Jeśli na naszej półkuli pewne mechanizmy władzy ukryte są pod woalką obyczajów, klas,
mediów, to w Meksyku wszystko naraz wypala w oczy z krwiożerczą feerią barw. Tam
niewiele jest ukryte a mechanizmy sprawowania kontroli i władzy widoczne są na każdym
kroku.
Władzę świeżo uchwyciła córka Żyda z Litwy Claudia Sheinbaum, która wcześniej była
burmistrzem monstrualnego Mexico City. Jeśli Cortez na czele garstki wynędzniałych łotrów
potrafił podbić wielkie imperium Montezumy i Azteków, to dziś elita meksykańskiej władzy
wcale nie kryje źródeł swojej siły i dominacji a podejrzewam, że jest równie nieliczna jak
czereda Korteza.
Na najniższym piętrze tego rozległego kraju znajdują się rdzenni mieszkańcy tych ziem,
Indianie należący do kilkudziesięciu plemion, poprzedzonych niegdyś Aztekami, Majami i
Olmekami. Wyżej są metysi, jeszcze wyżej niezmieszani z tubylczą ludnością potomkowie
hiszpańskich konkwistadorów a sam szpic – crème de la crème – władzy, okupuje
stosunkowo nieliczna grupa wykazująca znaczące, plemienne pobratymstwo z rodziną pani
Sheinbaum. Oni nie kryją się ze swoim majątkiem i wpływami, przeciwnie podkreślają to na
każdym kroku. Ich procesje siły widziałem kilkukrotne.
Ktoś powie: co mnie obchodzą jakieś problemy „Trzeciego świata”?
Otóż to już nie jest „Trzeci świat” niedługo Meksyk będzie miał na pewno większą dynamikę
rozwoju gospodarczego niż Europa, Mechanizmy władzy wszędzie są podobne a tam po
prostu są bardziej bezwstydnie odsłonięte a różnice w poziomie życia bardziej spektakularne.
Niewiele tam jest ukryte – władze sprawuje się z ostentacją i często demonstrując lufy
nowoczesnych karabinów maszynowych należących do agentów ochrony czy też
pozostającego na usługach wojska, policji. Ludzi zabija się tam łatwiej i szybciej niż u nas ale
wcale nie znaczy to, ze mamy tam mniej prawa niż na Starym Kontynencie. Władze ma ten
kto ma siłę, a siłę dają pieniądze, wpływy i …powiązania z amerykańskimi tajnymi agencjami.
Meksyk ma ogromne złoża ropy naftowej a pożytek z ich eksploatacji ciągną dla siebie
nieliczni członkowie monstrualnie bogatej elity. Ci ludzie są nietykalni, nie mogą na nich
niczego wymagać także wszechpotężne zdawałoby się kartele narkotykowe, których siła
ognia jest częstokroć silniejsza niż oddziałów policyjnych. Słynny kartel Los Zetas, niemal w
całości rekrutował się zresztą z wyszkolonych przez Amerykanów oficerów sił specjalnych
Meksyku a jego uzbrojenie mogłoby być marzeniem niejednego polskiego członka oddziału
„GROM” (Grupa Realizacji Operacji Most – przypominam). Otóż te przesławne kartele także
pozostają pod kontrolą elit władzy i amerykańskich agencji, co często w Meksyku oznacza
jedno i to samo. Niech was nie zwiodą buńczuczne starcia słowne pani Sheinbaum z
prezydentem Donaldem Trumpem. W efekcie ropa naftowa z Meksyku płynie nieprzerwanie
do USA a amerykańscy instruktorzy dzielą i rządzą w najbardziej elitarnych formacjach
mundurowych dawnego imperium Azteków. Kartele znakomicie wiedzą ile im wolno a ile nie.
Nigdy nie przekroczą magicznej granicy, której nie uszanowali Pablo Escobar z
kolumbijskiego Medellin i Joaquin Guzman Loera, słynny „El Chapo”, twórca największego
kartelu Sinaloa. Jeden skończył zastrzelony profilaktycznie przez służby specjalne aby nie
mógł zbyt wiele powiedzieć w śledztwie a drugi odbywa dożywotni wyrok więzienia w pilnie
strzeżonym, amerykańskim kryminale i także stał się niemy.
Ostatnio na kartele padł prawdziwy pomór i trupy narkotykowych sicario znajdowane są
dziesiątkami na pustkowiach. Kartele złamały bowiem pewien zakaz – zaczęły przerzucać do
USA chiński fentanyl – wyjątkowo dewastującą system nerwowy substancję, która
prawdziwie może zniszczyć całe społeczeństwa. Tu już i władze Meksyku i Amerykanie
przestali żartować. Niestety dziennikarze meksykańscy potwierdzają twierdzenia Carsona
Tuckera, że na granicy pomiędzy Meksykiem a Stanami Zjednoczonymi pojawił się sprzęt,
który – wedle listów przewozowych – powinien znajdować się aktualnie na ukraińskim
froncie. Cóż finanse meksykańskich karteli pozwalają na kupowanie nie tylko tego sprzętu ale
nawet instruktorów, którzy narkotraficante potrafią nauczyć skutecznego posługiwania się
nim. Siłą rzeczy najbardziej interesowało mnie powiązanie pomiędzy kręgami władzy i
kartelami. Oczywiście jest ono głęboko skryte ale kiedy w stanie Chiapas zdesperowani
Indianie chwycili za broń i zaczęli walczyć o swoje prawa pod sztandarami ruchu Emiliano
Zapaty, to na głowę spadły im nie tylko karne ekspedycje meksykańskiej Gwardii Narodowej i
tajnych służb ale także wysłane specjalnie do „nauczenia Indian moresu” oddziały karteli
narkotykowych. Utrzymywanie istniejącego status quo jak widać jest na rękę i bossom
polityki i ich odpowiednikom w zarządach narkotykowych karteli.
Spacerując po meksykańskich wioskach i miasteczkach z wielką sympatią przyglądałem się
sympatycznym i pracowitym Indianom, zastanawiałem się kiedy oni.było nie było, większość
mieszkańców tego kraju przemówią swoim głosem i zrzucą z siebie próżniaczą kastę
zarządzającą. Po pewnym czasie jednak miałem wrażenie, że w spojrzeniach Indian
widziałem to samo pytanie: może Polacy zacznijcie rządzić u siebie a wtedy nauczycie nas jak
robić porządek po drugiej stronie oceanu!. Podróże kształcą.