Opis przypadku
Właśnie leży przede mną wyrok skazujący wydany przez sędziego Jacka Tyszkę w procesie z Ringer Axel Springer. Sędzia Tyszka uznał mnie winnym naruszenia dobrego imienia koncernu. Najpierw – paradujący w koszulce „Konstytucja” – sędzia był chory a następnie po cichu i bez powiadomienia mnie wydał zaocznie wyrok w tej sprawie i nie miał nawet odwagi aby go ogłosić w mojej obecności.
Strach przed Polakami
Tyszka po cichu uznał, ze co prawda wszystkie okoliczności historyczne, na które się powołałem, były prawdziwe: Axel Springer – założyciel koncernu był bardzo spolegliwy wobec hitlerowców a po wojnie, w swoich firmach, zatrudniał byłych nazistów i wiązał się z esesmańskimi rodzinami, to jednak – zdaniem sędziego – Tyszki dopuściłem się naruszenia dobrego imienia koncernu.
Sędzia Tyszka nakazał mi publiczne przeproszenie koncernu Ringer Axel Springer. Przypuszczam, ze strach sędziego Tyszki przed publicznym ogłoszeniem tego wyroku był jak najbardziej uzasadniony bowiem na każdej rozprawie towarzyszył mi zawsze tłum polskich patriotów, którzy domagali się od wystraszonego sędziego rzetelności i sprawiedliwości w jego postępowaniu. Korzystając więc z pandemii sędzia Tyszka wydał swój wyrok w ciszy gabinetu i zaocznie nie narażając się na spojrzenie w oczy Polakom, którzy zawsze mi w sądzie towarzyszyli: moim widzom, słuchaczom i czytelnikom.
Męstwo sędziego
Oczywiście odwołam się od tego zaskakującego i oburzającego ( w mojej opinii) wyroku i nie pozwolę sędziemu Tyszce na pozostawanie w błogim cieniu anonimowości. Całe postępowanie dowodowe doprowadziło do bezsprzecznego udowodnienia związków Axela Springera z byłymi nazistami, z tym nawet nie polemizował, przejęty „konstytucją”, sędzia Tyszka. Za każdym też razem zarówno przedstawicielom niemieckiego (wówczas) koncernu jak i wystraszonemu sędziemu o faktach historycznych przypominał zgromadzony w sądzie tłum Polaków. Można więc stwierdzić, że fizycznie, w sądzie, sędzia Tyszka był pod polską presją. Kiedy jednak – z wyraźną ulgą – obwieścił zakończenie postępowania i udał się chorować, presja ta nie była już tak odczuwalna. Zapewne tak też było gdy zaocznie wydawał swój „wyrok” i pisał do niego uzasadnienie. Wtedy presji Polaków nie odczuwał, pozostaje jednak pytanie: czy nie odczuwał wtedy żadnej presji?
Sędzia Tyszka nie zdecydował się na spojrzenie mi w oczy. Swój wyrok wydał zdalnie, korzystając z pandemicznych okoliczności.
Polska presja?
Od początku swojej walki z niemieckim koncernem i służącą mu kancelarią Zięba – Kochański mogłem liczyć jedynie na tłumy polskich patriotów, którzy w ten sposób chcieli mnie wspierać i mi pomagać. Paradoksem jest w tym wszystkim fakt, że niejaki Krzysztof Zięba do dziś uchodzi za bliskiego znajomego prezydenta Andrzeja Dudy. Co prawda nie istnieje już jego wspólna z Kochańskim kancelaria prawna, jednak fakt, że podjął się służenia niemieckiemu koncernowi i prowadził przeciwko mnie sprawę sądową pozostaje bezsporny.
Po pierwszych rozprawach stałem się nawet obiektem napaści ze strony telewizji publicznej, napaścią tą sterował pewien funkcjonariusz telewizyjny, który nigdy nie może uchodzić nawet za erstatz dziennikarza. Paradoks losu polega jednak na tym, ze właśnie ów funkcjonariusz także wszedł w sądową kolizję z koncernem Ringer Axel Springer. Fakt ten jest istotny dla mojej decyzji, o której napiszę za moment.
Niedawno zostałem zaproszony na posiedzenie sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu. Tam wraz z kilkoma innymi dziennikarzami, którzy także mają sprawy sądowe z Ringer Axel Springer, miałem opowiedzieć o przebiegu sądowych zmagań o wolność słowa, którą niemiecki (wówczas) koncern usiłował sądownie ograniczyć. Na posiedzenie tej komisji został jednak zaproszony także wspomniany już funkcjonariusz telewizji publicznej, który – w mojej opinii nie jest dziennikarzem. Nie chcąc być stawiany w jednym szeregu z tą postacią odmówiłem uczestniczenia w posiedzeniu tej komisji. Wnioski z tego posiedzenia, z którymi zapoznałem się ex post, także nie sprawiły bym uznał, że moja obecność w sejmie tego dnia miała sens.
