Gdzie tkwi tajemnica bezkarności grubych aferzystów?
Trzecia Rzeczpospolita stała się krajem, o którym kiedyś – na kartach historii pisanych przez przyszłe pokolenia – przeczytamy: to był kraj, w którym nie rozliczono do końca żadnej afery, nie wyjaśniono żadnej tragedii, nie rozświetlono żadnego nieformalnego układu, który sięgałby najwyższych pięter władzy. Panował w nim nieujawniony obyczaj, aby politycy, niezależnie od tego z jakiej pochodzą grupy, wzajemnie dbali o to, aby żadnemu z nich włos nie spadł z głowy.
Czy dla III RP jest to krzywdząca opinia, czy dla dzisiejszych elit władzy może to stanowić przedmiot wstydu?.
Z perspektywy roku 2021 trudno jeszcze o tym orzec, ale nie łudźmy się obecne mechanizmy nie pozostaną niezauważone dla badaczy, którzy „polski żywioł” będą starali się przeniknąć po wielu latach. Ucichną emocje, zbledną dzisiejsze napięcia i pozostanie…
Afera FOZZ
Każdy współczesny Polak wie, z grubsza, na czym polegała tzw „afera Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego”, której skutki (w postaci wielu fortun) trwają do dziś.
Sprytna próba cichego wykupu polskiego zadłużenia (jakie pozostało po epoce Gierka i Jaruzelskiego) za ułamek rzeczywistej wartości przemieniła się w źródło bezprawnego bogacenia się byłych oficerów służb specjalnych i ich figurantów. Szaber publicznych pieniędzy – w tej aferze – przybrał monstrualne i typowe dla tzw „transformacji” formy. Byli oficerowie wojskowej bezpieki, za pomocą zagranicznych agentów komunistycznych służb, wili sobie wiano na okres odchodzenia od „socjalistycznych form gospodarowania”, który cechował się wymianą legitymacji PZPR na książeczki czekowe. Kto – po częściowym i krwawym (Falzmann, Pańko) odsłonięciu kulis FOZZ poniósł prawne konsekwencje kradzieży?
Ot pionek tej operacji – Grzegorz Żemek, który zresztą solidnie (i życionośnie) milczał przez wszystkie miesiące swojej odsiadki. Nigdy wyroki sprawiedliwości Trzeciej RP nie dosięgły ludzi, którzy projektowali tą operację i potem nadzorowali jej rozliczenie.
Art. B
Prawdopodobnie (niestety nie mam na to twardych dowodów) afera Art. B, której głównymi aktorami byli Bogusław Bagsik i Andrzej Gąsiorowski, nie wydarzyłaby się gdyby nie dwie okoliczności: słabość polskiego państwa i warunki przeprowadzenia tzw „Aliji”, czyli zorganizowanej akcji masowej emigracji obywateli pochodzenia żydowskiego z terenów dawnego ZSRR do Izraela. W polskim piśmiennictwie historycznym ta operacja uzyskała miano „operacji MOST”. Podejrzewam nawet, że w tym kontekście, ciekawym rozszyfrowaniem nazwy Grom jest interpretacja: Grupa Realizacji Operacji Most. Poznałem obu głównych aktorów tej afery i mam przeświadczenie, że ich „śmiałe operacje bankowe” nie byłyby możliwe bez wsparcia potężnych sił specjalnych, które działały w zupełnie innym teatrze działań niż „polski system bankowy”. Tu znaleziono jedynie środki na finansowanie dużej operacji.
Pozostaje pytanie: czy i w tej aferze – poza Maciejem Zalewskim – odpowiedzialność karną poniósł znaczący uczestnik polskiego życia politycznego?!
Nie, a przecież umoczonych w niejasne układy z aferzystami było wtedy wielu aktywnych do dziś działaczy politycznych.
SKOK Wołomin
Dziś już wiemy, że cała historia tej kasy to powiązania ze służbami specjalnymi i znanymi politykami ze wszystkich stron politycznego układu. W aferę związaną z upadkiem kasy SKOK Wołomin wmieszani są także znani dziennikarze, finansiści, celebryci, ludzie mediów a także osoba, która w pewnym momencie była nawet rzecznikiem prezydenta RP. Przepadło niemal dziesięć miliardów złotych i właściwie nikt znaczący za to nie poniósł kary . Aresztowani zostali, co prawda, członkowie władz SKOK Wołomin, ale wszyscy znajdują się już na wolności. Właśnie trwa pozbywanie się niewygodnych dokumentów i masy spadkowej po tej instytucji. Za aferę nie odpowiedział żaden polityk ani wysoki oficer służb specjalnych. A bez ich wsparcia działania SKOK Wołomin byłyby po prostu niemożliwe. Ba, bezkarni pozostali nawet ci, którzy brali w SOK Wołomin wysokie pożyczki i nigdy ich nie zwrócili.
