– Ktoś, czarnobrody muzułmanin z Dagestanu, przywozi do Warszawy nielegalne (bo nierejestrowane) kozy. Idzie do urzędu miasta i zawiera tam kontrakt, dzięki któremu będzie zarabiał 16 tysięcy miesięcznie za wypasanie swoich kóz na wiślanej wyspie.
– Proszę pana ja rozumiem, że ostatnio produkują słabe komedie, ale ten pomysł nie przejdzie, wyobraźnia pana poniosła.
-Chciałbym opowiedzieć dalej, bo akcja naprawdę się rozkręca.
– Dobrze, komisja okaże jeszcze odrobinę cierpliwości. Proszę mówić dalej.
– No więc dalej akcja nabiera tempa. Czarnobrody oddaje kozy bezdomnemu, wręcza mu przy tym 50 złotych i parówki. Bezdomny płynie z kozami na wyspę i tam mają one wypełnić zobowiązanie Czarnobrodego wobec władz stolicy: wyjedzą trawę jak biologiczne kosiarki. Kozy wyjadają co mogą, ale przybyły przecież z Dagestanu więc szybko zaczynają głodować. Bezdomny karmi je więc resztkami jakie poznajdował w koszach na śmieci po obu brzegach Warszawy.
– Czy pan jest trzeźwy? Co pan opowiada, to ma być realistyczna komedia?
– Tak, bo to jeszcze nie koniec. Czarnobrody bierze z urzędu pieniądze i udaje, że interesuje się swoimi kozami, a tak naprawdę to baluje na mieście. Tymczasem na wyspę zakradają się bezpańskie psy i napadają na stado kóz. Bezdomny akurat trochę wypił i przespał sprawę.
– To już się robi jakaś ekologiczna tragedia, nie ma w tym krztyny komedii, pan nas chce nabrać?
– Wysoka komisjo, to właściwie jest tragikomedia. Bo kozy padają jedna po drugiej i bezdomny nie jest w stanie ich zakopywać, więc niektóre wrzuca wprost do Wisły, a tam akurat płynie łajno z zepsutej oczyszczalni.
– Pan myśli, że jakikolwiek widz ze zdrowym rozumem to wytrzyma. Takie nonsensy? Kogo pan zamierza obsadzić w głównych rolach?
– A pana Stuhra na przykład. Jak tylko usłyszał mój pomysł, to się rozmarzył: wyspa Capri na Wiśle …powtarzał. Film więc będzie nosił tytuł „ Capri”, bo to przecież po włosku znaczy „Kozia wyspa”.
– Pan Stuhr to autorytet – prawda drodzy państwo?
– Tak, tak! – gorliwie odkrzykuje Wysoka Komisja
– No to zmienia postać rzeczy. Ten scenariusz zaczyna mi się podobać. W końcu musimy robić nową kinematografię, dość już tej prostej rozrywki dla fornali z czworaków.
– I jeszcze młody pan Stuhr obiecał, no i pan Olbrychski zagra Czarnobrodego jak kiedyś Azję Tuchajbejowicza i pani Janda w roli jednej z jego trzech żon.
– Zapowiada się wspaniałe kino. Taki angielsko – nadwiślański suspens i humor. Pięknie, niech pan jeszcze skonsultuje się z panią Holland, ona zna się na filmach o zwierzętach leżących pokotem.