Do Torunia przyjeżdża „artystka” Marina Abramović, która jest faworytą klanu Clintonów i braci Podesta, znajduje się pod szczególna opieką rodziny Rotschieldów. To osoba, która w swoich „dziełach” propaguje ordynarną pedofilię i znęcanie się nad dziećmi.
W Polsce przedstawiana jest jako artystka o międzynarodowej sławie i rozgłosie, nieco wcześniej w naszym kraju występuje piosenkarka Madonna, która także wprowadza do swoich występów elementy pedofilii i satanizmu. Nikt w Polsce publicznie nie zabiera na ten temat głosu. Terror autorytetu międzynarodowych celebrytów a także obecny niestety – w umysłach wielu osób publicznych – kompleks prowincjonalności sprawiają, że te osoby traktowane są jak nietykalne autorytety. Tak terroryzuje się opinie publiczną krajów i społeczeństw, które kierowane są przez ludzi z kompleksami.
Jednak na głównej arenie walki ideowej najbardziej szokujące i budzące (ciągle jeszcze zdrową odrazę) pomysły i idee wprowadzane są poprzez dziedziny, w których „więcej wolno”. Tak sonduje się nastroje i gotowość do przyjmowania zmian. Używa się do tego osób takich właśnie jak Marina Abramović, która zawsze – przed zupełnie naturalnymi oskarżeniami – może zasłonić się wolnością sztuki i grą własnej wyobraźni. Jednak rola takiej osoby jest ściśle określona, ma właśnie testować społeczeństwa: czy już pojawiła się niezbędna doza zobojętnienia, obezwładnienia aby można było przejść do następnego etapu – wprowadzenia idei na poziom funkcjonowania w przestrzeni medialnej a potem politycznej i społecznej. Finalnym etapem będzie wprowadzenie nowych pomysłów do państwowej kodyfikacji oraz do ideologii wpływowych i zasilanych ogromnymi pieniędzmi organizacji i partii politycznych.
Pedofilia szokuje…jeszcze, ale świat światowego showbiznesu pełen jest takich treści, pełen jest także żartów i opinii, że to kolejne z „praw człowieka”, które wszystkim się należą jak homoseksualizm, orgiastyczność, czy …zoofilia. Proszę nie zamykać z niesmakiem oczu. Taki właśnie jest nasz świat. I duża w tym nasza zasługa, bo: wzruszamy ramionami, pozostajemy obojętni. A im przecież właśnie tylko o to chodzi. Resztę wprowadzą przymusową edukacją i lansowaniem medialnych wzorców. Wiele wyjaśnia sama walka o język i o panowanie nad najważniejszymi znaczeniami, ale nie wszystko. Warto tu wspomnieć o teorii, w myśl której działają ci „prekursorzy” normalizowania społecznego odbioru zboczeń, wynaturzeń i czynów, które zawsze były w cywilizacjach uważane za tabu i odrażające. To tzw „Okno Overtona”, czyli otwieranie okna dyskusji tam, gdzie wzbudzi ona najmniej kontrowersji i tym samym popłynie pierwszy impuls ku temu, aby to co uważane powszechnie za złe, odrażające, wynaturzone zaczęło być bardziej powszechne a więc przynajmniej tolerowane. Najlepszym „Oknem Overtona” dla prania skażonych i złych idei jest właśnie sztuka i powielające ja w masowych wydaniach media. Skoro dokonał się „marsz przez instytucje”, to znaczy że ci, którym zależy na legalizowaniu zboczeń i zła dysponują już dostatecznymi narzędziami, aby teraz wpływać na nas, formować nas jak plastelinę. Media stały się narzędziem terroru gorszego niż fizyczny – terroru duchowego, wynaturzania naszego sumienia i pierwotnego poczucia ładu, dobra, sprawiedliwości i porządku. Ku temu właśnie stworzono pokraczną ideę relatywizmu aby wszystkim nam odebrać pewność sądzenia i oddać nas w ręce kata – moralności pozbawionej wartości, dla której wszystko jest dopuszczalne a zachcianki człowieka dyktują giełdowe wahania tego co przeważa. „Okno Overtona” to właśnie działalność Mariny Abramović i Madonny, to „obrzędy i zwyrodnienia”, które powszechnie zyskały sobie miano tzw „pizzaconnection”. Zwykły człowiek czytając o takich sprawach jest zszokowany, jednak nie czuje w sobie powinności podniesienia buntu, postępuje w myśl zasady: na pewno ktoś za mnie to zrobi, ktoś za mnie załatwi tą sprawę. Żyjemy w epoce zbrodniczego milczenia – jeśli milczymy wobec tego jak „elity” i najbogatsi zaczynają nam wmawiać, że pedofilia jest fajna (no chyba że jest narzędziem do ataku w kler i kościół), to jesteśmy winni cierpieniu dzieci. Nie ma na świecie większej winy jak obojętność wobec cierpienia dzieci. T wina milczących – nas wszystkich.