Czyli jak zasilono listy Koalicji Obywatelskiej
„Na listach kandydatów do parlamentu roi się od dziwaków i osób kontrowersyjnych, jednak to właśnie wśród kandydatów Koalicji Obywatelskiej brakuje jedynie baby z brodą i karła o trzech nogach bo poza tym jest tam już wszystko co można by nazwać ogrodem osobliwości.
W tym gronie stosunkowo najmniej zdziwienia budzi głoszący lewackie hasła, były mocno stronniczy rzecznik praw obywatelskich, Adam Bodnar, który w tym gronie może uchodzić niemal za arbitra elegancji. Poza partyjną nomenklaturą i osobnikami typu Nitras, wśród otaczających Tuska postaci można znaleźć postaci nie tylko osoby kontrowersyjne, ale także zaciągane tam w myśl reguły: byleby tylko nazwisko znane, to poglądy się już na chybcika dorobi. KO – jako flagowe przedsięwzięcie antypisu zaciąga na swój pokład wszystkich, którzy mogą się wydać przydatni do zdobycia poparcia osób zarówno fanatycznych w dewocyjnym opluwaniu obecnej władzy jak i nieświadomych, które zostaną zwabione znanymi nazwiskami.
KO wykonała nawet śmiały zabieg transplantacji w swoje trzewia „treści wiejskiej”. Właściwie od dłuższego czasu zastanawiałem się jaki jest powód nachalnego promowania pseudochłopskiego działacza, lidera Agro Unii Jarosława Kołodziejczaka. Kołodziejczak gdziekolwiek się nie ruszył natychmiast towarzyszyła mu kamera TVN. Był promowany przez tą postkomunistyczną stację jak kiedyś detektyw Krzysztof Rutkowski. I dziś można śmiało powiedzieć, że Kołodziejczak tak reprezentuje wieś jak Rutkowski rzemiosło detektywistyczne. Zresztą – jak pamiętacie – stworzony przez TVN, były ZOMO – wiec, Rutkowski wylądował w końcu też w poselskim fotelu a potem …w więziennej celi. Kołodziejczak był tak nachalnie windowany przez TVN, że musiał być w tym jakiś głębiej ukryty zamysł, no i wyszło szydło z worka: został przez Tuska zaproszony do grona kandydatów jego partii do parlamentu. Wystarczyło, że powydzierał się na przedstawicieli władzy i stworzył pozory tego, że stoją za nim reprezentanci interesów producentów rolnych. Tymczasem Kołodziejczak tak reprezentuje wieś jak Klaudia Jachira kręgi intelektualne. Pani Jachira – znana ze zdradzających chyba psychiczne zaburzenia wystąpień publicznych – także bez przeszkód znalazła się na listach KO i zapewne doda partii dalszych psychiatrycznych barw nagrywając swoje kolejne wystąpienia. Okazuje się, że Tuskowe szeregi są otwarte nawet dla przybladłego już trenera narciarskiego Apoloniusza Tajnera, który ostatnio był znany bardziej dzięki swojej córce niż własnym dokonaniom. Zapewne Tuska kompletnie nie obchodzi jaką wiedzę na temat państwa i polityki posiada były trener Adama Małysza, grunt, że ma znane nazwisko i może – wśród mniej świadomych kibiców narciarstwa – zdobyć nieco głosów. W KO nikt nie zwraca uwagi na to skąd mogą pochodzić głosy poparcia, Tusk postanowił rzucić wszystko co ma na szale, aby pokonać PIS. W tym zwycięstwie mają mu pomóc nawet dawni, bezczelni, agenci komunistycznych służb bezpieczeństwa. Z miedzianym czołem wystartuje, z list KO, niejaki Bogusław Wołoszański, który ma za sobą dobrze opisaną karierę komunistycznego kapusia. Fakt ten zbył standardowym w brewiarzach tego środowiska stwierdzeniem: przecież nikomu nie szkodziłem.
Wśród nowych przyjaciół Tuska znalazł się także były zastępca Urbana i putinowski lizus biorący udział w posiedzeniach marnej pamięci „Klubu Wałdajskiego” – Andrzej Rozenek. Ten kandydat nawet nie kryje swojego uwielbienia dla ubeków, znany jest przecież z żarliwych tyrad na rzecz obrony esbeckich emerytur. Wołoszański i Rozenek będą prawdopodobnie sąsiadowali na listach z kiedyś arcykatolickim (przynajmniej w swoich kabotyńskich prezentacjach) Romanem Giertychem. Giertych zapewne z parlamentarnego immunitetu będzie chciał stworzyć sobie parawan przed śledztwami, które prokuratura toczy właśnie przeciwko niemu. Giertych zresztą swoją kampanię poprowadzi raczej zdalnie bowiem do chwili ewentualnego zdobycia immunitetu będzie pewnie przebywał w słonecznej Italii. KO przytuliła oczywiście także ludzi, którzy mieli prokuratorskie zarzuty, tu znakomitym przykładem jest noszący w Darłowie wymowny pseudonim „Tato” Stanisław Gawłowski. W jego przypadku, podobnie jak u Giertycha, będziemy obserwować paniczną pogoń za immunitetem. W drużynie rozpaczliwych łowców immunitetu zameldował się także bohater „afery kopertowej”, tryskający wodą sodową z czoła marszałek senatu Tomasz Grodzki. Wśród aspirantów do parlamentu, którzy wystartują z list KO znajdziemy też Sebastiana Kościelnika, tym razem nazwisko wiele wam nie powie bowiem największą „obywatelską” zasługą pana Kościelnika było uczestniczenie (słynnym seicento) w wypadku z udziałem samochodu, którym jechała premier Beata Szydło. Na listach KO znajdziemy wiele innych osobliwości takich jak choćby znana „reformatorka” polskiej ortografii pani Iwona Hartwich. Do ferajny KO dodajmy także Bartłomieja Sienkiewicza, który swoją kampanię w Krakowie rozpoczął od awantury w miejscowej kurii biskupiej.