W czasie procesu z niemieckim koncernem nie doświadczyłem pomocy ze strony żadnego organu państwa polskiego. Towarzyszyło temu jedynie zainteresowanie ze strony Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, którego przedstawiciel kilkukrotnie – w charakterze obserwatora – uczestniczył w rozprawach. Ostatecznie w polskim sądzie, w majestacie polskiego prawa, przy pełnym dowiedzeniu przed sądem prawdy o historycznych powiazaniach firm założyciela koncernu Axela Springera z byłymi nazistami oraz o konformistycznej postawie samego Springera w czasie trwania Trzeciej Rzeszy, zostałem zaocznie skazany na uwłaczające prawdzie historycznej przeproszenie koncernu.
Wyrok …
Podstawą do wydania tego wyroku było jedno nieprecyzyjne zdanie, w którym założony w 2003 roku dziennika „Fakty” (wydawany przez koncern Springera) powiązałem z kontekstem historycznym. Zdanie to sprostowałem publicznie : „Fakt, wyraziłem się nieprecyzyjnie, bowiem nie jestem idiotą i wiem, że gazeta „Fakt” powstała w 2003 roku, a więc „Fakt”, jako tytuł nie może być związany z czymkolwiek co może się kojarzyć z nazizmem (…) poza firmą która go wydaje Ringier Axel Springer, a wcześniej Axel Springer. Ja przypomnę dla tych, którzy maja słabe wiadomości z historii albo nie odrobili lekcji z czasów II Wojny Światowej, że Axel Cesar Springer urodził się w 1912 roku. W czasie III Rzeszy był już dziennikarzem prasy lokalnej, ale dziennikarzem. I teraz możemy się zastanowić: czy można było być dziennikarzem w III Rzeszy nie służąc w żaden sposób systemowi III Rzeszy? (…) I drugi fakt trzecia żona pana Axela Cesara Springera – Anne Marie była córką generała SS Wernera Lorenza, człowieka skazanego w procesach norymberskich na 20 lat więzienia za zbrodnie dokonane w czasie II Wojny Światowej. To tylko kilka faktów, które warto podać gazecie „Fakt” i prawnikom gazety „Fakt” dla wyjaśnienia dlaczego kilka „komentarzy” temu tak ostro wypowiedziałem się o niemieckich mediach w Polsce. Podkreślam jeszcze raz nie jestem idiotą i nie mogę kojarzyć tytułu „Fakt” z nazistowską przeszłością bowiem tytuł „Fakt” narodził się w 2003 roku, więc jeżeli ktokolwiek został wprowadzony w błąd takim skrótem to przepraszam. Natomiast nadal uważam, że niemieckie media w Polsce wydawane przez wydawnictwa powiązane z Axel Springer (…) mają haniebne, brunatne karty w swojej przeszłości”
Po tak sformułowanych wyjaśnieniach i przeprosinach za brak precyzji w publicystycznej wypowiedzi i po przedstawieniu lawiny faktów historycznych udokumentowanych odpowiednimi – poważnymi – publikacjami historycznymi sędzia Tyszka uznał mnie za winnego zniesławienia niemieckiego koncernu, który w czasie trwania procesu stał się już własnością amerykańskiego funduszu inwestycyjnego, który odkupił większościowy pakiet akcji od wdowy po Axelu Springerze. Sąd nie zgodził się także na powołanie całego szeregu poważnych świadków, którzy mogliby potwierdzić i pogłębić publiczną wiedzę o związkach Axela Springera z reżimem III Rzeszy i nazistami, którzy po wojnie pracowali w jego wydawnictwach.
Co ciekawe sędzia Tyszka przyznaje mi – w uzasadnieniu wyroku – rację historyczną i sam przychyla się do tezy o związkach Springera z byłymi nazistami, jednak w treści wyroku nie znajduje to żadnego odbicia. Sądzia Tyszka nakazał mi po prostu przeproszenie koncernu za naruszenie jego dobrego imienia. Rozumiem, że sędzia Tyszka obawiał się publicznie ogłosić taki wyrok na Sali sądowej bowiem całe postępowanie i dowody w trakcie tego postępowania przedstawione wskazywały, że miałem pełne prawo do historycznej oceny związków tego wydawnictwa z ludźmi o brunatnej, nazistowskiej przeszłości.
Jak widać interwencja poselska i zainteresowanie sejmowej komisji próbami wprowadzania przez RAS sądowej cenzury w Polsce i kneblowaniem wolności słowa są wyraźnie spóźnione. Sędzia Tyszka zdążył mnie już za to skazać i pozostaje mi jedynie dalsza walka przed sądem apelacyjnym przy niezawodnym poparciu setek polskich patriotów, którzy zjawiali się na kolejnych rozprawach i którym jedynie jestem winien wdzięczność za wsparcie i podtrzymywanie mnie na duchu w czasie ponad trzech lat sądowej batalii, która jak na razie zakończyła się wyrokiem skazującym wydanym przez warszawskiego sędziego Jacka Tyszkę.