STRONA GŁÓWNA / AKTUALNOŚCI / KREML NIE ŻARTUJE

Kreml nie żartuje



Oj wysoko wyspinał się ten kieszonkowy Stanisław August, wysoko. Co prawda edukacją, pochodzeniem i wyrobieniem ogólnym dostaje swemu pierwowzorowi do pantalonów, ale – podobnie jak tamten – wszystko zawdzięcza babie. Tamta ponoć była jednak bardziej urodziwa…


Nie o urokach niewieścich jednak będzie, a o pewnej – nader aktualnej – prognozie. 

Nim jednak pojawi się konkret – jeszcze jedno, oczywiste choć medialnie zasnuwane mgłą, spostrzeżenie. Polityczni aktywiści dzielą się jedynie na dwie kategorie – tych co dmuchają w żagle i tych, którzy są dmuchani. Nie będzie jednak o damie z pinczerkiem na ramieniu, ale o tym, co w bliskiej, acz trudnej dziś do uwierzenia, realności może nas spotkać.

Wojna jest faktem. Wojna Azjatów z resztkami tego co kiedyś zwało się Europą. Azjaci, swoim zwyczajem, pierwszy atak przeprowadzają przy użyciu agentury wpływu, która niszczy morale, rozwadnia oczywiste prawdy , wartości i napuszcza wody do akwarium niebezpiecznych złudzeń.

Polska, jako  historycznie – przeciwieństwo Azji, stała się swoistym poligonem dla putinowskiej wojny nowego typu, wojny hybrydowej – jak gęgają opłacani „eksperci”. W takiej wojnie dużo większe znaczenie maja naloty medialnych sztukasów bombardujących propagandą niż ruchy liniowych dywizji wojska. Największe polskie media są opanowane przez całą strukturę rosyjskiej agentury wpływu, która jedyną zapore spotyka w momencie gdy niemiecka agentura wpływu otrzymuje – z Berlina – instrukcje przeciwstawne do tych, które płyną z Moskwy.

Cały oficjalny dyskurs toczy się zatem pomiędzy „kupą niemiecką”, a pospolitym zebraniem sprzedawczyków moskiewskich.  Każdy, kto na to spojrzy z boku, nie będzie miał problemu ze zidentyfikowaniem agenciaków opłacanych z jednej lub z drugiej kieszeni.

Znając reguły prowadzenia takich ofensyw, musimy zdać sobie sprawę z faktu, że po ofensywie agentury wpływu, po nalotach propagandowych – które lepiej obezwładniają świadomość, niż gazy bojowe cielesność – nastąpi  etap dywersji. Będzie to, całkiem realna akcja. Nie chodzi tu nawet o dywersję ideologiczną, bo ta trwa nieprzerwanie – chodzi o to, że Putin już szykuje nam wydarzenia z zakresu „społecznej destabilizacji państwa”. Ktoś przeprowadzi zamach, ktoś inny zorganizuje operacje zastraszenia jakiegoś dużego miasta. Czekaja nas próby przeprowadzenia następnych katastrof lotniczych i zamachów na wysokich reprezentantów państwa. To już nie będzie delikatne i wybiórcze działanie „seryjnego samobójcy”, to będą siermiężne i mało wyrafinowane zamachy. Oczywiście za każdym z nich będą stać – znane z ekstremizmów – grupy: nacjonaliści, „prawdziwi Polacy”, na pewno pokuszą się także o skierowanie podejrzeń o jakieś rozruchy w stronę PiS. Jeśli ktoś – w najbliższym czasie – zacznie wzywać do rozruchów społecznych – z dużym prawdopodobieństwem będziemy mogli orzec, że do kieszeni leje mu się strumień rubelków.

Przy całej mojej niechęci do obecnego rządu, przy wszystkich obserwacjach dotyczących rozpadania się aparatu państwa, przestrzegam przed radykałami. Dziś bowiem radykalnie można pomóc tylko Moskwie. Rosyjska razwietka gra na wielu fortepianach, prześwietlajmy zatem nowych przywódców mas, krzykaczy i wiecowników. Gra na destabilizację Polski właśnie się rozpoczęła i nie będzie to gra prowadzona w rękawiczkach. Przy kompletnym rozbiciu naszych służb specjalnych musimy bronić się sami. Po „Armii Czerwonej” pozostało w Polsce ponad 16 tysięcy szpiegów, na Śląsku wyraźnie powstaje V Kolumna, w innych rejonach Polski, też nie próżnują.

Nadszedł czas wyjątkowej przezorności i spokoju w kalkulacjach. Rosja nie śpi, Niemcy pomogą familii Tusk, Polsce niekoniecznie. Amerykanie są bardzo daleko.