STRONA GŁÓWNA / AKTUALNOŚCI / CISZA

Cisza



Plusk wody i lekkie podmuchy wiatru, które sprawiają, że trzcina kilkadziesiąt metrów od łodzi zaczyna przemawiać, to właściwie jedyne odgłosy jakie docierają do uszu. Wędki nieruchomo spoglądają w kierunku gładkiej tafli jeziora. Doświadczenie ciszy jest niesłychanie inspirujące. Cisza pokazuje to co w sobie nosisz, masz chwilę aby dowiedzieć się wiele o sobie. Człowiek z miasta, przepełniony urywkami bezsensownych reklam, w którym dudni milion kwestii, które kiedyś usłyszał, brzęk tramwajów, szum ulicy, który nigdy nie milknie…naraz staje wobec ciszy. Wreszcie zaczynam dostrzegać prawdziwe tchnienia natury, harmonię rozgrywania się przedstawień przyrody. Współczesnemu człowiekowi potrzebne są doświadczenia postu i ciszy. To właściwie odsłony tej samej rozmowy – słuchania siebie takiego jakim się jest. Cisza bywa drapieżna bo wywołuje z nas prawdziwe myśli, które zwykle chcemy gdzieś w sobie ukryć i zgnieść tzw „ważnymi sprawami”. Cisza jest wymagająca i nie znosi kłamstw. O ile jeszcze posty – zalecane i stosowane w popkulturze – bywają i są praktykowane „dla zdrowia i fitnesowej formy”, to już cisza jest doświadczeniem egzotycznym i wypieranym z naszej świadomości i kultury.


Od kilku dni przyglądam się perypetiom kaczej rodziny. Jest dosyć rozległa – jak na dzisiejsze standardy: mama kaczka, pięcioro dojrzewających kacząt i komenderujący tym wszystkim kaczor. Rodzina przeżyła już atak wichury, podczas której oboje chronili swoje potomstwo przed falami i dmącym wiatrem, odparła atak wygłodniałej wydry, która chciała państwu Kaczorowskim wykraść podarowane przeze mnie leszcze i krasnopiórki. Wydra zaatakowała tuż przed północą, wynurzyła się z wody i chciała z kaczego gniazda porwać ryby. Zamiast jednak powodzenia napotkała dziób matki kaczki, która narobiła rabanu i wspólnie z kaczorem przegnali złodziejkę. Kilkukrotnie widziałem też eskapady kaczora, który – okazało się – zdradza mamę kaczkę z inną panią, mieszkającą w sąsiednich zaroślach. Nawet nie zauważyłem jak życie kaczej rodziny zaczęło mnie wciągać.

Cisza jest doświadczeniem nieomal narkotycznym. Kiedy człowiek się w niej pogrąży, to potem trudno z niej wyjść, znaleźć się pomiędzy ludźmi i powrócić do przerwanych przez ciszę relacji. Nie chce się wracać z ciszy do normalnego życia. Zauważyłem, że pogrążanie się w ciszy ma swoje etapy.

Najpierw się od niej ucieka bo drapie, wywołuje drapieżne wspomnienia, pokazuje prawdę o sobie samym. Potem zaczyna pieścić, zwalnia myśli, porządkuje widzenie siebie i otaczającego świata. W końcu doprowadza co swoistej ekstazy, w której chciałoby się nieprzerwanie trwać. Cisza – w pewnym momencie – sama zaczyna do człowieka przemawiać. Sprawia, że kolejne warstwy psychiki – aż do samego ducha – zaczynają się naturalnie układać. Właśnie w ciszy zaczyna się realnie czuć obecność Stwórcy. To tylko kwestia czasu i pogrążenia się w ciszy beż żadnych warunków wstępnych, które zresztą nie mają najmniejszego sensu. Cisza ma swoje prawa, ale jest stanem tak naturalnym i prostym, że wystarczy się jej poddać. W świecie, w którym panuje nieustanny zgiełk i bezsensowny gwar cisza jest nie tylko wytchnieniem ale podstawową potrzebą.

Co roku dane mi jest doświadczanie ciszy na środku pięknego jeziora, gdzie rozgrywa się nieustanny spektakl stworzenia. Natura pracuje swoim rytmem, nie potrzebuje mnie z moimi lękami i obawami, jest na to kompletnie nieczuła. Kiedy jednak zaczynam respektować jej prawa przyjmuje mnie nieomal z czułością, wtedy staje się elementem ogromnej gry, której reguł nie dostrzegam na co dzień zajęcy codziennymi ważnymi – choć w istocie nie mającymi sensu – sprawami. Cisza pokazuje mi moja niewielką, śmieszna momentami, miarę, wyznacza mi moje miejsce i zadaje trudne pytania. Jeśli jednak szczerze przez nie przebrnę nie jest mi potrzebna żadna specjalna modlitwa. Właśnie cisza staje się nie tylko kontemplacją ale właśnie jakimś rodzajem modlitwy – budowania pomostu do samego Niezmiennego Stwórcy. Właśnie w ciszy dochodzę do wniosku, że cała ta precyzyjna machineria, która mnie otacza, musi mieć swojego Króla i Podmiot nadający wszystkiemu moc i sens.

Jak będzie? Właśnie w ciszy otrzymuje najlepsze pocieszenia i wyjaśnienia. Dobrze będzie. Dopóki będzie istniał choćby jeden wolny człowiek, który potrafi nieść w sobie doświadczenie ciszy, dopóty rzeczy pozostaną na swoich miejscach. Cisza napawa męstwem przed nadchodzącymi próbami.

Wiem, że jedynie dotykam tajemnicy, mgliście opisuje doświadczenie, któremu oddaje się co roku, gdy tylko mogę opuścić miasto i zniknąć. Chciałem jednak zwrócić Wam uwagę na jedno z najpiękniejszych doświadczeń człowieka – doświadczenie ciszy. Kiedyś poświęcę mu bardziej uporządkowane rozmyślanie. Teraz kreślę nieporadne uwagi jedną ręką, drugą sprawdzając wędkę i pociągając za wiosło. Łódź niesie mnie w trzciny, pewnie znów podrzucę kaczej rodzinie kilka ryb, bo znajomi nie chcą już nawet patrzeć na moje trofea a ja sam w pożeraniu ryb jakoś nie gustuje.