Uchwała Parlamentu Europejskiego krytykująca orzeczenie polskiego Trybunału Konstytucyjnego oraz zabiegi mające powiązać unijny budżet z tzw „przestrzeganiem prawa w krajach członkowskich nie są niczym innym jak tylko przejawem tężenia totalitarnego kierunku uzurpacyjnego przekształcania się europejskiego molocha w komunistyczne superpaństwo coraz mocniej przypominające padły pod koniec ubiegłego wieku Związek Sowiecki
Sen o powrocie sowietów
Unia Europejska w zadziwiającym tempie zaczyna przypominać zdechły niedawno Związek Sowiecki. Ta sama ortodoksja ideowa, te same gesty, obyczaje, „święci”. i co najważniejsze ta sama bolszewicka zajadłość w karaniu i tropieniu tych, którzy odważą się myśleć inaczej niż kanoniczni neomarksiści.
UE uderza bez różnicy czy są to pojedyncze osoby, politycy, czy tez całe kraje i narody. Uzurpacja europejska – nie zapisana w żadnych traktacie i żadnej umowie stowarzyszeniowej – sięga już tak daleko, że unijni biurokraci, których nigdy nikt nigdzie nie wybierał, chcą odebrać głos całym narodom i karać poszczególne kraje za suwerenne decyzje i przejawy jakiej takiej niezależności.
Nieodżałowany Władimir Bukowski, który w psychuszkach Związku Sowieckiego spędził ponad dwanaście lat, w nagranej kilka lat przed śmiercią, wypowiedzi wideo stwierdził kiedyś ze szczerym zdumieniem:
„Jest dla mnie prawdziwą zagadką, dlaczego dopiero co pogrzebawszy sowieckiego potwora, budujemy właśnie kolejnego, niezmiernie podobnego – Unię Europejską. Bo czym dokładnie jest Unia Europejska? Być może przyglądając się sowieckiej wersji zdołamy znaleźć odpowiedź.”. Dalej analiza Bukowskiego jest bezlitosna i nie pozostawia żadnych złudzeń:
„ Mówiono nam, że celem Związku Sowieckiego jest stworzenie nowego bytu historycznego – narodu radzieckiego – oraz że mamy zapomnieć o swoich narodowościach, tradycjach etnicznych i obyczajach. To samo chyba dzieje się z Unią Europejską, bo nie chcą żebyście byli Anglikami, Francuzami. Chcą żebyście wszyscy byli członkami nowego zjawiska historycznego – Europejczykami, żebyście stłumili wszystkie uczucia narodowe i żyli jako wspólnota wielonarodowa. Po siedemdziesięciu trzech latach systemu ten w Związku Sowieckim doprowadził do liczniejszych konfliktów niż gdziekolwiek na świecie. W Związku Sowieckim jednym z wielkich celów było zniszczenie państwa narodowego i jest to dokładnie to samo, co obecnie dzieje się w Europie. Bruksela chce wessać państwa narodowe aby przestały istnieć.
Wypowiedź Bukowskiego przytoczyłem obszernie bo trudno o bardziej wiarygodnego świadka totalitaryzmów zrodzonych w dwudziestym wieku. Niestety – jak widać po szeregu ostatnich wydarzeń – jego analiza była precyzyjna i profetyczna. Przerażające jest to że właściwie te samo narzucające się analogie zdaja się nie spędzać snu z powiek „europejskim bojownikom o wolność”.
Ukradziona Europa
Plastyczny motyw uprowadzenia pięknej księżniczki fenickiej przez Zeusa, który przybrał postać byka, był inspiracją dla wielu artystów, dziś jednak może być niepokojącym memento. Zmieniły się jedynie postaci dramatu i dekoracje.
Leciwą już, lecz wciąż atrakcyjną Europę, porywa bowiem teutoński niedźwiedź. Porzucając mitologiczny sztafaż można coraz wyraźniej obserwować proces zawłaszczania większości europejskiej przestrzeni przez interesy i wpływy znów duszących się we własnych granicach Niemiec. Gdy minęły lata zaaferowania niemieckiej polityki i gospodarki przez proces scalania RFN i NRD nadszedł czas coraz mocniejszej ekspansji Berlina na zewnątrz. Niestety obszar Europy Środkowej uznawany jest przez niemieckie lobby polityczne jako nieomal rejon wewnętrznych spraw Republiki Federalnej. Im słabszy jest amerykański kaganiec, założony po zakończeniu drugiej wojny światowej, tym bardziej drapieżne i obcesowe staja się żądania Niemiec. Jeszcze przedstawiane są pod pozorem „europejskich interesów i praw”, ale po wyjściu Wielkiej Brytanii ze wspólnoty Berlin nie ma już na kontynencie realnej przeciwwagi.
