Często kampanie reklamowe bądź propagandowe sterowane są w ten sposób, że karykaturalnie eksponują niechciane poglądy i tym sposobem odbierają im sens, poparcie i znaczenie. Tak – przenosząc język służb specjalnych – określić możemy wyrafinowane działania propagandowe sprowadzające w gruncie rzeczy naturalne i zdroworozsądkowe poglądy do mianownika nazizmu, ksenofobii czy faszyzmu. Taką technikę możemy określić mianem „fałszywej flagi”: wcielam się w przeciwnika i tak go karykaturyzuję aby stał się śmieszny i żałosny. Jak jednak określić kampanię prowadzoną w dobrej wierze, która ośmiesza kandydata…długo poszukiwałem nazwy dla takiej „techniki” i znalazłem, to działania „parszywej flagi”. To – wypisz, wymaluj – aktualna kampania głownych kandydatów do fotela prezydenta RP ale szczególnie Rafała Trzaskowskiego.
„Parszywa flaga” charakteryzuje się tym, że miłość wobec kandydata i nienawistne zaślepienie na argumenty strony przeciwnej skutkują niedźwiedzią przysługą wyświadczoną…właśnie ukochanemu wodzykowi, kandydatowi, ucieleśnieniu pieszczonych poglądów.
W dziejach Trzeciej RP zdarzało się to nader często. Wspomnijmy kampanię prezydencką skompromitowanego już dziś mocniej niż wtedy Tadeusza Mazowieskiego. Uwielbenie kręgów warsiawki i slepa nienawiść „yntelektualistów” wobec ludzi posługujących się zdrowym rozsądkiem przywiodły wówczas premiera Mazowieckiego do kompletnej klęski, w której przegrał drugą turę wyborów ze Stanisławem Tyminskim a Lech Wałęsa zdystansował go bez trudu. Agresywne wmawianie wyborcom, że inteligentni ludzie muszą głosować tylko na Mazowieckiego – stosowane przez Ruch Obywatelski Akcja Demokratyczna oraz michnikowszczyznę -sprawiło, że większość pokazała ideologom „parszywej flagi” figę i z przyjemnością zagłosowała przeciwnie do tego co wskazywali niemądrze zapiekleni „yntelektualiści”. W końcu po stronie Mazowieckiego pozostali jedynie zakompleksieni pretendenci do miana „modnych i nowoczesnych”. Kampania Mazowieckiego pokazała konstytutywne cechy „parszywej flagi”: wywyższanie się, dydaktyczny smrodek i snobizm tzw „wielkomiejskich dyżurnych autorytetów”. Przykładem debilizmu wręcz okazanego przez stronników Mazowieckiego było posądzenie go o związki z terroryzmem wygłoszone przez ówczesnego rzecznika jego sztabu wyborczego Adama Szostkiewicza, który posądził Tymińskiego o terroryzm na podstawie mylnych wskazań UOP dostarczonych przez Bartłomieja Sienkiewicza, gdy Toronto pomyliło im się z Trypolisem.
Kolejnym przykładem „parszywej flagi” jest choćby kampania prezydencka Bronisława Komorowskiego z czasów gdy przegrał on z kretesem wybory z Andrzejem Dudą. Tu znów swoją sentencją popisał się Adam Michnik bredząc o „zakonnicy na pasach” i pewności wygranej swojego faworyta. Jak pamiętamy stało się zgoła odmiennie do marzeń naczelnego „Gazety Wyborczej.
„Parszywymi flagami” stają się także wszelkie „listy autorytetów i wybitnych intelektualistów” z poparciem kogokolwiek. Można dziś z pewnością założyć nawet, że ten kogo hałaśliwie zacznie wspierać grono celebrytów i „ludzi kultury” spod kiecki choćby Agnieszki Holland notuje realnie spadek swoich wyborczych notowań.
Gdy więc spojrzymy dziś na kampanię Rafała Trzaskowskiego łatwo można zauważyć w niej niedźwiedzią aktywność ciągle tego samego towarzystwa. Wygląda na to, że „znani i lubiani” niczego nie nauczyli się nawet na przykładzie amerykańskiej klęski komunistki Kamali Harris. Ci ludzie ciągle wierzą w swoją sprawczą moc. Oto typowy inteligencik i rezoner z warsiawki zaczyna być pozowany na „swojego chłopa”, który i na targowisku się pojawi, aby zniżyć się do dialogu z Polakiem zwyklakiem. Trzaskowskiemu ktoś wyrządza ewidentną krzywdę pozując go nawet na sprzymierzeńca patriotycznej i katolickiej Polski. Ostatnio zaczęto nawet obsadzać prezydenta Warszawy w roli wyraziciela poglądów prowincji i swojego chłopa, który prezentuje krzepę i zdrowy rozsądek. Sam zainteresowany wypada w tej roli nieswojo i sztucznie.
Tu jednak należy się kilka cierpkich słów ludziom odpowiadającym za kampanię jego głównego przeciwnika Karola Nawrockiego. Bieganie i pokazywanie niewątpliwej krzepy nie może być główną nutą kampanii. Samo boksowanie (niestety wiem coś o tym) nie przekłada się także na siłę argumentów. To jednak materiał na zupełnie inną analizę.
Nawrocki bardziej naturalnie wypada w środowisku zwykłych Polaków niż Trzaskowski ale nie to przesądzi o sukcesie wyborczym. Tu potrzebne są zupełnie nowe tony.