Przypadek dezorientacji Marii Teresy Kiszczak i to co z niego wyniklo, obok wszystkiego o czym teraz gdakają media od rana do wieczora, pokazuje jeszcze jedną, przemilczaną do dziś sprawę.
Po raz kolejny potwierdza sie bowiem fakt, ze generałowie tajnych służb – tak komunistycznych jak i tych funkcjonujących w Trzeciej RP – mają pewwersyjnie i nadzwyczajnie rozwinięty zmysł kolekcjonerki.
Panowie generałowie wynosili po prostu najbardziej smakowite dokumenty ze swoich instytucji i posługiwali się nimi potem, aby załatwić sobie i swojej rodzinie przeróżne życiowe sprawy.
Znam nawet przypadek, gdy pewien oficer WSI użył kompromitujących kwitów chcąc wysiudać konkurenta z atrakcyjnej działki w Krakowie i samemu się na niej rozszarogęsić. Tak w Trzeciej RP załatwiało sie posady, tak torowało się drogę do kariery swoim dzieciom, tak wreszcie zamykano usta i niszczono kariery tym, którzy byli niewygodni.
W trzeciej RP, tak jak za czasów PRL rozbijano rodziny i szantażowano przeróżnych ludzi za pomocą intensywnie zbieranych, a czasem nawet fabrykowanych kompromatów.
Sprawa Kiszczaka i jego niezniszczonych dokumentów potwierdzajacych agenturalność Lecha Wałęsy jest istotna ze względów historycznych, mnie jednak bardziej zajmuje inne pytanie:
Dlaczego wysocy oficerowie WSI, którzy niejednokrotnie publicznire sugerowali fakt posiadania ekskluzywnej wiedzy i co za tym idzie dokumentów, do posiadania których nie mieli najmniejszego prawa, nigdy nie zostali objęci żadnym postępowaniem sprawdzajacym?!
Krótko mówiąc – dlaczego bezczelne zachowanie generała Marka Dukaczewskiego i zakulisowe machinacje, szczególnie w srodowisku dziennikarskim, generała Konstantego M. nigdy nie spowodowały rewizji w ich domach?
Dlaczego byli oficerowie WSI nadal swobodnie biegają po Warszawie i kilku innych miastach ze swoimi kompromatami i dzieki nim załatwiają rózne sprawy dla biznesu?
Kto wreszcie zainteresuje się tym jakie dokumenty, nielegalnie posiadaja byli wysocy oficerowie słuzb specjalnych działajacy już w czasach Trzeciej RP?
Dla nikogo, kto choć trochę zna mechanizm funkcjonowania postkomunistycznych słuzb specjalnych Trzeciej RP nie stanowi tajemnicy fakt, ze wielu pracujacych tam oficerów traktowało swoja pracę w słuzbach jako wygodna trampolinę do późniejszej kariery w biznesie i mediach. Wiele dokumentów nigdy nie zaowocowało formalnymi śledztwami, było natomiast pieczołowicie gromadzone jako wiano na cywilna karierę dla panów tajniaków.
Przykład?
To właśnie od oficerów UOP dowiedziałem sie o istnieniu postaci Petera Vogla i jego przeszłości. Taka wiedza słuzb nie przeszkodziła jednak ani w procesie ułaskawienia tego gagatka, ani tez w swobodnym poruszaniu się pana V w kregach establishmentu władzy Trzeciej RP.
Czas jednak aby dzisiejsza Polska stala sie krajem normalniejszym niz była wcześniej.
Być może wtedy, gdy zostanie dokonane przeszukanie mieszkania generała Marka Dukaczewskiego z jego twarzy zniknie ten bezczelny, pewny siebie, uśmieszek.
W kręgach dziennikarskich krąży od dawna lista tzw „dziennikarzy”, często ciagle piastujacych wysokie stanowiska w mediach, lub będących aktywnymi reporterami i prominentnymi publicystami, którzy de facto byli (są) „stukami” (agentami, ludżmi uzależnionymi)służb specjalnych, szczególnie wobec wojskowych służb specjalnych.
Może nadszedł już najwyższy moment na to, aby te uśmieszki zaczęły znikać z twarzy byłych oficerów. W ślad za znikającym rozweseleniem agenciaków i ich mocodawców może wreszcie pójdzie znaczące oczyszczenie atmosfery w kraju i nagłe zniknięcie ze świata polityki oraz ze sfery publicznej twarzy, które goszczą tam od dwudziestu kilku lat, a ich właściciele znani sa jedynie z tego, że maja wpływy i…możnych protektorów.
Jednym słowem zadaję pytanie:
Czy nareszcie skończy się czas wszechwładzy tajniaków, a co za tym idzie, czy publicznośc wejrzy wreszcie pod coraz gorzej wyglądająca fasadę polskiego zycia publicznego?