Przez ostatnie dwa lata wszędzie w mediach grzmiał chór profesorków, ponoć specjalistów od medycyny i zarażeń, Przez nikogo nie wybrani, zadufani w sobie i skupieni na własnych pożytkach, usiłowali narzucać nam sanitarny reżim, który nie miał najmniejszego uzasadnienia naukowego a nawet nie był spójny ze zwykłym, racjonalnym podejściem do życia. Samozwańczy kreatorzy naszego życia tak się rozochocili, że poczęli grozić tym, którzy udowadniali nicość i płycizny ich argumentów… Czas gęgających generałów…
…i nagle wszystko się skończyło, ucichli nieznośni pouczacze z medycznymi cenzusami. Nagle jakby Covid19 przestał być śmiercionośnym zabójcą. Praktycznie wirusa Sard CoV2, w jeden dzień, unieważnił Władymir Władymirowicz Putin. Nagle najechał na Ukrainę i rozpoczął tam krwawą wojnę. Wojna na Ukrainie i setki tysięcy uchodźców z terenów walk, którzy teraz wpływają do Polski uświadomili nam jak bardzo żyliśmy w nierzeczywistości. Jak bardzo się wydelikaciliśmy i jak daliśmy się sterować w najprostszy z możliwych sposobów. Wojna – szok przez nią wywołany – uświadomiła nam, ile znaczą najważniejsze sprawy w życiu: przyjaźń, bezpieczeństwo, pokój i możliwość pomocy bliźniemu. Wojna prostuje wszelkie relacje i pokazuje, ile warte są wyimaginowane strachy, dzięki którym usiłowano utrzymywać nas w ryzach.
Bardzo raduje mnie zryw Polaków po rosyjskiej agresji. Okazuje się, że potrafimy otwierać swoje serca i nie jesteśmy obojętni na to gdy krzywda dzieje się naszym sąsiadom. Jest to tym ważniejsze, że przecież z Ukraińcami mamy ciągle niewyjaśnione dramaty z przeszłości. Teraz jednak wygląda to na próbę, na którą wystawia nas Stwórca. Ten czas niesie ze sobą wyraźny sprawdzian: pokażcie Polacy jak głęboki jest wasz katolicyzm, wasze odczuwanie bezwarunkowego dobra. Kiedyś pomagaliśmy Czeczenom mordowanym przez rosyjski reżim, dziś na znacznie większą skalę musimy pomóc Ukraińcom. I nastąpił taki bezwarunkowy odruch dobra, pomagamy, jesteśmy empatyczni. Oczywiście zdaje sobie sprawę z faktu, że ten entuzjazm opadnie i pojawią się problemy codziennego życia. Będzie trochę konfliktów, już teraz pojawiły się hieny, które usiłują zarabiać na ukraińskiej tragedii. Nie szumowiny jednak będą decydować o przyszłości trzech narodów: polskiego, ukraińskiego i białoruskiego. Pojawiła się szansa, aby o tej rzeczywistości decydowali dobrzy ludzie. Putin okazał się bandytą to my teraz mamy szansę, aby po ludzku na ten bandytyzm zareagować.
Niech ludzie porozumiewają się z ludźmi (z jak najmniejszym udziałem polityków). Niestety małpie i papuzie media nie próżnują. Tak nauczyły się wciskać ludziom propagandę w mózgi, że natychmiast zaczęły swój ulubiony taniec. Zamiast zgranych i niezbyt już wiarygodnych profesorków, zaczęły zapraszać do swoich studiów emerytowanych generałów. Ci, zwietrzywszy szanse na odkurzenie zwietrzałej już sławy wygadują co tylko im ślina na język przyniesie, czym kompletnie nie różnią się od dyżurnych specjalistów od medycyny i wirusologii. Początkowo słuchałem ich w skupieniu, ale po dwóch dniach zrozumiałem, że nie tylko nie potrafią wytłumaczyć sytuacji frontowej na Ukrainie, ale nawet nie studiują dobrze map, ot wygadują to czego aktualnie się od nich oczekuje.
Jednym słowem gęgających profesorków zastąpili gęgający emerytowani generałowie a format przekazywanych przez media informacji niewiele zmienił się w tonie i zasobie informacji. Nadal gra się na emocjach i próbuje budzić w widzach stadne odruchy za pomocą sterowania poczuciem strachu i fałszywego bezpieczeństwa. Zmiana nastąpiła jedynie w wiodącym temacie narracji, schematy jednak pozostały te same. Duże media już niestety się nie zmienią, podobnie jak słomiany zapał snobów i pozerów z wielkich miast. Liczę jednak na rozsądek i dobroć zwykłych, porządnych ludzi. Wytrwałość i pokonywanie zniechęcenia, prozaicznych problemów mogą – na dłuższą metę – przynieść wielkie dobro.
Kiedy już płytcy akcjoniści, którzy naraz postanowili mieć „swojego Ukraińca” aby zaszpanować przed innymi, podobnymi sobie, znudzą się swoją pozą trzeba będzie reagować, rozładowywać rosnące napięcia i zachować dobro. Nasi sąsiedzi znaleźli się w wielkiej potrzebie i nie czas pytać: co z tego będziemy mieli? Czy oni będą chcieli się odwdzięczyć? Jeśli bowiem liczysz na natychmiastową odpłatę to po co w ogóle robisz coś dobrego?!
I jeszcze zupełnie praktyczna uwaga. Przyjeżdżają do nas potrzebujący ludzie, przeważnie kobiety i dzieci. Jednak są to ludzie, którzy nie chcą żyć na koszt innych. Są ambitni i maja poczucie honoru. Nie minie wiele czasu i zaczną pracować. Przy naszej zapaści demograficznej to wcale źle nie wróży ani naszej gospodarce ani społeczeństwu. I wierzcie mi naprawdę nie ma takiego terminu, z którego nie dałoby się wyprowadzić nieco dobra. Sam mam rodzinna historię, która nastraja mnie do Ukraińców bardzo nieufnie, teraz jednak nie pora tym się zajmować. Przyjdzie czas, kiedy i o tym będziemy mogli – bez emocji – rozmawiać. Ważne, aby nie oddawać inicjatywy ani gęgającym profesorkom ani też emerytowanym generałom, którzy dni świetności dawną mają już za sobą.