Prywatyzacja i budowa autostrad
Większość tzw „transformacji” dokonywanych w polskiej gospodarce po 1989 roku nosiła znamiona czynów przestępczych. Dobre fabryki i zakłady pracy sprzedawane były często poniżej wartości majątku trwałego i gruntów jakimi dysponowały. Często też przejmowała je zagraniczna konkurencja tylko po to aby je wygasić i zniszczyć, zdobywając w ten sposób rynek zbytu na swoje produkty. Większość świadomych obywateli do dziś może wskazać autorów tych przestępstw, którzy jednak wciąż pełnią lukratywne funkcje. Nikt z nich nie poniósł najmniejszych konsekwencji
Podobnie było z wejściem do PZU nieznanej i słabej finansowo grupy Eureko, która dzięki temu wzbogaciła się – na państwie polskim – o kilkadziesiąt miliardów złotych.
Afera paliwowa i gazowa
Afera paliwowa przyniosła miliardy złotych oficerom służb specjalnych i wojska nigdy jednak jej sprawcy nie ponieśli konsekwencji prawnych. Nawet aresztowani przez prokuraturę gangsterzy i aferzyści niższego szczebla rychło opuścili areszty i otrzymali wywalczone w sądach odszkodowania. Nikt z polityków i oficerów powiązanych z wielomiliardowymi wyłudzeniami, jakie miały miejsce w czasie tej afery, nie otrzymał nawet prokuratorskich zarzutów.
Był w Polsce moment, za rządów Leszka Millera, gdy nasze władze podpisały wielomiliardowy kontrakt na dostawy gazu do Polski z klasycznym rosyjskim gangsterem Siemionem Mogilewiczem. Na dodatek działo się to w momencie gdy Mogilewicz był na całym świecie poszukiwany przez amerykańskie FBI za ogromne wyłudzenia i malwersacje na giełdzie w USA i w Kanadzie. Zrobiłem o tej skandalicznej i poniżającej Polskę sprawie film, który wielokrotnie był nagradzany jednak znowu nikomu ze świata politycznego nie spadł – w wyniku tej afery – włos z głowy. Niemrawe śledztwo, które toczyło się w katowickiej prokuraturze umarło śmiercią naturalną, podobnie jak dochodzenia we wszystkich dużych aferach po 1989 roku.
Smoleńsk
Wydawało się, że katastrofa smoleńska przyniesie nieco otrzeźwienia dla politycznych elit nad Wisłą. Minęło jednak jedenaście lat od tego wydarzenia i nie tylko nie znamy ostatecznej wersji przebiegu wydarzeń z 10 kwietnia 2010 roku, ale nawet ludzie, którzy doprowadzili do tej tragedii a potem uniemożliwiali prowadzenie normalnego śledztwa nie ponieśli żadnych konsekwencji prawnych. Nie wdając się w dyskusję trwającą wokół tego wydarzenia można jedynie zauważyć, że powszechny brak odpowiedzialności ludzi ze szczytów władzy, który w Trzeciej RP stał się normą, doprowadził właśnie do tragedii i blamażu polskiego państwa.
Tak czy owak wyjdzie Nowak
W kontekście wielu innych afer pewnym zdarzeniem unikalnym było aresztowanie Sławomira Nowaka jednego z najbliższych współpracowników Donalda Tuska. Nowak znalazł się w nielicznym gronie polityków, którym – w pewnym momencie – nakazano odosobnienie. Sprawę Nowaka pewnie zamieciono by w kąt, tak jak inne – może nawet bardziej gdyby nie fakt, że przestępstwa za które został aresztowany dokonał na Ukrainie i to tamtejsze służby namierzyły jego działania. Polskim organom nie wypadało więc odesłać sprawę ad calendas grecas.
Jednak gdy tylko sprawa nieco ucichła Nowak został, przez sąd, zwolniony i natychmiast rozpoczął rytualny taniec skrzywdzonej niewinności