Jawi mi się taka scena
wśród władzy faworów i blasków.
Na scenie gang Olsena
Wśród niemilknących oklasków
Wokół tłum patRyjotów
w całej, niezmąconej krasie.
Spojrzenia pełne polotu,
wargi nurzane w melasie.
Jedyni, prawdziwi Polacy,
kwiat dziennikarstwa naszego.
Klękajcie pokornie rodacy.
Przed wami gwiazdy „Mojszego”
Ot, wytłumaczą wam sprawy,
z pozoru niełatwe i przykre.
Nie żywcie żadnej obawy.
Oni wykrzeszą z was ikrę.
Wszak to herosi odwagi.
Korsarze polskiego pisarstwa.
Dzielni tępiciele blagi.
Pogromcy ruskiego psiarstwa.
Jeden adonis wymowy
I tytan literackich przewag.
Słynie z senatorskiej głowy,
nikomu nie daruje zniewag.
Drugi tuz operowy.
Pogromca agentury wpływu.
Wzór patRyjotycznej głowy
I obywatelskiego zrywu.
Trzeci świecący blaskiem,
lśnieniem miedzianego czoła.
Rozprawi się z każdym mydłaskiem.
Nikt mu się wymknąć nie zdoła.
I gang Olsena w komplecie
Zdolny do każdej roboty
patRyjoci najwięksi w świecie…
…nagle gdzieś z sieni pada
pytanie dziecięcej niecnoty
– publiczność dumna i blada –
głos pyta:
– skąd wokół nas tyle hołoty?