Jeżeli poważnie zadasz sobie pytanie: kto morduje pieniądze w moim portfelu? Odpowiedź nie będzie zaskakująca, ale trudna do zastosowania. Złodziejem twoich pieniędzy nie jest ekonomia ale polityka. Ten rok jest szczególnie bolesny dla naszych oszczędności bo nastąpiła w nim kumulacja kilku dewastujących zjawisk.
Pierwszym złodziejem naszych pieniędzy jest tzw „polityka zielonego ładu” forsowana przez totalitarnie nastawione elity Unii Europejskiej. Nawiasem mówiąc gdyby wybory w Stanach Zjednoczonych wygrała Kamala Harris „zielony ład” zniszczyłby portfele całego świata Zachodu. Teraz nadzieja- także ekonomiczna – zaświtała przynajmniej w USA. Trump na szczęście obnaża bezsens i intelektualną pustkę „zielonej filozofii”. Niestety Europa nadal płynie w stronę ideologicznej nierzeczywistości, która niszczy oszczędności jej mieszkańców. Dziś mamy w Polsce najdroższy prąd w Europie i dzieje się tak tylko dlatego, że ideologicznie wyłączane są – naturalne dla naszej gospodarki – elektrownie węglowe i zaczyna się bredzić na temat niemal całkowitego przejścia na energię płynącą z odnawialnych źródeł energii. Szczególnie teraz, w końcówce listopada, widać jak zawodne w naszym położeniu geograficznym stają się te osławione OZE. Przez całe dni nie wieje wiatr a mgła sprawia, że panele fotowoltaiczne prawie nie działają. „Zielony ład” morduje małe zakłady, biznesy będące podstawą działania każdej zdrowej gospodarki. W Polskiej sytuacji dzieje się jednak rzecz o wiele bardziej niebezpieczna: zniszczeniu ulega polskie rolnictwo, niszczy się bezpieczeństwo żywnościowe i swoboda produkcji rolnej. Rolnikom płaci się za ugorowanie ziemi a biurokratyczne wymogi, płynące z unijnych uregulowań prawnych, zabijają produkcję rolną. Dziś nawet przed rozpoczęciem orania własnego pola rolnik musi zrobić zdjęci stanu faktycznego i wysłać je do urzędu, podobnie zobowiązany jest uczynić po zakończeniu tego procesu. Efekt jest łatwy do przewidzenia – ceny żywności rosną każdego dnia. Widzimy więc, że ekologiczne szaleństwo drastycznie wpływa na ceny energii, żywności, transportu. Zielony ład morduje także budownictwo i transport a to już odbija się niszczącą falą na wszystkich dziedzinach gospodarki. Porównajmy choćby ceny książek: w zeszłym roku przeciętna książka kosztowała niewiele ponad trzydzieści złotych, dziś cena ta sięga sumy ponad pięćdziesięciu złotych. Jak to wpływa na sprzedaż książek łatwo sobie wyobrazić.
W Polską ekonomię uderza niestety kilka zjawisk naraz. Obok zabójczej polityki klimatycznej, która nie ma nic wspólnego z naturalną przyczyną zjawisk pogodowych, mamy też do czynienia z kryzysem wywołanym wprowadzonymi przez rząd Mateusza Morawieckiego wprowadzonymi przez niego przepisami tzw „Polskigo Ładu”. Z dnia na dzień politycy sprawili, że warunki ekonomiczne działania jednoosobowych działalności gospodarczych pogorszyły się prawie o dziesięć procent. Takiego ciosu nie wytrzyma żaden mały i średni biznes. Pomimo przejęcia przez ludzi Donalda Tuska władzy te szkodliwe przepisy nie zostały wycofane. Zabijanie JDG już znacząco wpływa na naszą gospodarkę, lawinowo spada bowiem ilość działających na rynku podmiotów. Po zabójczej fali spowodowanej uregulowaniami pandemicznymi nadeszła dobijająca małe biznesy fala „polskiego ładu”. Politycy ciągle kłamią o wspieraniu przedsiębiorczości w praktyce jednak mordują ją w Polsce kolejnymi nieprzyjaznymi dla polskiego biznesu przepisami. Dopóki uczestnicy naszej polityki nie pojmą, ze zabijanie polskich przedsiębiorstw skazuje Polaków na bycie wyrobnikami w wielkich korporacjach, które ich wykorzystują, dopóty będziemy biednieli i znikąd nie pojawi się ekonomiczna nadzieja. Kolejna przyczyną załamania polskiej gospodarki jest agresja Putina na Ukrainę. Przy okazji pomocy dla władz w Kijowie wpuszczono na nasz rynek ukraińską żywność i dopuszczono do działania ukraińskich przewoźników – to oczywiście skutkuje załamaniem rentowności naszego rolnictwa i rozbiciem kluczowej dla nas działalności transportowej. Polski firmy transportowe upadają wykańczane dumpingowymi praktykami ukraińskich przewoźników, którzy nie płacą za europejskie koncesje i certyfikaty, mają niską cenę pracy i w ten sposób obniżają swoje ceny do takiego poziomu jaki nie jest dostępny polskim przedsiębiorstwom. Portfele polskich podatników okradane są także z powodu nieracjonalnego poziomu przywilejów dla obywateli Ukrainy, którzy masowo zalewają Polskę. Polskich podatników po prostu nie stać na utrzymywanie dwóch narodów naraz, tym bardziej że Ukraińcy nastawieni są do Polski konsumpcyjnie i wykorzystują każdą lukę i możliwość jakie pojawiają się w naszym systemie. Nigdy nie składali się na nasz system zdrowotny czy ubezpieczeniowy a teraz drenują go w dewastujący sposób.
Jeśli nie zatrzyma się wszystkich wymienionych w tym tekście zjawisk, to czeka nas po prostu bieda i to niezaleźnie od światowych tendencji gospodarczych.