STRONA GŁÓWNA / AKTUALNOŚCI / JAK MICHNIK STRACIŁ BLASK

Jak Michnik stracił blask



„Gazeta Wyborcza” powstała dzięki sprytnemu pomysłowi przejęcia entuzjazmu ruchu „Solidarność” przez lewacką ekipę pod wodzą Adama Michnika. Przez wiele lat przyglądałem się sprytnym manipulacjom, które sprawiły, że pismo opozycji stało się tubą Michnika i jego środowiska. Teraz Michnik walczy o wpływy z zarządem firmy „Agora” i po raz kolejny usiłuje przedstawić ten konflikt jako walkę ideową. Padają słowa o niezależności i dziennikarstwie podczas gdy chodzi o zachowanie decydującego wpływu na gazetę, która stała się organem skrajnej lewicy i antypatriotycznie nastawionej tzw „inteligencji”.


Z niekłamaną przyjemnością obserwuje proces staczania się „GW” do poziomu lewackiego biuletynu i towarzyszący temu upadek prestiżu i wpływów tego środowiska. Wiadomo było, że rządy Prawa i Sprawiedliwości ukrucą rozbuchane dochody gazety, która czerpała miliony z ogłoszeń spółek skarbu państwa, prenumerat urzędniczych, grantów i środków budżetowych. Naraz to się nieco zmniejszyło i zaczęła się normalna walka o pozostanie na rynku. Przyglądałem się malejącemu nakładowi i z uśmiechem myślałem o tym, że im mniej „Wyborczej” tym lepiej dla Polski.

Poziom dziennikarski pisma stawał się coraz bardziej marny – prym wiódł w nim Wojciech Czuchnowski i jemu podobni.

W praktyce okazało się także ile warte są przechwałki „Wyborczej” o jej doskonałej pozycji na rynku. Michnik, który wszystkich wokół pouczał o tym, że o pozycji pisma decyduje „gra rynkowa” i skoro prawica nie wykreowała sobie podobnego periodyku, to widocznie nie jest tak zdolna jak jego środowisko, teraz przekonał się ile warte są jego mocarstwowe pochrząkiwania gdy władze nie zasilają już „GW” i „Agory” tak potężnymi serwitutami jak poprzednio. Malejący strumyczek pieniędzy stał się powodem, dla którego Michnik skoczył do gardła zarządowi „Agory”.

Rozbuchany w mniemaniu o sobie Adam Michnik nie może pogodzić się z rzeczywistością, która coraz wyraźniej pokazuje mu jego właściwe miejsce w dzisiejszej Polsce. Michnik to po prostu stary dziadyga, który coraz mniej rozumie z otaczającej go rzeczywistości i nie może przejść do porządku dziennego nad faktem, że coraz mniej od niego zależy a elity władzy już nie drżą na widok jego marsowej miny. Minęły już – na szczęście – czasy gdy wszechwładny naczelny „Gazety Wyborczej” wywoływał wielkie afery, przesądzał o dymisjach w rządzie i dyktował założenia polityki zagranicznej. Od Michnika już coraz mniej zależy. Okazało się nawet, że w jego własnej gazecie przyszły już nowe czasy i nikt nie zamierza bić pokłonów przed zdziwaczałym liderem lewackiego środowiska. Michnik staje się już archaiczny we własnej gazecie. Nie jest już ani symbolem ani też liderem zmian, stał się przeszkodą na drodze do czynienia z „Agory” normalnej, rynkowej korporacji. Teraz – wraz z Jarosławem Kurskim – ogłaszają płomienne odezwy do czytelników i sympatyków. Wszystko po to aby zachować dawne wpływy i pozycję. To jednak coraz bardziej paniczne ruchy tonącego. Nawet zarząd ich własnej firmy nie ma ochoty na wysłuchiwanie starczego ględzenia Michnika i jego akolitów. Czasy się zmieniły a wraz z nimi zmieniła się pozycja wszechwładnego naczelnego z ulicy Czerskiej. Jeremiady na temat zwolnienia jednego z zaufanych Michnika – Jerzego Wójcika nie są ani szczere ani też nie mają specjalnej mocy ideowej. Trudno zapomnieć jak Michnik i jego redakcja potraktowały śmiertelnie chorego Jacka Kalabińskiego – korespondenta „Wyborczej” w Stanach Zjednoczonych. Wtedy nie liczyły się ani przysługi oddane środowisku przez Kalabińskiego ani też jego życiowa sytuacja. Szczerze mówiąc przyzwyczaiłem się do obłudy i zakłamania środowiska skupionego wokół Michnika a on sam stał się dla mnie symbolem patologii jakie do dziś trapią Polskę. Pozycja Michnika nie była ani naturalna (nie przedstawia on sobą jakichś szczególnych cech charakteru i osobowości) ani też nie wynikała z potęgi jego środowiska. Cały okres Trzeciej RP to czas gdy naczelny „Wyborczej” rzucał potężny cień na polska politykę. Działo się tak na skutek porozumień zawartych z generałem Czesławem Kiszczakiem i generałem Wojciechem Jaruzelskim, które w polskiej historiografii nazwane zostały „porozumieniami okrągłego stołu”. Dawały one nieproporcjonalne – w stosunku do społecznego poparcia – wpływy Adamowi Michnikowi, Jackowi Kuroniowi i Bronisławowi Geremkowi. Z tej trójki dziś żyje jedynie Adam Michnik. Jego dzisiejszy konflikt z zarządem spółki „Agora” pokazuje do jakich rozmiarów powraca Michnik i jego środowisko. To już tylko podstarzali, lewaccy aktywiści, którym śnią się dawne wpływy i znaczenie. Czas Michnika mija już nawet w jego mateczniku i nie jest to wydarzenie przykre…pokazuje proces wracania polskiego życia publicznego do normalności.