STRONA GŁÓWNA / AKTUALNOŚCI / DZIENNIK PERSKI

Dziennik perski



„Poranny wiatr sekretów duszy wysłuchuje…” Rumi.


Współczesny świat oficjalnych mediów pełen jest kłamstw i krzywdy robionej prostemu człowiekowi. Oczywistą wręcz konstatacje dobitnie odczuwa się w momencie, gdy samemu się dotyka rzeczywistości tak straszliwie wykrzywianej przez lustra mediów. Od kilku dni oddycham suchym skwarem irańskiej pustyni. Przed wyjazdem ostrzegano mnie: nie wyjeżdżaj, zostaniesz tam porwany, na pewno padniesz ofiarą represji reżimu ajatollahów. To bardzo niebezpieczne państwo, przed wyjazdem do którego stanowczo przestrzega polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Jako, że naturę mam przekorną to właśnie Iran (po raz kolejny w swojej biografii) wybrałem za cel kolejnej przygody. Nie będę opisywał wszystkich wrażeń tuz po przyjeździe bo można by to poczytać za tanią egzaltację jednak jedno muszę wam powiedzieć: w tym wielonarodowym i wielokulturowym kraju ponad osiemdziesiąt procent obywateli żyje poniżej poziomu biedy można się zatem spodziewać, ze chociażby z tego względu może być w nim nerwowo i niebezpiecznie. Tymczasem – wraz z grupą przyjaciół – rozkoszujemy się spokojem, kulturą bycia zwykłych ludzi, ich wrażliwością i przyjaźnią. Codziennie – publicznie – odprawiamy sobie Mszę Świętą i… otacza nas zrozumienie i dziecięce wspaniale naiwne zaciekawienie. Ludzie, którzy przedstawiani są w światowych mediach jako fanatyczni i niebezpiecznie wręcz pomagają nam w przygotowaniach, pytają o naszą wiarę traktują ją z niespotykanym gdzie indziej szacunkiem. Fakt ….jesteśmy chyba jedynymi wędrowcami z Zachodu, którzy przemierzają ten baśniowy i niezwykle frapujący kraj. Mogłoby to rodzić poczucie osamotnienia, zagrożenia a tymczasem nigdzie nie czułem się tak szanowany i bezpieczny. Persowie podchodzą i z ciekawością wypytują skąd jesteśmy a jednocześnie z autentyczną aprobatą wyrażają się o naszej kruchej przecież i ciągle zbyt małej wierze w Boga. My też chyba burzymy im stereotyp „człowieka Zachodu”. Są zdziwienie, wdają się w niezwykle ciekawe rozmowy o wierze, które – jak czujemy – naprawdę ich zajmują. Dzisiejszy Iran ma oczywiście co najmniej dwie twarze. Mieszkańcy wyraźnie są umęczeni panującą tam korupcją na szczytach władzy, nepotyzmem i różnymi przejawami działania tajnych służb. Jednocześnie jednak są dumni z tego, ze ich kraj idzie własną drogą. Jeśli faszerowano was opowieściami o prześladowaniach kobiet czy wyznawców innych niż szyicki islam religii, to muszę powiedzieć że napotkałem coś zgoła odmiennego. Wiele kobiet nawet w miastach tak konserwatywnych jak Yazd czy Kom chodzi śmiało z odkrytymi głowami, ludzie otwarcie krytykują władze i narzekają na jej działanie. Prawdziwym zdumieniem napawa także wiedza przeciętnego Irańczyka na temat dalekiej Polski – Lachestanu jak oni tu poetycko nazywają nasz kraj. Są wobec Polaków ciągle bardzo przychylni i to pomimo dziwacznych konferencji antyirańskich – jakie miały miejsce w Warszawie.
Oczywiście zdaje sobie sprawę z faktu, ze pisząc takie słowa natychmiast ściągam sobie na głowę wrzask naszych propagandystów, że jestem „ruskim sojusznikiem” albo nawet dywersantem. Niewiele mnie to jednak obchodzi. Rzeczą reportera jest opowiadać o rzeczywistości, której doświadcza i jaka go otacza. I tak właśnie czynię. Pewnie jakiś politruk trzy razy zastanowiłby się nad pisaniem takich rzeczy, ale jak – od czasów komunistycznych – jakoś politruków omijam i nawet wtedy gdy zaroił się od nich nasz dziennikarski światek nad Wisłą niewiele sobie robię z ich koniunkturalnych pohukiwań.
W Iranie ludzie lgną do wiedzy, doceniają potęgę bycia razem i prawdziwego przyjaźnienia się. Są delikatni, kulturalni napełnieni wręcz nieuchwytna poezją, która sprawia, że w tłumie Irańczyków czuję harmonię i mimowolnie twarz napełnia mi się szczerym uśmiechem. Czy dacie wiarę, że w tysięcznym tłumie nikt nawet mnie nie potrącił?!
Subtelność i delikatność to cechy kultury, która liczy sobie kilka tysięcy lat i wypływa z tych ludzi w sposób zupełnie naturalny. Dzieje się to w kraju, który rządzony jest twardą rękę reżimu ajatollahów i cierpi z powodu międzynarodowych sankcji. Jeżeli w Iranie coś się zmieni, a zmiana pachnie tu już całkiem wyraźnie, to na pewno nie będzie to wynikało z diagnoz stawianych przez zachodnich „mędrców i analityków”. Tu zmiana przyjdzie z wnętrza perskiej kultury. Reżim wyraźnie skostniał i stał się domena kliki dawnych, wojennych towarzyszy. Lud, „bazar” – chcą zmiany i pewnie ona niedługo nastąpi. Jeżeli jednak komuś przychodzi do głowy aby traktować Persów z nonszalancją i pobłażaniem, to na pewno będzie bardzo zaskoczony. Fenomen Iranu jest tajemniczy i bardzo złożony. Będę o nim pisał bardziej wnikliwie…teraz przyjmijcie ten felieton jako wyraz radości z tego, że nie wszędzie świat jest taki sam i wiele jeszcze musimy się o nim dowiedzieć aby poczuć jego prawdziwe piękno.
To, jak traktują tu nas -= katolików, z jak wielkim szacunkiem z nami rozmawiają, jak ułatwiają nasze modlitwy i jak subtelnie prowadzą religijne debaty jest sytuacją nie tylko zaskakującą ale wręcz radującą serce pogubionego w merkantylnej cywilizacji współczesności człowieka Zachodu. Zanim więc zlekceważysz Irańczyka i wypowiesz na jego temat pogardliwe słowo poznaj choć jego historię i postaraj się zrozumieć o czym do ciebie będzie mówił.
Spokój i harmonia bycia ludzi ze sobą oraz galimatias polityki i surowe oblicze reżimu to zjawiska, które we współczesnym Iranie koegzystują za sobą.
Chaos ruchu ulicznego kontrastuje z cichym szmerem rozmów i myślami, które krążą w przepalonym słońcem, pustynnym powietrzu.