STRONA GŁÓWNA / AKTUALNOŚCI / GRA PIONKÓW

Gra pionków



Kilka uwag o spodziewanych wariantach gry w nadchodzących wyborach prezydenckich w Polsce.

Defraudatorzy Polski – tak nazywam obecny „obóz rządowy” – przygotowują kilka kukiełkowych wariantów na polskie wybory prezydenckie. Decyzje co do kandydatury zapadną zależnie od rozwoju sytuacji w USA i politycznych naprężeń w świecie. Symulowane są więc co najmniej trzy główne warianty: „pewna uliczka Tuska”, „modny kociołek Trzaskowskiego” a nawet „próba podrobienia patriotyzmu o twarzy Radoslawa Sikorskiego”. Poniżej postaram się omówić każdy z tych manewrów z osobna.

Tak więc „pewna uliczka Tuska” – przygotowywana różnymi manewrami od czasu obnażenia infantylizmu Szymona Hołowni i wpuszczenia Trzaskowskiego z akcja przeciw krzyżom – zostanie rozegrana tylko wtedy gdy wybory w Stanach Zjednoczonych wygra kandydatka demokratów i neokonów Kamala Harris i będzie już powszechnie wiadomo, ze Niemcy mają zapalone wielkie zielone światło do tyranizowania całej Europy (z wyjątkiem Albionu) pod płaszczykiem rozmaitych urzędów i przedstawicielstw Unii Europejskiej (dziś jest to marketingowa nazwa produktu IV Rzesza Niemiecka). Tusk wystartuje przy sprzyjającej koniunkturze międzynarodowej, mając dużą pewność sukcesu. Ciągle ma bowiem w pamięci swoją prestiżową klęskę w zawodach o prezydenturę, w których przegrał z Lechem Kaczyńskim. Ta trauma i dziura w balonie własnej pychy nakazuje mu iść na pewniaka i jak najmniej ryzykować. Jakby to wyglądało gdyby „wielki król Europy, który przecież wszystko potrafi załatwić z wielkimi tego świata” (wyjątkowo tępa, a więc niestety skuteczna kreacja propagandowa nie odzwierciedlająca żadnych faktów) naraz przegrał z zawodnikiem , który dopiero buduje swoją publiczną sylwetkę! Tak wygląda sytuacja po stronie oponentów obozu Tuska. Porażka w prezydenckich zawodach mogłaby sprawić, że Tusk zostanie porzucony nie tylko przez swoich niemieckich mocodawców ale także przez tępo w nim zakochanych wyborców, których przecież wciąż nie brakuje.  Tusk pójdzie więc niemal na pewniaka mając poparcie wywiadów amerykańskiego i niemieckiego a być może nawet ciche wsparcie Rosjan , którzy zdają sobie sprawę z jego tchórzostwa i pewnie nikogo innego bardziej nie pragnęliby w prezydenckim pałacu w Warszawie jak właśnie Tuska.

„Modny kociołek Trzakowskiego” także najbardziej możliwy będzie do rozegrania po tryumfie Harris. Będzie to wariant, w którym to obecnemu ambasadorowi Stanów Zjednoczonych w Warszawie Markowi Brzezińskiemu zostanie powierzona misja „uporządkowania spraw nad Wisłą”. Dla wtajemniczonych nie jest tajemnicą, że faworytem Brzezińskiego jest obecny prezydent stolycy Rafał Trzaskowski. Trzaskowski, którego złośliwie nazywam Rafalalą polskiej polityki jest rozwiązaniem bardziej progresywnym niż Tusk i rokującym lepiejndla indoktrynacji Polaków miazmatami LGBT and WR (mój dopisek oznaczający złożenie angielskich słów Without i Reason). Trzaskowski posiada swoje ograniczenia – nie zagłosują na niego poważni katolicy (wojna z krzyżami) oraz rozsądni polscy patrioci (próby opluskwiania i delegalizacji Marszu NIepodlełości 11 listopada). Ma jednak dużo bardziej progresywne właściwości niż starszy i bardziej ograny Donald Tusk, o którym świadomi Polacy wiedzą, że nie posiada żadnych stałych poglądów. Trzaskowski po prostu będzie „lepiej się nosił” przez współczesne Julki i Davidki, kroczące niedawno w „marszach błyskawic” i wrzeszczących obraźliwe epitety za księżmi na ulicach. Sęk tylko w tym, że całą pracę za Trzaskowskiego będą musieli wykonać jego sztabowcy, bo sam zainteresowany raczej przemęczać się nie lubi.

„Próba podrobienia patriotyzmu przez Sikorskiego”, to swoisty gambit (poświęcenie Tuska) środowisk liberalno lewicowych oraz agenturalnych przewidziany na wypadek gdyby (o zgrozo dla michnikoidów) wybory w USA wygrał Donald Trump. Wtedy należy się spodziewać złapania za twarz niemieckiej hegemonii i cofnięcia teutońskich wpływów znad Wisły. Wtedy trzeb będzie zagrać kartą, która może przynieść nieco zamieszania nad Potomakiem. Oto Radosław Sikorski zostanie przedstawiony jako człowiek, który Żeleńskiemu się nie kłaniał i zawsze miał swoją wizję polskiej suwerenności. Pomimo zatargów z różnymi politykami amerykańskimi oraz ogromnego bagażu patologicznie rozrośniętego ego, ten wariant – w wypadku zwycięstwa Trumpa – jest całkiem prawdopodobny do rozegrania.

Oczywiście wszyscy przedstawieni aktorzy są tylko figurkami na polskiej szachownicy. Dłonie, które biorą udział w ostrej grze niedługo zostaną wyraźniej zarysowane.