STRONA GŁÓWNA / AKTUALNOŚCI / NAPLUĆ W OKNO NA FRANCISZKAŃSKIEJ 3

Napluć w okno na Franciszkańskiej 3



Telewizja TVN powstała w momencie gdy duży odłam bezpieki nie posiadał własnej telewizji, jej
początek naznaczony był kantem polegającym na połączeniu w jedno koncesji Telewizji „Wisła” i
Telewizji TVN, tak aby mogła swoim zasięgiem pokryć cały kraj. Nie starczyłoby łam „Niedzieli” aby
opowiedzieć o dziwnym towarzystwie, które od początku kręciło się w tej stacji. Warto jednak
zapamiętać, że na korytarzach TVN zawsze królowały poglądy, które w kilku polskich filmach zostały
sportretowane śpiewaniem „Podmoskownych wieczierow” w czasie Bożego Narodzenia.
Sam pamiętam jak w TVN królował agent Milan Subotić i jego dworzanie a wszędzie można było
spotkać dzieci i wnuki znanych komunistów. Kiedy zmarł Ojciec Święty Jan Paweł II w TVN panowały
raczej durne żarty z postaci chorego papieża. Na korytarzach stacji raczej nie widziałem smutku.
Widziałem za to parodiowanie Karola Wojtyły przez Pawła Płuskę i zaśmiewanie się do łez z tych
przedstawień przez otaczający go wianuszek akolitów. Takie nastroje panowały tam zawsze. Dla tych
ludzi TVN autorytetem był Jerzy Urban a Mariusz Walter uchodził tam za wcielenie cnót wszelakich i
ze swą rodziną długo rozdawał w firmie zaszczyty.
Taki był duch, który towarzyszył tej telewizji od jej powstania i pamiętam go nie z opowieści, tylko
sam widziałem na korytarzach czerwona progeniturę w jej najbardziej zadowolonej z siebie i
rozpasanej postaci. Bezwstydne dzieci czerwonych kacyków.
Jeden z reporterów TVN, w dniu gdy przyszła wiadomość o śmierci Jana Pawła II, uraczył kolegów bon
motem tej treści: „Ojciec Święty właśnie wzdęty” i towarzyszył temu przymilny rechot. Trudno zatem
dziwić się temu, że luminarze TVN tylko czekali na to aż kult polskiego papieża nieco przygaśnie i
będzie można zbrukać go jakimiś komunistycznymi pomyjami i praktycznie unieważnić.
Wielokrotnie przecież widziałem wykrzywione (jak z bólu) twarze szefów TVN gdy ktoś opowiadał –
w tonie afirmatywnym – o Wojtyle. Kult papieża uwierał TVN jak przysłowiowa ość w gardle. Trudno
zatem dziwić się temu, że naraz objawił się „demaskator” postaci Jana Pawła II i zyskał w tej
poskomunistycznej stacji wielkie uznanie. Wielu bowiem odetchnęło wtedy z ulgą, że właśnie
rozpocznie się proces uśmiercania wielkości Karola Wojtyły i pamięci o nim.
Papież miał dziecko
Komunistyczna bezpieka nie raz próbowała ubłocić postać papieża i dosypać do opowieści o nim
czarnych treści. Pamiętam z jakim żalem szef delegatury IV departamentu MSW w Krakowie major
Kazimierz Aleksanderek – po wielu latach od przełomu z 1989 roku – opowiadał mi o nieudanych
prowokacjach bezpieki, które miały za cel ośmieszyć lub postawić w dwuznacznym moralnie świetle
krakowskiego metropolitę. W mieszkaniu Ireny Kinaszewskiej, maszynistki „Tygodnika
Powszechnego”, do której kardynał Karol Wojtyła lubił zachodzić, zamontowano wyspecjalizowana
aparaturę podsłuchową. Wszystko po to aby wyłowić z rozmów pomiędzy Kinaszewską i Wojtyłą
jakieś dwuznaczne zdanie, coś co mogłoby zasugerować ich romans. Aleksanderek opowiadał jak
kiedyś całą noc siedział przy odsłuchu tej aparatury i czyhał na coś „pieprznego”, gdy Karol Wojtyła –
przez kilka godzin – rozmawiał z Kinaszewską. – No nic nie udało się wyłowić! – stwierdził z żalem
opowiadając mi tą sytuację po latach.
Nic nie dały także donosy wykwalifikowanej agentury otaczającej przyszłego papieża. Nawet
pozostający z nim w bardzo bliskiej relacji Marek Skwarnicki niczego podejrzanego nie usłyszał.

