Kiedy „postęp” staje się kategorią ideologiczną wiadomo, że czai się za nim stary znajomy – wykorzystujący przemoc totalitaryzm.
Bóg oddał człowiekowi świat, aby ten rozumiał go coraz lepiej i coraz pełniej z niego korzystał. To naturalne prawo. I nie ma ono jednak nic wspólnego z ideologią postępu.
Tak się bowiem naturalnie składa, że populistyczne powoływanie się na postęp nieodmiennie skojarzone jest z rozmaitymi przypadłościami prometeizmu – czyli buntu przeciwko Bogu rzekomo po to aby wyzwolić człowieka i ….czynić go miarą wszechrzeczy. Takie „wyzwolenie” zawsze nosi w sobie pierwiastek wywracania wszystkiego co było do tej pory. Aby „wyzwolić” człowieka najpierw trzeba zdobyć absolutna władzę, tak aby nie trzeba było negocjować zmian i przekonywać kogokolwiek do nich. Ludzie – prędzej czy później – godzą się z tym, że totalni projektanci urządzają im jedyny i wspaniały świat, aby jednak do tego doprowadzić drogę trzeba wyścielić trupami nieprzekonanych. Nowe czasy, czasy „postępu” wymagają wytracenia opornych i hołdujących tradycji.
Każda ideologia wpisująca sobie na sztandar „postęp” dążyła i dąży do tego samego: do stosowania siły wobec tych, którym nie podoba się świat przez nią projektowany, do tłumienia wolności wypowiedzi i do zastraszania milionów. Następnymi etapami jest przemoc informacyjna i edukacyjna, lansowanie niezgodnych z doświadczeniami twierdzeń oraz budowanie hierarchii w myśl której ci co służą „postępowi” mają więcej praw niż cała reszta. Powstaje cały rytuał, który ma zastąpić pogardzaną i zwalczaną przez „postępowców” religię. Buduje się nowe formy kultu, siły policyjne i tajne policje wyłapują i unicestwiają wszystkich, którzy chcieliby podważać ten nowy kult. Mówiąc krótko właśnie praktyka „postępowców” prowadzi do budowania najbardziej zacofanych i nieracjonalnych systemów, które potem utrzymują się jedynie dzięki brutalnej sile, która za nimi stoi.
Oczywiście istnieje rozwój, istnieje coraz lepsze rozumienie mechanizmów wbudowanych w funkcjonowanie świata. Technologia nieustannie się zmienia i ułatwia ludzkie życie. Jednak to nie ideologia „postępu” prowadzi do takich – korzystnych – zmian. Wystarczy wspomnieć niesławne dzieje Związku Sowieckiego i jego satelitów – wszak właśnie w tych krajach powiększało się technologiczne zacofanie i ogólna niewydolność państwa. W myśl postępu forsowano tam coraz mniej efektywne formy działania, kwitła ordynarna korupcja i pospolite złodziejstwo.
Technologia rozwija się tam, gdzie panuje swoboda myślenia i działania. Wszelkie totalitarne zabiegi natychmiast hamują korzystne zmiany.
Niestety „postępactwo” co jakiś czas odradza się licząc na zbiorową amnezję kolejnych pokoleń. Teraz wraca w dużo bardziej agresywnej formie. W USA władzę przejęły kręgi wywodzące się z zafascynowanych niegdyś myślą zbrodniarza Trockiego neokonów.
„Postępaków” można poznać po przeprowadzeniu wobec nich jednego prostego eksperymentu: jak traktują osoby, które maja inne od nich zdanie? Jeśli odmawiają im prawa do głoszenia własnych myśli, jeśli siłowo blokują ich aktywność – nie ma żadnych wątpliwości – to współcześni faszyści, komuniści, którzy założyli tylko bardziej nowoczesne mundurki.
Teraz jednak opresja jest większa bowiem „postępakom” udało się przejąć najbardziej wydajne technologie masowej komunikacji i wymiany informacji. Stoją za nimi globalne korporacje, które w wyrwaniu się poza wszelką kontrolę zwietrzyły szansę na jeszcze większe zarobki i osiągnięcie niekontrolowanej władzy nad miliardami ludzi.
Ideologie „postępu” są mało popularne wśród mas, szermują zbyt prymitywnymi i oderwanymi od powszechnego doświadczenia hasłami. Tak więc ich droga dojścia do władzy zawsze opiera się na przemocy i terrorze. Dopiero brutalna siła sprawia, że obywatele milkną i przestają się buntować. Tym razem jednak nie wolno milczeć – przemoc wkrada się bowiem tam, gdzie w czasach komunizmu panowała wolność – do naszych świadomości.