Dojście do władzy w USA Joe Bidena tylko ten proces pogłębi i przyspieszy.
Do niemieckiego pędu na zewnątrz dochodzi dominacja radykalnie lewicowych idei i postulatów, które dominują nie tylko w Niemczech ale w większości krajów na Starym Kontynencie. Od traktatu w Maastricht proces zawłaszczania europejskiej polityki przez radykalną lewicę nabrał impetu. Unia Europejska przybrała antychrześcijański i skupiony na zwalczaniu tradycyjnych wartości kierunek. Z organizmu skupiającego swoje ekonomiczne i demograficzne potencje zaczęła systematycznie przekształcać się w socjalistyczny moloch czerpiący realne inspiracje z pism włoskiego trockisty Altiero Spinellego.
Nie spostrzegliśmy nawet gdy Unia Europejska stała się uzurpatorskim nadzorcą nad funkcjonowaniem słabszych i mniejszych krajów, które uznała za niedostatecznie „dostosowane” do czerwieniejącego rdzenia Brukseli. Jeśli tak dalej pójdzie hymnem tak ewoluującej wspólnoty – która staje się po prostu totalitarnym superpaństwem – powinna na powrót stać się „Międzynarodówka” ze szczególnym wybiciem postulatu: „przeszłości ślad dłoń nasza zmiata”.
Gwałcenie suwerenności
Podpisane już traktaty i porozumienia międzynarodowe traktowane są przez pęczniejące unijne instytucje jedynie jako pretekst aby mieszać się we wciąż nowe dziedziny funkcjonowania suwerennych państw narodowych. 26 listopada nastąpił kolejny akt tej coraz dalej posuwającej się uzurpacji. Tego dnia Parlament Europejski (ciało coraz mocniej przypominające „parlamenty” i „demokrację” Związku Sowieckiego) przyjął bezczelną uchwałę w sprawie „faktycznego zakazu prawa do aborcji w Polsce”. Pomijając kuriozalny fakt nazwania zabijania nienarodzonych dzieci prawem, należy zauważyć, że żaden traktat nie oddał instytucjom unijnym prawa do ingerowania w wyroki ciał takich jak Trybunał Konstytucyjny w Polsce. Nie wdając się w jaskrawo ideologiczny charakter tej uchwały widać jakie tendencje stały się w europejskim superpaństwie dominujące. Nikt nie przegłosował uchwały potępiającej barbaryzację i anarchistyczny wymiar polskiego „Strajku Kobiet”, tak więc swoja uchwałą Parlament Europejski usankcjonował działania zmierzające do naruszenia w Polsce porządku prawnego i społecznego.
Ideologiczna ofensywa europejskich komisarzy trwa więc w najlepsze. Świadczą o tym nie tylko stojące na żenującym intelektualnie poziomie wypowiedzi komisarz Very Jurovej, ale przede wszystkim widoczne gołym okiem marksistowskie machinacje przy unijnym budżecie, który ma powiązać wypłatę środków z oceną „tzw przestrzegania praw człowieka”.
W Niemczech policja używa psów i pałek do rozpędzania ulicznych manifestacji przeciwko pandemicznym obostrzeniom, niezależni blogerzy aresztowani są we własnych domach, ale to na Polsce i Węgrzech skupia się ostrze europejskiej troski o prawa człowieka. Są to jednak prawa postrzegane bardzo specyficznie. Nie ma w tej ocenie mowy o dławieniu przez międzynarodowej koncerny internetowe wolności słowa i wypowiedzi, nie ma mowy o ściganiu najbardziej dojmujących przestępstw jakimi są pedofilia i handel ludźmi. Unijni cenzorzy skupiają się na „prawach społeczności LGBT”, które rzekomo w Polsce są gwałcone. Prawa te rozumiane są w iście marksistowski sposób – jeśli działacze, aktywiści LGBT nie są bezkarni i nie pozostają poza zasięgiem wymiaru sprawiedliwości (jednakowego dla wszystkich obywateli), jeśli w szkołach nie prowadzi się przymusowej demoralizacji dzieci ideami homoaktywistów, to znaczy że w takim kraju nie ma przestrzegania praworządności. Unijni biurokraci nawet nie kryją, że powiązanie budżetu UE z tzw „praworządnością” jest środkiem nacisku na kraje rządzone przez w miarę konserwatywne ugrupowania, czyli Polskę i Węgry.