Brak elity w rozmaity sposób znaczy różne narody. Bywa, że popadają one we władzę plemiennych kacyków, kiedy indziej pojawiają się „mocni ludzie”, którzy narzucają większości swoją wolę. W skołatanej nieustannymi rzeziami patriotycznych elit Polsce jest zgoła odmiennie – tu, od kilkudziesięciu lat pretensje do bycia ponad normą i prawem rości sobie kasta wywodząca się wprost z nawiezionych tu przez Stalina ludzi, których jedyna kwalifikacją była szczera nienawiść do polskości i przekonanie o należnym im miejscu na polskim Parnasie. Miejsce to należało im się z powodu usług, jakie ich rodziny oddały komunistycznym okupantom.
Pozycję tych czerwonych dynastii (określenie Jerzego Roberta Nowaka) utwierdziły markowane przemiany, jakie miały miejsce po 1989 roku, które ukonstytuowały twór, który nazywam Republika Okrągłego Stołu.
Czerwona kasta nie czuje żadnych zobowiązań wobec kraju, który ją karmi i toleruje. Wręcz przeciwnie jej przedstawiciele uważają, że specjalne przywileje należą im się niejako z urzędu. Gdybyście mieli co do tego wątpliwości to prześledźcie losy piratów drogowych, którzy z owej czerwonej menażerii się wywodzą. Oto agenciak i były premier Włodzimierz Cimoszewicz rozjeżdża kobietę. Jego wina nie podlega żadnym wątpliwościom. Mętnie tłumaczy się, że był w napięciu psychicznym i oślepiło go słońce. Finał tej sprawy grzęźnie gdzieś w medialnym i sądowym milczeniu a Cimoszewicz – z miedzianym czołem – wraca do brylowania w telewizji TVN. Przecież nic się nie stało: ot gwiazda z czerwonego firmamentu rozjechała jakąś przedstawicielkę tubylczego narodu. Nie ma się nad czym zastanawiać. Zupełnie odwrotnie byłoby gdyby ktoś zaparkował swoje auto na tyłku towarzysza Cimoszewicza. No wtedy zawodzeniu i próbom czynienia z czerwonego zdrajcy bohatera nie byłoby – w mediach Trzeciej Rzeczpospolitej – końca.
W innej sytuacji uchodzący za dziennikarza Piotr Najsztub rozjeżdża człowieka jadąc bez prawa jazdy samochodem, który nie miał ważnych badań technicznych. Tu także milczeniem przykrywa się cały ambaras a wyrok sądu jest po prostu groteskowy. Pirat drogowy wywodzący się z „Gazety Wyborczej” i TVN nie ponosi praktycznie żadnych konsekwencji swojej chuligańskiej jazdy. To kolejny wyraźny sygnał mówiący o tym, że : sprawiedliwość jest dla wybranych i na pewno nie dotyczy czerwonych dynastii i ich klakierów.
Najpełniej przekonanie o swojej pozycji znajdującej się ponad przeciętnym zjadaczem mazowieckiego chleba wyraził czterdziesto jedno letni adwokat z Łodzi. Ten najpierw spowodował groźny w skutkach wypadek, w którym śmierć poniosły dwie kobiety, a potem – nie poczuwając się zupełnie do winy – skomentował tą sytuację w typowy dla łże elity Trzeciej RP sposób. Bezczelnie stwierdził – w nawiązaniu do spowodowanego przez siebie wypadku, w którym nie odniósł większego uszczerbku – że „po polskich drogach jeżdżą trumny na kółkach” (w ten subtelny sposób odniósł się do samochodu, którym jechały śmiertelne ofiary wypadku). Komentarz adwokata był tak obcesowy i bezczelny, że jednak wylała się na niego struga internetowej krytyki, Zmusiło go to do wybąkania kilku słów przeprosin. Był chyba zdziwiony bowiem myślał, że sama przynależność do współczesnej nadwiślańskiej elitki zagwarantuje mu nietykalność a przecież wypowiedział jedynie opinię, która popularna jest w jego środowisku. Oni po prostu uważają się za coś lepszego od całej reszty i na każdym kroku lubią to udowadniać.
Działalność TVN, „GW” i im podobnych mediów doprowadziła do ukształtowania się w Polsce przekonania, że moralność, zasady i prawo obowiązują jedynie tych, którzy się nam nie podobają, natomiast naszym należą się specjalne względy. Niestety to – ufundowane jedynie na bezczelności – przekonanie utwierdzają często przedstawiciele obecnych władz i tzw „prawicowi publicyści”, którzy przy każdej okazji wdzięczą się do poskomunistycznej czeredy i w lansadach biegają do studiów postkomuszych telewizji, aby pokazać tam swoje twarze. Kompleks wobec uzurpatorskich elit Trzeciej RP trwa i dodaje im zupełnie nieuzasadnionego przekonania o własnej wyjątkowości. Jednocześnie te właśnie celebrycko – czerwone elitki nawet nie ukrywają, że niewolniczo małpują podejrzane na Zachodzie wzorce i same maja wobec świata cały bukiet żenujących kompleksów. Niedawno ujawniła to choćby pani Kinga Rusin z TVN, która z emfazą zakompleksionej nastolatki opisywała swój udział w jakiejś tam imprezce w Beverly Hills gdzie miała okazję otrzeć się o kilka znanych w świecie postaci, którym – jak rasowa kuzynka Bietka z prowincji – zrobiła zdjęcia, które potem z dumą umieściła – bez ich zgody – w mediach społecznościowych. Ot takie buraczane zaloty gęsi do świata.