Żyjemy w epoce, w której kłamstwo zostało uszlachcone i zyskało status „narracji”. Ot każdy ma prawo do swojej „narracji”. Kłamca zatem będzie bezczelnie kłamał…bo ma do tego prawo i jego kłamstwa będą miały taki sam – a często znacznie ważniejszy – status jak świadectwo człowieka rzetelnego i kierującego się prawdą. Ba, kłamstwo zyskało status oficjalnej sztuki marketingu i public relations. Są całe uczelnie przysposabiające swoich absolwentów do fachowego operowania przekształconymi faktami, półprawdami i oczywistymi kłamstwami. To epoka bezwstydnego kłamstwa, które już pozbyło się swojego bezwstydu i kroczy teraz w chwale nowoczesności i propagowania politycznej poprawności.
Nie możemy się w tym gubić a ni – tym bardziej – upadać na duchu i zniechęcać się. Oczywiście znam gorycz jaką przeżywa człowiek dający świadectwo prawdzie i z tego właśnie powodu prześladowany, skazywany a nawet wtrącany do więzienia. Prawda jest bowiem skromna, nie nosi najmodniejszych szat i nie uczestniczy w życiu głośnych postaci. Dziś polityk czyni cnotą własne zakłamanie i jeszcze się tym chełpi. Mówi: podziwiajcie jaki jestem skuteczny, to nic że kłamałem i będę kłamał, grunt, że te moje kłamstwa zyskują siłę zaklęć za którymi idą ludzie. Skąd wynika moc kłamstw w dzisiejszych czasach? Z wszechpotęgi mediów, które dawno już zatraciły swoja społeczną misję i dziś stały się jedynie potężnymi narzędziami propagandy w rękach ludzi, którzy są właścicielami tych mediów. Dziennikarze stracili już wstyd i zamienili się w watahę hien, które obszczekują i tropią tych, którzy stają się niewygodni dla dzisiejszych feudałów finansowych. Dziennikarze nauczyli się kłamać i manipulować od polityków a politycy nie ukrywają już nawet faktu, że ich profesja sprowadza się do wzbudzania emocji i schlebiania najniższym gustom. Świat – dzięki globalnej sile wielkich kombinatów medialnych i rozrywkowych – staje się własnością kłamców. Ludzie ci, dzięki psychologicznemu mechanizmowi redukcji dysonansu poznawczego także zatracili już zdolność rozróżniania pomiędzy kłamstwem i prawdą, pomiędzy dobrem i złem.
Zaczęło się od kpin nad pięknoduchostwem teologii i filozofii – wyszydzano je jako dziedziny kompletnie niepotrzebne do praktycznego życia. Filozofię pomału zamieniono na kloakę równoważnych, a więc pozbawionych jakiegokolwiek mechanizmu weryfikacyjnego teorii. Odebrano podstawy filozofii i logiki młodemu pokoleniu i tak „spreparowanych” ludzi wydano na pastwę barwnych świecidełek niedorzecznych teorii, intelektualnych guseł, które zaczęły być przedstawiane jako równoważne wobec ogromnego gmachu historycznego dorobku ludzkiej myśli i duchowej refleksji. Prawda została wyszydzona jako niemodna, niepraktyczna, nie służąca dla mitycznego „postępu”. Wprowadzono kompromitujące dla logiki zamienniki filozoficznej refleksji a cały dorobek teologii i duchowej refleksji odesłano do lamusa zacofania i przeszłości. Współczesny człowiek powoli staje się barbarzyńcą, który na powrót zaczyna wierzyć w magię, nielogiczne uporządkowania rzeczy i brak zatwierdzenia tego co spostrzega i o czym sądzi w istniejącym materialnie i duchowo bycie. Tym sposobem Bóg przestał być centrum etyki a duchowość została odczepiona od mechanizmów codziennego zachowania i podejmowanych w nim konkretnych wyborów. Oczywiście na miejsce osadzonego w logice i duchowym tropiźmie Boga podstawione zostały bóstwa początków cywilizacji: ziemia – Gaja, tolerancja rozumiana jako konieczność zgody na każdą bzdurę, dewiację i wynaturzenie. Odebrano nam prawo sądzenia o rzeczach i bytach, klasyfikowania ich pod względem etycznej i duchowej doniosłości. Człowiek został wprzęgnięty w maszynę konsumowania i wydalania. To mają być najgłębsze ośrodki jego naturalnej refleksji. Dziś więcej poradników dotyczy jedzenia i trawienia niż ułożenia krajobrazu wewnętrznych odczuć, dążeń i wartości. W ten sposób tradycyjny system działania społeczeństwa w błyskawiczny sposób się rozpada a każdy kto śmie mieć własne przemyślenia na ten temat natychmiast poddany jest ostracyzmowi, który wyklucza go z grona liczących się publicznie postaci.
Ojcem tego podstawionego świata jest zawsze ten sam demiurg, małpa udanie – w umysłach współczesnych ludzi – naśladująca Boga. Dziś świat przybrał swoje karykaturalne oblicze i powoli staje się „planetą małp”, z wszelkimi tego smutnego faktu konsekwencjami
Stoję obok ciebie szary człowieku przełykający łzy goryczy z powodu tego, że prawda – którą jeszcze znasz – jest dziś ustawiona na rynkowym pręgierzu i kpi z niej każdy błazen i przydrożny włóczęga. Stoję wraz z tobą w tłumie i w milczeniu spuszczam oczy w poczuciu dławiącej, pełnej goryczy bezsilności.
Jedno tylko może rozświetlić nasze widzenie: wejście do ciemnej świątyni – w porze gdy niewielu kręci się tam ludzi – upadek na kolana i głośne, pełne rozżalenia, westchnięcie.
– Panie daj mi rozum abym widział sprawy takimi jakie one są, wiarę, że mogę coś zdziałać i siłę abym codziennie ruszał w drogę mając przed oczami niezmienny cel. Obojętnie czy będą mnie obrzucać zgniłymi słowami daj mi siłę iść…i jeszcze jedno daj mi moc, która uchroni mnie od nienawiści wobec tych, którzy ze mnie szydzą i wymierzają mi razy. Nie moją bowiem rzeczą jest wymierzać sprawiedliwość. A teraz słucham…mów do mnie Mistrzu!