W pierwszy dzień nowego roku pisze tekst o kruchości świata. Z każdym rokiem lód staje się coraz cieńszy….Oczywiście istnieje prawidłowość, że im jesteś starszy, tym mocniej zdajesz sobie sprawę z fenomenu kruchości bowiem zaczynasz jej sam podlegać. Wszelako trudno nie zauważyć, że od kilku lat stąpamy po coraz bardziej cienkim lodzie. Dotyczy to także relacji…ot przychodzą symboliczne znaki obwieszczające nagły koniec „ważnych spraw” i co więcej…zaskoczony, nie czujesz wtedy smutku. Prawda objawia się sama…wystarczy uważnie i cierpliwie czytać rzeczywistość.
Doświadczenie kruchości przychodzi zawsze nie w porę i zwykle odczuwane jest na własnym przykładzie. Wtedy okazuje się, ze rachuby, przewidywania i plany muszą ustąpić przed tajemnymi prawami losu. Kruchość pokazuje nam, że nic nie jest z góry ułożone i zacementowane na wieki. Sprawy, które całemu pokoleniu wydawały się być niewzruszalnymi słupami, naraz rozpływają się pod wpływem niespodziewanego wiatru.
Kruchość świata przesądza jednak o jego …potędze. Świat trwa miliony lat podczas gdy dekady i mody ledwie mgnienie tego czasu. Wszystko się zmienia i właśnie stąd płynie niezmienna siła trwania. Czas sprawia, że nic nie jest ustanowione na wieki. Każda potęga ma swój kres i …i każde cierpienie także.
Tu właśnie dochodzimy do zbawiennej mocy kruchości. W życiu nigdy nie jest ciągle jasno i szczęśliwie. Pojawia się wiele momentów smutku i cierpienia i wtedy właśnie zdanie sobie sprawy z kruchości świata, z chwilowości naszego trwania – istnień wczepionych w krawędź osuwającego się zbocza – przynosi niesłychaną ulgę i pocieszenie. Krakowski aktor i satyryk Wiesław Dymny ujął to w niezwykle obrazowym powiedzeniu: wszystko kiedyś przemija …nawet najdłuższa żmija. Wczepieni w liche znaczenie naszej teraźniejszości kurczowo dociskamy się do złudzeń powodzenia i wyniesienia ponad innych. Wystarczy jednak niedostrzegalny początkowo podmuch aby wszystkie nasze wysiłki sczezły jak mocowanie się wróbla z wichurą. Jesteśmy istotami kruchymi, gorączkowo i panicznie staramy się zapisać w niezmienności i daremnie odfruwamy oderwani od krawędzi istnienia, Przypadł nam los wiszących nad przepaścią, co rusz komuś zaczyna brakować siły i z rozpaczą leci w dół. Zazdrościć można jedynie tym co oszaleli lub napełnili się taką odwagą, że bez żadnego lęku spoglądają w dół i nic nie robią sobie z bezlitosnej siły przyciągania końca czasu. Doświadczenie końca naszego świata ciągle nie jest doświadczeniem końca wszystkiego bowiem właśnie w kruchości znajduje się jadro niezmiennej stałości. Ci, którzy oszaleli lub też napełnili się straceńczą odwagą stają się szczęśliwi, to szczęście płynie z pogodzenia się z nieuchronnym. Szaleństwem w oczach współczesnego świata, który znajduje się przecież w stanie chwilowej zamieci, jest wyznawanie wiary w Boga. To bezpodstawne szaleństwo, z którym współczesny, nowoczesny głupek nie chce mieć niczego wspólnego. Jeśli szaleństwo wiary doprowadza do stanu, gdy nagle po świadomości rozlewa się słońce odwagi – dochodzimy do momentu gdy śmiało spoglądamy w dół drwiąc sobie de facto z ziemskich praw fizyki. Ludzie gotowi w każdej chwili na koniec swoich planów i wyobrażeń są w istocie wolni. Ta wolność rodzi odwagę a odwaga – szczęście. Szczęściem zatem jest odnalezienie się w kruchości błyskawicznego przemijania. Tyle nas ile w szaleństwie wiary jesteśmy w stanie uczynić dla innych. Ostatecznie pozostanie po nas odważna i czysta wolnością dusza. Kruchość otaczającego nas świata w istocie jest jego największym błogosławieństwem. Cóż więcej bowiem mógłby nam dać ten świat – tyranie, upodlenia, niesprawiedliwości, kłamstwa, omamy wielkości, seks, pieniądze, sławę i władzę? Przypomnijcie sobie ilu znacie z historii potężnych ludzi – niewielu prawda? A co po nich przetrwało? Nic albo bardzo niewiele. Istotą człowieka jest przecież jego kruchość w czasie, jego zagubienie w nieogarniętej, niemożliwej do pojęcia przestrzeni.
Można być królem słoni a jednak mrówek jest więcej…więc może lepiej być królem mrówek? Przewyższy go król drobin powietrza – błazeńska maskarada, bo nic nie jest nam dane na własność, nic nie jest utwierdzone na niezmiennym fundamencie. Wszystko co nieskończone, wszystko co niepodległe i nieujarzmione mieści się w nas. Tylko tam możemy odnaleźć istotę powołania nas do istnienia. Ktoś zapalił nam w środku światełko nie kruchości, która obserwuje nieuniknione niknięcie wszystkiego co poznają zmysły. Ten wewnętrzny zmysł jednak nigdy się nie zmienia. Ta bezkruchość w naszym kruchym istnieniu trwa i choćbyśmy wyzbyli się ciała – przetrwa. Zupełnie radosna może stać się chwila oderwania od kurczowego wczepiania się w rzednącą krawędź istnienia…wyzwalające oderwanie się od lęków ciała, czasu i przemijania…
Wybaczcie nieco hermetyczny język tego rozważania, ale chciałem wam powiedzieć, że doznanie kruchości naszego świata jest z gruntu piękne i optymistyczne oraz…prowadzi do odkrycia istoty bezkruchości.