Tadeusz Dołęga – Mostowicz zapewne dziś różniłby się ode mnie oglądem sytuacji w wielu sprawach, jedno wszakże musiałbym mu przyznać – wprowadził znakomitą typologię najbardziej charakterystycznych polskich przywar. Przyglądając się naszej scenie publicznej nieodmiennie odnosimy wrażenie jakbyśmy byli zawieszeni pomiędzy notorycznymi idiotami i chamami a wariatami. Miotamy się zatem pomiędzy Nikodemem Dyzmą a Żorżykiem Ponimirskim. Niestety w ten – niezbyt przynoszący nam chlubę dyskurs – wdarł się przemocą jeszcze jeden tym, najbardziej doskwierający – pewien swojej omnipotencji wykształcony (kiepsko i po łebkach, jak oferuje to współczesna edukacja) cham, który uważa że zżarł wszelkie rozumy i sensy świata. Ten tym jest najbardziej wkurzający i dewastujący nam przestrzeń publiczną. No ale po kolei…
Nikodem Dyzma to – jak na dzisiejsze realia – typ w zasadzie mający w sobie nieco szlachetności nawet. Dlaczego? Bowiem świadom jest on chromości swojego przygotowania, intelektualnego rodowodu i siłą rzeczy ciąży ku mądrzejszym od siebie. Choć w zasadzie oficjalnie nigdy się do tego nie przyzna. Dyzma, świadom własnej ułomności, szuka rozwiązań, stara się dorosnąć do sytuacji. To w istocie typ prostaczka, który zna swoje miejsce w szyku ale na skutek zbiegu szczęśliwych zdarzeń postanawia wykorzystać podsuniętą mu przez los szansę. Tym samym rozpoczyna się w nim burzliwy proces dorastania do wyższej klasy człowieczeństwa. Można nawet domniemywać, że gdyby Dyzmie pozwolono, to po jakimś czasie nie wyróżniałby się już zbytnio z warstwy ludzi, do której udało mu się awansować. Ukradzione czy też podsłyszane pomysły, które przestawiał jako swoje w zasadzie krajowi służyły dobrze i pewnie nie przyniosłyby negatywnych konsekwencji. Dyzma – pomimo chamskiej politury obyczajowej i kulturowej – jest typem adaptującym się do rzeczywistości i nie przynoszącym zbyt wielkich strat społeczeństwu. Owszem możemy się naśmiewać z jego nieokrzesania i toporności, ale przecież każdy kant można, z biegiem czasu, wygładzić.
Przejdźmy więc do kolejnego typa – Żorża Ponimirskiego. W istocie to wariat i frustrat. Jedno i drugie toczy się w nim jak wewnętrzne koło. Nie przynosi to zbyt wielkich korzyści, wprowadza istotny zamęt a wpakowana w niego wiedza i kulturalna politura nie przynoszą żadnych konkretnych owoców. Można wręcz stwierdzić, że lata łożenia na staranną edukację Żorżyka wsiąkły jak krew w piach. Koszty, które nigdy nie przyniosą inwestycyjnych owoców. Żorżyk – owszem – jest zabawny i barwny ale błyszczy zupełnie bezowocnym blaskiem a jego szaleństwo uniemożliwia jakąkolwiek bardziej sensowną dyskusję z takim przypadkiem. Wykształcony a jednocześnie intelektualnie bezpłodny poza bezowocnymi fajerwerkami barwnej inteligencji. Tu chętnie usiadłbym z Mostowiczem do ciekawego sporu rad usłyszeć jak on sam ocenia sylwetkę Żorżyka. Na pewno nie jest on żadnym kontrapunktem wobec topornie orającego rzeczywistość Dyzmy, który jedna prze uparcie w przód. Ponimirski symbolizuje pewną bezpłodną ścieżkę polskiej warstwy inteligenckiej, która woli pogrążać się w swoistym splendit isolation niż aktywnie brać udział w przemianach rzeczywistości wokół . Smutny obraz ucieczki od świata, który nie zmienia i nie udoskonala niczego. Jego płomienne oskarżenie Nikodema Dyzmy zawiera w istocie wielki ładunek pogardy i destrukcji. Owszem obnaża tępy i patologiczny system towarzyski ale czy prowadzi do jego udoskonalenia. To zgrabna figura fabularna, znakomity pomysł literacki ale przecież nie sposób na wyeliminowanie patologii.
Wniknijmy zatem w obraz najbardziej intrygującej postaci, wielkiego nieobecnego w prozie Mostowicza aczkolwiek przecież mającego dziś dojmujący wpływ na naszą rzeczywistość. To – jak chciałby to nazwać nieodżałowany Jerzy Dobrowolski -cham i tępak wykształcony ponad swoją inteligencję i formację intelektualną. Pełno go dziś wszędzie, okupuje najwyższe piętra naszego życia społecznego. Często przybiera postać modnego celebryty, czasem influencera ale najczęściej upostaciowany jest w naszym życiu politycznym i społecznym. To wszechwładny polityk, często odpowiadający za znaczne mienie publiczne minister, szef departamentu. Bardzo często gromowładny samorządowiec w wielkim mieście. Maskując swoją niekompetencję i chamski ogląd świata wyrządza wielkie szkody krajowi. Niestety pełno go dziś na najwyższych piętrach naszych uczelni, gdy ma wielki wpływ na kształcenie młodego pokolenia. Jest wszędzie i wszelkie dyskusje sprowadza do swojego wymiaru: zapasów w kisielu ubranych w modny żargon i pozbawionych jakiejkolwiek weny twórczej. Taki ktoś może zamordować najlepsze idee, zniszczyć największe talenty. Nazwijmy go Dawidkiem Modnym. Otóż Dawidek Modny zagraża nam dziś wszędzie i może doprowadzić nasze życie publiczne do prawdziwej depresji. Rzeczywistość czeka na pisarza miary Dołęgi – Mostowicza, który będzie potrafił opisać Dawidka w rozmiarach i przejawach, które dziś najbardziej Polsce zagrażają.
Pomyślcie nad tym….