Czyżby w nasz rzeczywistość znów powracało słynne „kręcenie lodów”, tak epicko odegrane przez była posłankę Platformy Obywatelskiej Beatę Sawicką. Ta niewinna ofiara uwiedzenia przez „agenta Tomka” onegdaj wyjaśniła cały mechanizm bogacenia się na planach prywatyzacji służby zdrowia. „Kręcenie lodów na medycynie” stało się jednym z bardziej znaczących, praktycznych haseł stosowanych przez Tuska i jego czeredę. Teraz, ledwie pół roku po spoconym dorwaniu się do władzy ludzi z tej formacji służba zdrowia chyba znów stanie się polem machlojek i machinacji.
Mamy dopiero połowę roku a już dowiadujemy się o tym, że Narodowy Fundusz Zdrowia jest praktycznie bankrutem a powodowane przez ten stan rzeczy długi coraz większej liczby szpitali lawinowo rosną. Rządy Tuska zaczynają ukazywać swój prawdziwy kierunek. Na nic nie będzie już pieniędzy, ludzie znów będą zmuszeni do zarobkowej emigracji a służba zdrowia na powrót zacznie protestować przeciwko obcinaniu kolejnych subwencji – słowem nic nowego. Tylko wyborcy dziecinne omamieni feerią obietnic Tuska coraz szerzej otwierają oczy i płaczliwie zauważają: to nie tak przecież miało być.
Zawsz kiedy rządzący doprowadzają do nadnormatywnych kłopotów finansowych służby zdrowia należy po prostu zadać pytanie: kto na tj sytuacji chce zrobić lukratywny interes. Oczywiście pierwszym beneficjentem takiego stanu są prywatne firmy medyczne, które w ten sposób zyskują kolejnych zdesperowanych klientów. Za rogiem jednak stoi gang prywatyzatorów szpitali. Za pierwszego Tuska operacji przejmowania publicznych placówek zdrowia nie udało się w pełni przeprowadzić. Następuje jednak drugie okrążenie i tym razem skok na zdrowotną kasę może się powieść. W tej praktyce najpierw trzeba jednak doprowadzić do upadłości najbardziej łakomych kąsków. Niewypłacalne szpitale i wielkomiejskie przychodnie zdrowia potencjalnie stanowią źródło ogromnych dochodów, trzeba je jednak wprzódy sprytnie doprowadzić do upadłości a następnie tanio, poniżej rynkowej wartości, wykupić…wtedy rozpocznie się właściwe „kręcenie lodów”. Niewykluczone nawet, ż na fali prywatyzacji zdrowia powróci nawet sama romantyczna Beata Sawicka.
Wszystkie patologii pierwszego rządu Donald Tuska zaczynają się objawiać i to już w pierwszym okresie rządzenia. Fakt, że nie spełnił on żadnej ze swoich wyborczych obietnic nie jest ani zaskakujący ani nawet bulwersujący. Bulwersujące jest to, ze ludzie świadomie głosowali na rząd, który od początku zajął się jedynie pełnoskalową kradzieżą i niszczeniem wszystkich prorozwojowych projektów. Ktoś oczywiście może zapytać: co Tuskowi i jego ludziom daje sprywatyzowanie szpitali i wielu placówek publicznej służby zdrowia – odpowiedź jest żenująco prosta. Do ich prywatnych kieszeni popłyną pieniądza usługi zdrowotne, które teraz są podstawowe i prędzej czy później nie ucieknie od nich żaden obywatel. Nagły brak pieniędzy w NFZ nie jest akurat spowodowany żadną nagłą okolicznością ekonomiczną, wygląda to na świadomą politykę obecnego rządu. Prywatne lecznice już dziś pełne są pacjentów, których na to stać. Teraz rzecz idzie o klienta, który nie posiada środków na prywatne leczenie. Poprzez bankructwo szpitali zmusi się go do korzystania z tego co pozostanie a jak wiadomo leczenie często nie jest przeliczane na pieniądze i chory (oraz jego rodzina) zapożyczą się nawet aby uratować zdrowie członka rodziny. Przewiduje, że wokół sprywatyzowanych szpitali natychmiast rozwiną się hienowate instytucje parabankowe, które będą hojnie udzielać „pożyczek na podratowanie zdrowia”, które potem bezwzględnie egzekwowane aż do komorniczego zlicytowania mienia nieszczęśników, którzy w zależność od takich firm popadną. Oczywiście nasz system zdrowotny trzeszczy w szwach już od dawna a zwłaszcza od momentu gdy dopisani zostali do niego (zupełnie prawem kaduka) przybywający do Polski Ukraińcy – często i masowo wyłudzający pieniądze z nienależnego im polskiego systemu ubezpieczeń społecznych. Nawet jednak teraz, w sytuacji gdy system zdrowotny bankrutuje, żadnego z uprawnień przysługujących Ukraińcom nie cofniętą. Tak więc to Polacy poniosą teraz całe odium sytuacji finansowej w jakiej znalazł się NFZ. Na czele resortu zdrowia stoi pani poseł Leszczyna, która nie wygląda na osobę, która jest w stanie pojąć dość proste zależności jakie wyżej opisałem. Wszystko raczej będzie ukrywane przez obywatelami aż do momentu gdy stanie się po prostu smutnym faktem. Będzie podobnie jak z intruzami z innej kultury, którzy nagle zaczęli pojawiać się tłumnie na naszych ulicach i żaden z polityków nie potrafi tego faktu składnie wytłumaczyć.