Przyjazd kanclerza Olafa Scholza do Warszawy uświadomił mi jak wielkie zmiany zaszły właśnie w Polsce. Zupełnie otwarcie osuwamy się w stan całkowitego uzależnienia od Niemiec a premier Polski pan Donald Tusk zupełnie otwarcie uznaje zwierzchność Berlina nad sobą. Mniej obchodzą mnie przy tym bałamutne zapewnienia kanclerza o odpowiedzialności Niemiec za ludobójstwo w Polsce i bezczelna propozycja otwarcia w Berlinie Polsko – Niemieckiego domu, który rzekomo miałby służyć dokumentowaniu dziejów II wojny światowej. Czuję w tym podstęp, który będzie zmierzał do przyspieszenia zmiany kursu wykładanej w Polsce historii a jednocześnie będzie prał Niemcy z resztek odpowiedzialności za popełnione przez siebie zbrodnie.
Od dawna zresztą trwa proces prania niemieckich zbrodniarzy z winy i odpowiedzialności za rozpętaną wojnę. Miejsca kaźni zamieniane są na „parki pamięci i tolerancji” a Niemcy otwarcie przejmują nad tymi placówkami pieczę. Dzieje się tak nieformalnie i często pod auspicjami fundacji posługujących się pieniędzmi niemieckich służb specjalnych.
Ostatnie wydarzenia w Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku uzmysławiają skalę historycznej agresji jaka spotyka nas ze strony Niemiec. Polacy już coraz mniej – w tym wykładzie – są ofiarami a coraz częściej niecywilizowanymi sprawcami i pomocnikami mitycznych „nazistów”. Od dawna wykradane są przez niemieckie instytucje wszelkie oryginały dokumentów źródłowych obrazujących niesamowitą skalę niemieckich zbrodni popełnionych na Polakach. Organizuje się w RFN rzekome wystawy i sympozja, na które „wypożycza” się oryginały dokumentów z polskich placówek tylko po to aby te dokumenty nigdy już nad Wisłę nie wróciły. Dowody zbrodni giną, gdzieś się zapodziewają i nigdy już do Polski nie wracają.
Mogę sobie zatem wyobrazić sytuację gdy pewnego dnia Niemcy wszystkiego zaczną wypierać a my pozostaniemy bez żadnych dowodów ich wojennego „dokonań”.
„Polsko – Niemiecki Dom” w Berlinie może umożliwić zatem hurtową już kradzież historycznych dokumentów z Polski, tak aby potem obciążyć Polaków winą za 100 urojonych Jedwabnych.
Cała ta historyczna agresja ze strony RFN przebiega teraz niemal bez żadnego oporu ze strony polskiego świata polityki. Mnożą się urzędnicy i oficjele, który za niemieckie euro, są gotowi poświadczyć największe kłamstwa i manipulacje. Zniknie dokumentacja, znikną miejsca upamiętniające niemieckie obozy koncentracyjne a z Auschwitz uczyni się pomnik męczeństwa jednego tylko narodu, który na dodatek był męczony przy udziale i znacznym sprawstwie Polaków.
Może dzisiaj brzmi to jeszcze ciągle abstrakcyjnie ale tak czytam założenia „niemieckiej polityki historycznej” sprzymierzonej z „narracjami” rosyjską i izraelską.
Ursula von der Leyen sama wywodzi się z rodu niemieckich militarystów i stale popierana jest przez Donalda Tuska. Premierem Polski znów jest człowiek mający wyraźny kompleks niższości wobec Niemiec.
Niemcy zresztą zrobiły wszystko aby zamieszać się w polskie wybory i przeforsować jego kandydaturę na premiera. To stan nie tylko niebezpieczny dla polskiej suwerenności ale po prostu uwłaczający wszystkim tym, dla których polska duma i pamięć o prawdzie historycznej są istotne.
Przyjęcie Scholza w Warszawie wyglądało jak wizyta głowy państwa kolonialnego w zarządzanym przez siebie kraju podległym. I nie ma w tym grama przesady, wystarczy przeanalizować obrazy, treść oficjalnych wypowiedzi i wynikające z tego bardzo praktyczne konsekwencje.
Niemcy są dziś zbyt słabe aby odgrywać dominującą rolę w światowej polityce ale także są zbyt silne dla słabnącej Europy. Tu rozpychają się z iście teutońską butą. Widać, że w Niemczech odżywają wszelkie najgorsze tendencje pozwalające na niemiecka megalomanię wobec sąsiednich narodów. Jeżeli zestawimy to z zielonym światłem, jakie dla Niemiec zapalił prezydent USA Joe Biden, możemy dopiero w pełnym wymiarze ujrzeć zagrożenie jakie płynie dla polskiej suwerenności z aktualnej polityki Bundesrepublik.
Nic już na kontynencie nie hamuje zapędów niemieckich do kolonizowania Europu Środkowej i Wschodniej a każdy dzień sprawowania władzy przez Donalda Tuska dewastuje nadzieje na polską suwerenność. Tusk praktycznie unieważnił już wszelkie prorozwojowe projekty (CPK, elektrownie jądrowe, rozbudowa polskich portów) jego polityka niszczy największe firmy – tylko patrzeć jak Poczta Polska i PKP Cargo będą jawnymi bankrutami, które będą mogły być wykupywane przez firmy niemieckie i ukraińskie (Ukraina w tym wypadku jest wyłącznie wykonawcą niemieckich koncepcji ekspansji).
To wszystko widać i nie potrzeba wielkich zdolności analitycznych aby przewidzieć skutki takiego działania. Niemieckie media w Polsce, kapitał niemieckich fundacji, wpływy BND (nieujawnieni agenci Stasi i służb RFN) oraz międzynarodowe szczucie niemieckich kół politycznych na niepodlegle myślących polskich polityków przyniosły realne efekty nad Wisłą.
Tracimy niepodległość i trzeba o tym głośno mówić niezależnie od tego czy spotka się to agresją przepłaconych tzw „kół opinii publicznej” i agentury wpływu, która opanowała nie tylko wiodące media ale także uczelnie i dużą część naszego świata politycznego.
Niemieckie szaleństwo szkodzi całej Europie jednak najbardziej niebezpieczne jest dla sąsiadów Republiki Federalnej.