Jeśli ktoś myśli, że publicysta tryumfuje gdy okazało się, że miał rację – to bardzo się myli.
Często bowiem autor felietonów tak konstruuje swe cyniczne puenty, aby uwrażliwić na coś czytelników, obudzić ich z komfortowej drzemki.
Przyznam, że od kilkunastu lat tak miewam, że moje najgorsze przewidywania – które czasem wbrew sobie umieszczam w moich felietonach – niestety stają się rzeczywistością. Piszę: „niestety” bo chciałbym aby one nigdy nie oblekły się realnymi faktami. Lepiej nie mieć racji niż przewidywać biedy, katastrofy, klęski. Nie sposób jednak milczeć gdy one właśnie stają na końcu każdej logicznie przemyślanej drogi, gdy nie sposób inaczej oszacować zdarzeń i szans. Bycie Kasandrą, choćby i publicystyczną, z której na dodatek wyśmiewają się tuzy tzw mainstreamu, nie jest wcale zajęciem miłym i przynoszącym satysfakcję. Jednak elementarna uczciwość i umiejętność logicznego łączenia zjawisk stawiają przed człowiekiem obowiązek mówienia także co z tego wynika i jakie wydarzenia – w związku z tym – mogą nas oczekiwać w najbliższej przyszłości.
Kiedy panowała w Polsce moda na tzw „reset i odprężenie „ w stosunkach z Rosją nieustannie przestrzegałem, że nic z tego nie będzie i stawanie przed Moskwą na baczność nie przyniesie nam ani szacunku ani żadnego znaczącego sukcesu. Ruski wziął to co mu wystawiono a na resztę demonstracyjnie się zdefekował. Byłem wtedy jednym z nielicznych, którzy to przewidywali i głośno przed takimi efektami przestrzegali. Potem, gdy bycie płytko i propagandowo antyrosyjskimi zaczęło przynosić profity nagle rozległ się chór tych, którzy wcześniej burzliwie klaskali.
Potem przyszła pora dziwacznej „pandemii”, którą – coraz więcej na to wskazuje – rozpętano celowo i posłużyła ona w sprawdzeniu metod masowej tresury społecznej. I znów chór propagandystów jął obszczekiwać z entuzjazmem każdego, kto nawoływał do myślenia i oceny faktów w oparciu o najprostsze zasady racjonalności i zdrowego rozsądku. Wtedy stałem się niemal wrogiem publicznym całego mainsteamu. Główne media i ich pożyteczni agitatorzy nawoływali do masowych szczepień, upodlania się noszeniem tkanin na ustach i do prześladowania tych, którzy nawoływali do zastanowienia się nad sensem zbiorowej histerii. Teraz okazało się, że co najmniej ponad sto tysięcy ludzi zostało zaszczepionych zepsutymi szczepionkami, które nie spełniały żadnych norm sanitarnych i mogły narazić pacjentów na spore powikłania zdrowotne. Wyszło na jaw, ze zmarnowano lub rozkradziono setki milionów złotych a zakaz wchodzenia do lasów czy do parków graniczył z największą z możliwych głupotą. Kolejne raporty pokazują skalę zbiorowej manipulacji, w której brali udział przekupieni naukowcy, „autorytety” na zawołanie i propagandyści wielkich firm farmaceutycznych udający dziennikarzy i ekspertów. To widzą już nawet ci, którzy do tej pory niczego nie chcieli zauważyć. Powoli też nikt nie ma już śmiałości wpierać ludziom bzdury o tym, ze choroba Covid 19 ma swoje źródło na mokrym targu w chińskim mieście Wuhan. Był jednak czas gdy jako jedyny pisałem o tym, że ta hipoteza nie spełnia żadnych reguł racjonalnego dyskursu i należy szukać przyczyn masowej choroby zupełnie gdzie indziej – w laboratorium w Wuhan a wcześniej w nadzorowanych przez Antony Fauciego badaniach nad uzłośliwianiem patogenów nietoperzy. Ci, którzy wtedy wyzywali mnie od najgorszych i usiłowali ośmieszyć, dziś spokojnie powtarzają moje teorie udając, że zawsze tak myśleli i sądzili. W sferze publicznej nie istnieje już zatem najmniejsze nawet uczucie wstydu i krańcowej kompromitacji. Kłamcy udają prawdomównych i cóż możemy im zrobić.
Bardzo chciałem wreszcie mylić się w ocenie polskiej polityki zagranicznej wobec Ukrainy i Ukraińców w obliczu agresji ze strony Rosji. Ostrzegałem, że bezrozumne kierowanie się emocjami przyniesie Polsce więcej szkody niż pożytku. Niestety trwała wtedy kanonada popularyzatorów pandemicznego sanitaryzmu, którzy naraz stali się zajadłymi tropicielami „ruskich onuc”, szpiegów ruskich i za nic nie dawali sobie wytłumaczyć, że to wszystko skończy się żałośnie. Ukraina wzięła co się dało, wpuściliśmy do Polski mnóstwo rosyjskich szpiegów, zakonspirowanych jako Ukraińcy, wreszcie napłynęło do Polski tysiące wyłudzaczy i przestępców, którzy do dziś żywią się wypracowanymi przez miliony pracowitych Polaków środkami. Nie będziemy – jako polskie państwo – robili na Ukrainie żadnych wspaniałych interesów, gdyż tam role są już dawno rozdane i Warszawie nie przypadła tam żadna znacząca pozycja! Nie będziemy także mieli pożytku ze zmian struktury społecznej naszego kraju, gdyż już wybuchają konflikty i będą się one nasilać w miarę jak ukraińska mniejszość będzie miała nad Wisłą coraz więcej uroszczeń.
Pisząc to wszystko chce podkreślić jedynie jedną myśl: to nie ja jestem przenikliwy, to wokół nas trwa taki hałas powodowany przez tchórzy i manipulatorów, że trudno usłyszeć po prostu logiczny głos. Przewidywanie zdarzeń, które tu opisałem nie wymagało ani nadzwyczajnych przymiotów umysłu, czy też bardzo specjalistycznej wiedzy – ot wystarczyło zachować odrobinę przyzwoitości.
Szczerze mówiąc w każdej z opisywanych spraw wolałbym się widowiskowo mylić. Lepsze jest zrobienie z siebie głupka niż kłopoty całego kraju i narodu. Niestety – także dla mnie samego – miałem rację.