STRONA GŁÓWNA / AKTUALNOŚCI / „BOŻY PYŁ CODZIENNOŚCI”

„Boży pył codzienności”



Nie znoszę nudziarzy i autorów przewidywalnych w każdym akapicie – do bólu kiszek. Nie oglądam kabaretów, w którym wiem z czego się będą podrechotywali a o czym nabożnie pomilczą, nie słucham kazań, które z daleka pachną sztampowymi chwytami i „bozią”, która nic wspólnego nie ma z Panem Bogiem. Mógłbym tak jeszcze długo wymieniać zjawiska, które przyprawiają mnie o coraz markotniejsze wzruszenie ramionami, rzecz jednak w tym, że wokół wrze niespokojny, fascynujący żywioł życia. Tyle się dzieje, tyle skłania do zastanowienia i tylko dyżurne mądrale wciąż klepią to samo z tak samo napuszonymi minami. Znaleziono nawet nowy sposób na zainteresowanie widza tymi kabotyństwami – ot sadzają ich do samochodu i każą rozmawiać w czasie jazdy. Zwykle sadzają pustostany w rodzaju byłego rockowca, bohomaźnika bawiącego publikę rechotem, aktora, któremu wszystko wyszło…z głowy. Towarzyszą im sekielskie, kuźniary, czyli towarzystwo…”ja wam wszystko wyśpiewam, wytańczę. Czy dostanę pomarańczę?”.


Pełno tego ujadania wylewa się z mediów i wszystkiego co je przypomina….a świat wcale nie przestał być fascynujący, wcale nie przestał zadawać frapujących pytań.

Wystarczy tylko otrząsnąć się z tego sztampowego szlamu i proszę: jak ciekawie, jasno, fascynująco. Kilka kroków w bok i można odczuć codzienne opadanie na nas zagadkowego, niewyjaśnionego, subtelnego i prowokującego pyłu, Bożego pyłu. Łapie się na tym, że aby cokolwiek prawdziwie zrozumieć trzeba się tego pyłu nawdychać, nasmakować. Trzeba zdjąć z twarzy maskę codziennej poprawności i nie bać się tego stanu. Nie jest żadną chorobą, choć roznosi się zarówno w powietrzu, jak i w myśli. Pewnego dnia postanowiłem się tym zachłysnąć i zacząć opisywać świat w stanie kompletnego napylenia. Zaczęły mi wychodzić spod ręki pytania i odpowiedzi, których bym wcześniej nie przeczuwał. Porwałem się na próbę opisu wrzącego świata, za którym na co dzień trudno jest nam nadążyć. Nowe technologie i rodzące się z nich etyczne problemy, nowy feudalizm, czyli epoka w którą właśnie wkraczamy (feudalizm finansowy). I tak powstał wcale pokaźny tom, który oczywiście nie mógł nosić innego tytułu niż przyczyna jego powstania: „Boży pył codzienności”.

Pomieszałem filozofię, nowe technologie, etykę cyfry i nadchodzącej kwantowości i wyszło z tego pisanie, które obarczyłem własnymi niepokojami i czułym słuchem zbiorowych fobii. Na dodatek doszedłem do wniosku, że sam to wydam i nigdy nie sprzedam do EMPiKu – taka fanaberia. No i jest książka, kto będzie miał ochotę łatwo odnajdzie ją w sieci.

Reszta zanurzy się w Remi Mrozie albo Zenku Martini i tak ma być. Wolność.