Dziwaczne praktyki gospodarcze rozgrywające się pomiędzy polskimi i ukraińskimi biznesmenami to temat, który pozostaje niewyjaśniony właściwie od momentu powstania państwa Ukraina. Przypomnę, że pieniądze od ukraińskich oligarchów (Wiktora Pinczuka) otrzymywał m.in. Aleksander Kwaśniewski, Spore pensje płacono także na Ukrainie (od 2016 roku) Leszkowi Balcerowiczowi i szefowi komisji mającej wyjaśnić katastrofę w Smoleńsku, byłemu wojewodzie małopolskiemu Jerzemu Millerowi. Nawet w aferze korupcyjnej Włodzimierza Karpińskiego możemy odnaleźć ukraińskie wątki…
Jednak najbardziej znanym casusem polsko – ukraińskich siucht biznesowych stała się sprawa Sławomira Nowaka, niegdyś nieodłącznego przybocznego Donalda Tuska. Ten pupilek obecnego premiera otrzymał bardzo dochodową (jak się później okazało bardziej dochodową niż mogłoby się wydawać) posadę szefa ukraińskiej instytucji odpowiedzialnej za budowę dróg w tym kraju: Ukravtodoru. W tym celu zresztą przyjął obywatelstwo Ukrainy i przyszło mu to tak łatwo jakby po prostu zmieniał zegarki na przegubie dłoni. Miał tam zawiadywać funduszami, które były kierowane na budowę ukraińskich dróg publicznych. Jak większość publiczności zapewne pamięta pełnienie tej funkcji skończyło się dla Nowaka śledztwem antykorupcyjnym prowadzonym przez ukraińskie służby. Zatrzymajmy się na moment: cóż takiego trzeba dokazać, aby zasłużyć na Ukrainie na antykorupcyjne śledztwo?!
W najbardziej skorumpowanym kraju w Europie Nowak zwrócił uwagę antykorupcyjnych służb. Wyjaśnieniem tej nieco kuriozalnej sytuacji mogą być dwie hipotezy: pierwsza – nie podzielił się rebuchą z kimś na tyle wpływowym, że ta postać, na wzór wschodnich mechanizmów, zdołała uruchomić organy ścigania aby nauczyć moresu niewdzięcznego Nowaka. Tak więc nie chciał się dzielić, no to mu utrzemy noska. Hipoteza druga: Sławomir Nowak tak mocno rozwinął swoją nieformalną acz zyskowną działalność, że nawet jak na ukraińskie standardy stało się to zbyt rzucające się w oczy. Jest oczywiście jeszcze trzecia – moim zdaniem najmniej możliwa – hipoteza: oto pan Nowak był zbyt uczciwy jak na ukraińskie warunki i „ukraiński system” po prostu wypluł go z siebie. Bieda jednak w tym, że korupcyjne podejrzenia uprawdopodobniły się nie tylko w oparciu o materiały dostarczone z Ukrainy ale także w wyniku żmudnego śledztwa prowadzonego już przez polskich prokuratorów. Nowak oczywiście intensywnie kreował się na ofiarę nagonki politycznej prowadzonej ze strony Prawa I Sprawiedliwości, fakty jednak i zeznania osób oskarżonych wraz z Nowakiem świadczyły nie najlepiej o uczciwości ulubieńca Tuska. Był aresztowany, jednak postępowanie na tyle udało się przeciągnąć, że dotrwał do zmiany władzy.
W czasach Bodnara Nowaka czeka już o wiele jaśniejsza przyszłość. Pan Sławomir poczuł się nawet na tyle swobodnie, że niepomny brudnych pieniędzy znalezionych w jego skrytkach, całkiem poważnie zaczął się domagać …swojej rehabilitacji. Wrócił do pewności siebie, zaczął udzielać wywiadów i coraz śmielej rozglądać się za propozycjami lukratywnych zarobków. Jest przekonany, że podległy Tuskowi kombinat medialny jest w stanie całkowicie wyprać go z przywleczonego z Ukrainy smrodu. Rychło więc w przestrzeni publicznej może pojawić się – coraz głośniej klepana w telewizjach i rozgłośniach radiowych – teza, że Sławomir Nowak jest modelową ofiara politycznej nagonki a sam jest czuły jak śledziona i niewinny jak dziewica w trakcie snu. Jestem sobie w stanie wyobrazić nawet sytuację gdy rozpocznie się akcja ścigania śledczych, którzy gromadzili dowody na korupcyjne praktyki pana Nowaka. Może także ukazać się publicznie teza, że Sławomir Nowak był po prostu zbyt dobry i kryształowy jak na Ukrainę i stąd nabawił się tam kłopotów. Jednym słowem, posiadając tak rozbudowaną maszynę propagandową, można usiłować wmówić publiczności najbardziej fantastyczne interpretacje niezbitych faktów i sytuacji.
Nowak korzystając z nowych wiatrów i kryszy roztoczonej nad nim przez ludzi Tuska zaczął przemyśliwać nad powrotem do głównego nurtu polskich celebrytów. Zapowiedział nawet, że wróci do biznesu. Odkurzył więc firmę Europe Partners, w której zajmuje fotel prezesa. Firma zajmuje się doradztwem biznesowym. Taka działalność Nowaka jest ze wszech miar zrozumiała – w nowym układzie rządowym roi się przecież od bliskich znajomych Nowaka, więc jest się czym pochwalić i jak doradzić do których drzwi zapukać i ile razy. Na dodatek powrót Nowaka do biznesu jest ekonomicznie zrozumiały, wszak trzeba powyjmować – z różnych lodówek i strychów – „uciułane” pieniądze i nadać im walor udokumentowanego obrotu.
Renesans Sławomira Nowaka i jego bezczelny powrót pomiędzy reflektory pokazuje na jakim etapie znalazło się teraz nasze życie publiczne.