STRONA GŁÓWNA / AKTUALNOŚCI / NIEWOJENNE SKUTKI WOJNY

Niewojenne skutki wojny



Wojna na Ukrainie ujawniła wieloletnie zaniedbania polskich władz w wielu dziedzinach. Przede wszystkim jednak obnażyła brak rozumnie pomyślanej polskiej polityki zagranicznej.


Działania dyktowane jedynie emocjami i fałszywymi rachubami, w których najbardziej mobilizującym czynnikiem były emocje i liczenie na „wdzięczność” nie przyniosły i nie mogły przynieść spodziewanych efektów. Ukraina – pomimo wojennego rozgardiaszu – zachowuje się o wiele bardziej racjonalnie niż politycy w Polsce, którzy odpowiadają za najbardziej newralgiczne działania.
Do Polski wpuszczono – bez odpowiednich procedur filtracyjnych – każdego kto chciał przyjechać z Ukrainy. Do dziś też utrzymuje się fikcję, w myśl której każdy przybysz z Ukrainy traktowany jest jako wojenny uchodźca i asygnuje się na jego utrzymanie i zasiłki socjalne ogromne pieniądze z budżetu państwa. Tymczasem przecież jest oczywistym, że wojna trwa na wschodzie Ukrainy i nie dotyczy terenów Ukrainy Zachodniej, skąd właśnie pojawiło się setki tysięcy „uchodźców”, którzy pobierają pieniądze przeznaczone dla osób prawdziwie potrzebujących.
Raporty polskiej policji niezbicie pokazują, że takie działania znacznie obniżyły poziom bezpieczeństwa polskich obywateli i wprowadziły wewnątrz naszego społeczeństwa mnóstwo zamieszania. Wielokrotnie zwiększył się przemyt ludzi, broni i narkotyków, którym kierują ukraińskie bandy kryminalne. Na potęgę także dochodzi do fałszerstw dokumentów tożsamości i praw jazdy, które wykorzystywane są przez kierowców kilku firm posługujących się aplikacjami telefonicznymi. Mamy także do czynienia z gangami fałszerzy pieniędzy co prowadzi do sporych zagrożeń nie tylko natury kryminalnej ale przede wszystkim ekonomicznej. Nasza policja otwarcie daje do zrozumienia, że nie kontroluje dostatecznie żywiołu ukraińskiej przestępczości, który pleni się nad Wisłą. Na razie większość aktów kryminalnych dotyczy społeczności ukraińskiej ale jest tylko kwestią czasu gdy ukraińskie bandy zabiorą się za dokuczanie także Polakom.
Niestety nie wykorzystaliśmy należycie faktu, że w Polsce zjawiły się tysiące specjalistów rozmaitych branż z Ukrainy. Inne kraje – Francja, Niemcy, Skandynawia – bez przeszkód wyłuskują z fali uchodźców lekarzy, inżynierów, informatyków i specjalistów z innych poszukiwanych dziedzin i oferują im warunki o wiele lepsze niż w Polsce, co sprawia, że ludzie ci zasilają tamtejsze rynki pracy. Niedługo w Polsce pozostaną osoby o najmniej interesujących profesjach i zdolnościach, które będą jedynie obciążeniem dla naszego budżetu. Tyle niestety mówią tzw „twarde dane” i sytuacja ta nie ma nic wspólnego z moralną oceną rosyjskiej agresji na niepodległy kraj oraz polskim stosunkiem do przyszłości Ukrainy.
Niestety to nie wszystko. W tej chwili niesłychanej presji ekonomicznej podlega polskie rolnictwo. Nie byliśmy w żaden sposób przygotowani do obsługi ukraińskiego tranzytu płodów rolnych, który – z powodu blokady portów i części dotychczasowych szlaków – został przekierowany do Polski. Państwo polskie nie dysponuje żadną poważna firmą, która mogłaby skontrolować i ogarnąć ogromne ilości ukraińskich płodów rolnych, które wjeżdżają zza naszej wschodniej granicy. Wszelkie rachuby ekonomiczne polskich rolników wzięły w łeb bowiem pojawiły się na naszym rynku ogromne ilości produktów rolnych, które co prawda nie spełniają standardów jakościowych ale są o wiele tańsze niż efekty pracy naszych rolników. Zamiast nadzorować sprawny tranzyt i eksport ukraińskiego zboża, owoców, mięsa, miodu etc dopuściliśmy do obniżania cen na naszym rynku i przejmowania części dystrybucji przez ad hoc powoływane grupy spekulacyjne. Okazało się też, że nasze porty opanowane są przez komercyjne firmy spedycyjne, które prowadzą własną – niezależną od polskich interesów strategicznych – politykę. W rezultacie zamiast solidnie zarobić na tranzycie ukraińskich płodów rolnych dopuściliśmy do zdestabilizowania naszego rynku i narażenia naszych producentów rolnych na ogromne straty.
Przy okazji wyszedł na jaw fakt, że polskie władze działają bardziej pod dyktando polskich oligarchów rolnych niż zgodnie z interesem milionów rolników prowadzących własne gospodarstwa rolne. Już dawno Polacy utracili kontrolę nad największymi detalicznymi sieciami spożywczymi do dziś jednak nie mogę zrozumieć dlaczego na przykład ponad osiem tysięcy sklepów ciągle należących do Gminnych Spółdzielni Rolniczych nie zostało jeszcze połączonych w jedną wielką, polską sieć dystrybucyjną. Tylko w czasie rządów PiS mieliśmy już pięciu ministrów rolnictwa i każdy z nich miał własny pomysł na ratowanie polskiego rynku rolnego. Sytuacja z nielegalną sprzedażą ukraińskich płodów rolnych na polskim rynku pokazała skalę zamieszania i dezorganizacji, jaka panuje w tej dziedzinie.
Na dodatek grupy posłów w naszym parlamencie zachowują się jak lobbyści zagranicznych koncernów i oligarchów ze Wschodu. PiS wprowadził słuszne ograniczenia obrotu polską ziemią i muszą one być zdecydowanie egzekwowane! Co z tego kiedy inna grupa posłów lobbuje właśnie za ustawą o tzw „fundacjach rodzinnych”, która może pozwolić na obejście przepisów zakładających obostrzenia przy zakupie polskiej ziemi przez obcokrajowców.
Na polskim rynku już zaczęli działać ukraińscy oligarchowie i efekty ich wysiłków na pewno nie będą budujące dla naszego rolnictwa – przypomnę że jedynego działu naszej gospodarki, w którym utrzymaliśmy zatrudnienie i polskie interesy.
Wybaczcie, że dziś cały felieton utrzymałem w dość minorowym nastroju, ale sytuacja jest zbyt poważna aby bawić się w publicystyczne ornamenty i uprawiać propagandę. Każdy Polak powinien dziś interesować się tym jakie efekty przynosi wojna na Ukrainie i jej ekonomiczne, demograficzne, polityczne i kulturowe aspekty. Na naszych oczach Polska się gwałtownie zmienia – oby nie były to zmiany, których będą żałować – bez możliwości naprawy – nasze dzieci.