś przez Putina ale także innych postsowieckich satrapów władających swoimi republikami. Tusk, z natury tchórz i kunktator, lubi przy tym ukryć się za którymś ze swoich dworaków. W ten oto – nieco przydługi – sposób przygotowuje opis sprawy Marcina Romanowskiego. Jej mechanika jest iście kremlowska z domieszką prusackiej zaciekłości i nie liczenia się z obowiązującym prawem. Tusk musiał widowiskowo dopaść jakąś ofiarę z wrogiego obozu politycznego wybrał więc na cel stosunkowo słabą i pozbawiona przywództwa Suwerenną Polskę (dawniej „Solidarną”). Ma ochotę rozszarpać jej twórcę Zbigniewa Ziobro – sęk jednak w tym, że Ziobro jest poważnie chory (a atakowanie chorego nie uchodzi w Polsce za chwalebne i to nawet wśród dewotów tuskizmu) i na dodatek nie ma żadnych dowodów na to, że popełnił jakiekolwiek sprzeczne z prawem kroki. Trzeba więc dopaść tego, kto może być łatwiejszym celem i po jego „politycznym trupie” dojść do byłego ministra sprawiedliwości. Jeśli nawet Romanowski chroniony jest immunitetem poselskim, to przecież kukłowaty Szymon Hołownia natychmiast tą przeszkodę zlikwiduje. Co innego gdy poważne zarzuty dotyczą senatora Grodzkiego, Gawłowskiego …no wtedy obowiązuje „doktryna Neumanna” i takich przestępców się po prostu nie rusza. Tak więc na cel został wzięty Romanowski i usłużne kazuzyperdy w prokuraturze nuże zaczęły wyszukiwać powód dla którego można go widowiskowo upokorzyć i pokazać głodnej gawiedzi stosowne scenki. Zapał i pośpiech spieszonych tuskowych kazuzyperdów nie wziął jednak pod uwagę faktu, że Romanowskiego może chronić jeszcze immunitet europejski wynikający z jego działalności w UE. Wydawało się, że precież komu jak komu ale Tuskowi europejskie immunitety nie będą w niczym przeszkadzały. Okazało się jednak, że nawet w tej mocno nadwątlonej przez marksizm maszynie prawnej UE nie da się zastosować putinizmu in statu nascendi. Trzeba jednak zachować pozory, którymi tuskiści nie męczyli sobie niewyszukanych umysłów. Wyszedł blamaż i skandal …i to na międzynarodowej arenie. Tusk po raz kolejny okazał się nieudolnym pachołkiem Brukseli. Otrzymał pewnie też informacje, że nie tędy droga bo wtedy może skompromitować się cały projekt. Słowem – po wprowadzonej właśnie europejskiej procedurze kontroli polskiego zadłużenia, jest to kolejny prztyczek w rozbisurmaniony – polską bezkarnością – nos Donalda Tuska. Oczywiście teraz nastąpi cały spektakl pokazujący, że dobry car nie wiedział co knują niedorzeczni urzędnicy. Nieznajomośc prawa szkodzi i to nie wynajętym kauzyperdom ani nawet ministrowi Adamowi Bodnarowi, który jest autorytetem prawnym jedynie dla najbadziej rozparzonych aktywistów lewicy, tylko właśnie samemu dyrygentowi tej hałastry – czyli Donaldowi Tuskowi. Przy okazji na jaw wychodzą szczegóły „prokuratorskiej strategii”, która była obliczona na to, że Romanowski tak przestraszy się spektakularnych działań kremloprokuratorów, że nie wytrzyma psychicznie i przyzna się do wszystkiego a szczególnie do tego czego nigdy nie popełnił. Tu szkoła prawa sprzymierzona z Tuskiem ma znakomite rodzinne wzorce sięgające jeszcze czasów gdy Katowice zwane były Stalinogrodem. Otaczające Tuska „autorytety” znakomicie pojmują szkołe prokuratora Andrieja Wyszyńskiego, wszak zarówno tatusiowie panów Sznepfa, Cimoszewicza i Kwaśniewskiego, jak też ojciec pani Holand mieli znakomite i to praktyczne doświadczenia z taką właśnie „prawną procedurą”. Romanowski miał płakać i wygłaszać oświadczenia a nie skutecznie się bronić od pomówień. Tu scenariusz nie dopasował się do rzeczywistości i cała wschodnio zalatująca szopka zwaliła się ze śmierdzącym jękiem pod nogi premiera Donalda.