Od dawna głoszę tezę, że prawdziwej lewicy to można w ciasnej piwnicy ze świecą szukać. To co jest – i to zarówno na rynku krajowym jak i często w świecie – to zwykła „czerwona burżuazja” (pożyczone od Milovana Dzilasa) i cwaniaczki, którym nie chcę się za dużo pracować a pragną żyć na dobrym poziomie. Znajdźcie mi dziś więcej takich postaci jak choćby Piotr Ikonowicz a będę pod wrażeniem – nie ma od dawna i nie będzie. Dlaczego?
Ano dlatego, że dzisiejsza lewica to już produkt specjalnej hodowli – tu też nastąpi moja teoria – lewica już pokolenie temu została po prostu kupiona i większość tego co oglądamy, to już tylko wygodna dla oligarchicznego kapitału światowego atrapa.
Lewica została kupiona systemem setek fundacji, grantów i stypendiów, które sprawiły, że zaczęła się zajmować tym za co płacono a przestała walczyć o to, co naprawdę mogłoby okazać się groźne dla światowego kapitału. Dzisiejsza lewica to salonowe, pańskie, pieski wykarmione na smyczach oligarchów finansowych. Mogą zajmować się gmeraniem poniżej pasa (tzw polityka LGBT), klimatem, wymyślaniem sztucznych problemów i szokowaniem na siłę porządnych ludzi, niechby jednak zaczęli głośno krzyczeć o prawach pracowników (szczególnie korporacji) lub domagać się sprawiedliwszej dystrybucji dóbr świata, to rychło zobaczylibyście jak mocodawcy pogoniliby im kota. Dzisiejsza modna (za pieniądze kapitału) lewica jest zupełnie nieszkodliwa dla światowej oligarchii i o to właśnie chodziło.
Cały ten wstęp był konieczny aby uważniej spojrzeć na ugrupowania polskiej opozycji. O postkomunistach nie ma co mówić, bo to postkolonialna czereda, która sprzeda się każdemu, kto zaproponuje więcej. Skupmy się na Hołowni i PO.
Co do ugrupowania byłego prezentera rozrywkowego TVN, strojącego się teraz w płaszczyk poważnego polityka, nie można mieć większych złudzeń, jak zadmie w niego waszyngtońska administracja, tak zabrzmi. Własna treść mogłaby zresztą dla niego skończyć się jedynie zbyt szybkim rozszyfrowaniem i kompromitacją. Analiza bytów sztucznych i pompowanych zewnętrznie jest niepoważna bowiem tego typu twory zależą jedynie od kaprysów zagranicznych mocodawców.
Z PO rzecz jest nieco bardziej skomplikowana. Partia ta startowała jako ugrupowanie centroprawicowe i z rodowodem postsolidarnościowym. Pod kierunkiem Donalda Tuska stało się zgrupowaniem pieczeniarzy mocno uzależnionych od niemieckich pomysłów na urządzenie Europy Środkowej. Obecnie coraz większą rolę w PO odgrywają lewicowo (w kawiorowy sposób – co wyjaśniłem powyżej) usposobieni działacze grupujący się wokół omalże już tęczowego prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego. Ta grupa zupełnie już nie ukrywa swojego poparcia dla wyuzdanych postulatów LGBT, jest otwarcie antyklerykalna i często antykatolicka. Właśnie oni najlepiej wpisują się w schemat „lewicy” wypreparowany przez światowy kapitał. Pod wpływem tej grupy, której głos najdonośniej zabrzmiał na zlocie „Campus Polska Przyszłości”, także bezideowy Tusk będzie musiał modyfikować swoje hasła. Jest to tym bardziej prawdopodobne, że w Niemczech rządzi obecnie różowa koalicja, w której wiodącą rolę pełni kawiorowo – lewicowa SPD. Tak więc na nic zdadzą się pozy człowieka rzekomo gotowego do rozmaitych kompromisów. Tusk będzie musiał znacznie zradykalizować swoją retorykę i zmierzać do konfrontacji z PiS i wszystkimi, którzy nie podobają się zglobalizowanej i kupionej przez finansowy salon lewicy.
Żyjemy w świecie, w którym pojęcia lewicy i prawicy zostały pozbawione swoich pierwotnych znaczeń i są używane jedynie jako wygodne narzędzia do walki o władzę i wyborcze sukcesy. W Polsce nie mamy w tej chwili ugrupowania konsekwentnie konserwatywnego i prawicowego, ale którego – jak dla rzetelnej prawicy właśnie – najważniejsze byłyby: opanowanie deficytu budżetowego, obniżenie podatków i rzeczywiste ułatwienia dla prowadzenia działalności gospodarczej a także gwarancje dla wolności obywatelskich. Rolę głównego przeciwnika – sterowanej przez globalny kapitał – lewicy pełni więc coraz bardziej populistyczny i skupiony na redystrybucji PiS. Trudno tu więc mówić o konflikcie programów gospodarczych bowiem PO także chce utrzymać wszystkie – wprowadzone przez PiS – przywileje socjalne a także koncesje dla ukraińskich emigrantów. Konflikt wyborczy i walka retoryczna przebiegać więc będzie na polu stosunku do tradycji i wartości. Tu zarówno akolici Tuska, jak też pchanego ku roli lidera PO Trzaskowskiego będą popierać wszelkie postulaty światowej lewicy, licytując się wręcz na radykalizm języka jakim będą je przedstawiali. Obiektem ataku dla ludzi Trzaskowskiego prędzej czy później stanie się każdy przejaw katolickości Polaków. Takie jest zamówienie zza granicy i z tego trzeba się będzie wywiązać. Naturalny sojusz ze środowiskiem Marty Lempart jest tu tylko kwestią czasu. W przypadku Tuska będziemy mieli do czynienia z pewnym rozwadnianiem tej retoryki, tak aby nie stracić wyborców tzw „środka”. Jedno jest jednak pewne: wśród mainstreamowych opozycjonistów, wobec władzy PiS, nie ma żadnych prawicowców ani centrystów. Niestety konserwatywni wyborcy mogą zostać całkowicie osieroceni bo i w środowiskach obecnej władzy rzetelnych konserwatystów szukać można ze świecą