Kłopot mamy z patriotyzmem bowiem każdy jego wyraźniejszy przejaw jest teraz traktowany jako skrajność, ruskie wpływy czy po prostu działalność niespełna rozumu. Tak to się teraz ułożyło, że gdy ktoś stwierdzi, że własny naród i rodacy są mu bliżsi niż ktokolwiek inny od jednych dostanie po głowie i nazwą go – nie wiedzieć czemu – faszystą, a od tych, którzy właśnie (prawem kaduka) przyznali sobie monopol na urzędowy patriotyzm usłyszy, że jeśli podnosi teraz interesy polskie, to właściwie… jest ruskim agentem bo powinien na rękach nosić zupełnie inny naród i jego interesy przedkładać nad swoje i swoich najbliższych powodzenie.
Mamy kłopot z polskością bo definiuje się ją ad hoc, na doraźne potrzeby polityczne. Nie ma nic stałego w tych kryteriach. Stałe wartości są bardzo niebezpieczne dla polityków.
Kiedyś jeden z moich mądrzejszych znajomych (sam głęboko oddalony od sfer politycznych) rzekł mi, że koszmarem każdego liczącego się szefa partii jest polityk, który nie ma żadnego trupa w szafie. Jest nieobliczalny i czasem może zachować się przyzwoicie, a przecież w partyjnej grze nie o przyzwoitość chodzi ale o zabawę: kto? kogo? i za co?
Wartości dla współczesnych polityków są jedynie wygodnymi chwytami retorycznymi, które można – bez żenady – zgrywać i dewaluować w doraźnych pyskówkach odbywających się w rozmaitych studiach. Dziennikarze zresztą całkiem już zbaranieli i zapomnieli po co właściwie są. Dziś widzą swoją rolę jako giermków przygłupiastych polityków, za których trzeba coś wymyślić i udowodnić to, z czym owi politycy mają kłopot bo nie do końca są błyskotliwi.
Patriotyzm zatem definiowany przez polityków staje się własną karykaturą i przez to niebezpiecznie ciąży nad naszą zbiorowością – karykatura najpierw rozbawia, potem jednak zaczyna męczyć i drażnić, aż w końcu – z przekory – chce się ją odrzucić i zanegować.
Prawdziwy patriotyzm to pozbawione fajerwerków działania, których suma powinna doprowadzić do zrealizowania strategicznej misji Polski w czasie i przestrzeni. Tą misją jest zagwarantowanie niepodległości i spokojnego istnienia naszego państwa we własnych granicach dla przyszłego pokolenia, które po nas przejmie troskę o wspólnotę. Górnolotnie to zabrzmiało jednak nie ma w tym zbyt wiele mistycyzmu. Ciągle upieram się, że najbardziej praktyczną definicję polskiego patriotyzmu zaproponował precyzyjny krakowski myśliciel współczesny – profesor Andrzej Nowak.
Patriotyzm to wzmacnianie wspólnoty wokół wspólnego ethosu – zespołu wartości, które czynią z Polski i Polaków fenomen wyjątkowy w świecie i sprawiają, że bez Polski świat jednak coś straci. Wedle tej definicji Polakiem jest każdy, kto chce nim być i zgadza się na realizowanie wspólnych wartości. Tymi wartościami zaś są: katolicka etyka i historyczne inspiracje, które z niej wynikają, szacunek dla tradycji i historii oraz tolerancja wobec innych i otwarcie na ubogacające wpływy ze świata, które jednak nie wypłycają polskiego fenomenu. Być Polakiem dziś to znaczy robić wszystko aby otaczał nas sensowny wysiłek strategiczny, który sprawia, że Polska robi w dzisiejszych realiach to co ją ukształtowało i pchnęło ku państwowości. Nie kolonizuje innych, nie narzuca im swojego interesu a jednak twardo obstaje przy interesie własnym i dba o bezpieczeństwo Polaków w swoich granicach i wszędzie tam, gdzie polski żywioł w świecie daje o sobie znać.
Być patriotą znaczy zawsze wspierać swój kraj a rząd popierać tylko wtedy gdy działa na jego korzyść. Tym patriotyzm odróżnia się od interesownego propagandyzmu, że nie czerpie korzyści ze swojej postawy. Patriota zawsze spyta: co mogę uczynić dla Polski? … podczas gdy propagandysta najpierw wyciągnie rękę i zapyta: co będę z tego miał?
Żadna partia polityczna, żaden krąg ludzi, nie ma monopolu na patriotyzm a najmniej mają z nim do czynienia ci, którym Polska i „patriotyzm” nie schodzą z ust.
Prawdziwy patriota to człowiek wolny, krytycznie analizujący rzeczywistość. Do takiego miana nie mogą sobie rościć pretensji ludzie, którzy żywią się tym co spadnie politykom ze stołu.
Mówiąc najbardziej konkretnie patriota będzie się cieszył z przekopu Mierzei Wiślanej czy z tunelu wiodącego do Świnoujścia, ale nie da sobie wmówić, że krytykowanie PiS jest czynnością niepatriotyczną – bo to oczywista bzdura. Patriota pomoże uchodźcy z Ukrainy, bo to chrześcijańska powinność i polska tradycja, nie da sobie jednak wmówić twierdzenia, że Ukraińców i Ukrainy nie można krytykować. Patriota dobrze bowiem wie, że Ukraina jest jednym z najbardziej skorumpowanych krajów i uchodźcy albo przystaną na polskie standardy albo będą musieli szukać sobie innych miejsc pobytu.
Ukrainy w Polsce nie będzie i patriota dobrze to wie a każdy kto chce aby w tym temacie panowała cenzura na pewno polskim patriotą nie jest.