Szczytem tych prowokacji był rzekomy „dziennik Kinaszewskiej”, który miał być znaleziony w
mieszkaniu księdza Bardeckiego i publicznie nagłośniony przez Jerzego Urbana. Akcją dowodził nie
kto inny jak Grzegorz Piotrowski. Plany Aleksanderka i jego kolegów pokrzyżowało pijaństwo
Piotrowskiego i funkcjonariusz Markowskiej, którzy pod wpływem alkoholu rozbili służbowego fiata i
do przeszukania mieszkania księdza Bardeckiego nie doszło. A czekał tam już podrzucony fałszywy
„dziennik”. Bardecki ten „dziennik” w końcu sam znalazł i spalił jako niewiarygodną obrzydliwość.
Nie przeszkodziło to jednak Służbie Bezpieczeństwa rozpuszczać plotek o rzekomym romansie
Wojtyły z Kinaszewską. Wiele lat po formalnym upadku PRL pod krakowską kurią na ulicy
Franciszkańskiej pojawiała się kobieta z transparentem pokazującym rzekomego syna Kinaszewskiej i
Wojtyły. Kobieta była kiedyś związana z SB i jak widać nie odpuściła sobie szkalowania postaci
papieża nawet wiele lat po fikcyjnym „upadku komuny”. Z tych kłamstw jednak nie udało się uszyć
żadnej solidnej szaty, w którą mogliby później ubrać się jacyś „reporterzy” posturbanowskiej TVN.
„Księża to pedofile a krył ich Wojtyła…”
Następna szansa na ubłocenie papieża pojawiła się w momencie gdy odpryskiem światowej akcji „Me
too” stała się nagonka na księży w związku z przypadkami pedofilii wśród kleru. Rozpoczął tą akcję
nieoceniony funkcjonariusz tefauenowskiej propagandy Tomasz Sekielski swoim słabym
warsztatowo, ale za to obfitującym w esbeckie dokumenty, „filmem”. Potem przyszła kolej na jego
licznych naśladowców. Do dziś Sekielski – obecnie redaktor naczelny polskiego wydania
„Newsweeka” – prowadzi na portalu You Tube rojący się od pomówień i nienawiści wobec kościoła
katolickiego w Polsce osobisty kanał „braci Sekielskiech”. Godnym kontynuatorem tej propagandy
stał się „autor wielu śledztw dziennikarskich” Marcin Głuchowski.
Głuchowski – korzystając z warsztatu szkoły Sekielskiego polegającej na ilustrowaniu esbeckich
dokumentów zdjęciami reportażowymi i kreacjami – przygotował serię produkcji telewizyjnych pod
nazwą „Bielmo”. Jeden z odcinków tej serii, w którym „ekspertem” był nie posiadający większych
dziennikarskich osiągnięć Holender Ekke Overbeek, stał się przedmiotem szczególnej wrzawy.
Głuchowski starał się w nim usilnie udowodnić, że Karol Wojtyła wiedział o pedofilskich drapieżnikach
grasujących w kościele i całą sprawę starał się ukryć i wyciszyć. Jako „dowody” jego agresywnych (ale
przecież tak słodkich dla elitki TVN) twierdzeń służyły głównie dokumenty wyprodukowane przez
komunistyczną Służbę Bezpieczeństwa. Głuchowski doszedł nawet do tego, że zaczął – w
zawoalowanej formie – insynuować, że sam Karol Wojtyła mógł być wmieszany w nieczysty proceder
obyczajowy bowiem był „protegowanym księcia kardynała Adama Sapiehy”. Sam Sapieha został
przedstawiony, na podstawie ubeckich jeszcze fałszywek, jako człowiek o dewiacyjnych skłonnościach
seksualnych a świadkiem na to miał być współpracujący z UB ksiądz cierpiący na nałogowy
alkoholizm, autor wielu kłamliwych pomówień, które były wykorzystywane do naciskania na kler.
Sam warsztat Głuchowskiego i wtórującego mu holenderskiego dyletanta opiera się na rozumowaniu:
skoro SB o czymś napisała, to przecież jest to historyczna prawda i wystarczy odnaleźć na to ślady
poszlak i żyjących jeszcze świadków a cała resztę przyprószyć jedynie lukrem rzekomego warsztatu
śledczego.
Produkcje TVN i Głuchowskiego wywołały jednak wielkie oburzenie i stacja podkuliła ogon uznając,
że „to jeszcze nie ten czas”.
Epilogiem całej tej mistyfikacji stała się kara nałożona na telewizję TVN przez Krajową Radę Radiofonii
i Telewizji. TVN – za wyemitowanie w cyklu „Czarno na Białym” – reportażu pt „Franciszkańska 3”
autorstwa Piotra Głuchowskiego zostało ukarane grzywną pięciuset tysięcy złotych. KRRiTV dodała, że
po emisji tej produkcji do instytucji tej napłynęła rekordowa ilość skarg od widzów. Zarzucano jej

nierzetelność, jednostronne opieranie się na esbeckich fałszywkach i nieukrywaną intencję
zniesławienia postaci Jana Pawła II.
Orzeczenie KRRiTV przytaczam w całości bowiem jest wyjątkowo rzeczowe i nie pozostawiające
cienia wątpliwości co do jakości „dzieła” TVN i pana Głuchowskiego:
"W wyniku przeprowadzonej wnikliwej analizy eksperckiej audycji, w ramach postępowania
wyjaśniającego ustalono, że materiał nie spełnia kryteriów reportażu oraz szeregu standardów
etyki dziennikarskiej. Eksperci dowiedli iż, audycja wykazuje brak obiektywizmu i
rzetelności dziennikarskiej, jest stronnicza, z wybiórczą selekcją źródeł, ahistoryczną
interpretacją faktów i zdarzeń historycznych. Eksperci wskazali również, iż twórcy nagrania
posłużyli się także technikami manipulacyjnymi takimi jak: insynuacja, używanie określeń
tzw. utrwalaczy, stosowanie fałszywych powiązań emocji i osób, plotka" – stwierdziła
KRRiTV.
To właściwie powinno zakończyć analizę wytworów Głuchowskiego gdyby nie fakt, że w
TVN ciągle są ci sami ludzie i ciągle pałają nienawiścią do dziedzictwa naszego papieża i
najchętniej obrzuciliby je kolejnym błotem.
Ich problemem jest fakt, że życie i fakty nie chcą wtórować esbeckich fałszywkom a
świadków wielkości Karola Wojtyły ciągle jest w naszym społeczeństwie wielu.