STRONA GŁÓWNA / AKTUALNOŚCI / „OPERACJA VIDAL” – ZABÓJCY Z PRL – U

„Operacja Vidal” – zabójcy z PRL – u



Śledztwo moje i Przemysława Wojciechowskiego


W wywiadzie PRL istniała grupa zabójców na zlecenie.  Na trop jednego z nich wpadł  szef „Editions Spotkania” Piotr Jegliński. Rok temu dowiedział się o szczegółach planu, według którego miał być zgładzony, zrozumiał też jak blisko był potencjalny morderca, znalazł informację o tym kto z  ludzi, przebywających w jego najbliższym otoczeniu, miał mu zadać śmierć na zlecenie SB.

„Terrorysta”

– W czasach PRL – u TVP emitowała taką propagandową audycję przygotowywaną najprawdopodobniej na zlecenie bezpieki. Nosiła ona tytuł „Fakty, wydarzenia, aluzje”. Pewnego dnia ukazała się tam informacja,  o Janie Kułakowskim, działaczu związkowym z Belgii, oraz o Piotrze Jeglińskim wydawcy „Editions – Spotkania”. Jeglińskiego, w bezpieczniackiej audycji przedstawiono jako człowieka na co dzień zajmującego się bronią (tu cytat z audycji) „…prawdziwie, skrzętnie skrywana pasją P. Jeglińskiego jest broń palna, dywersja i akty terroru”. Ilustracją do wypowiedzi dziennikarza były obrazki z ataku na ambasadę PRL w Bernie.

– Jeszcze przed emisją tej audycji moja matka odebrała anonimowy telefon, w którym męski głos stwierdził: słuchaj no suko, zaraz w telewizji będzie audycja o twoim synalku, szpiegu, oglądaj to  – wspomina  Piotr Jegliński, niepozorny, starszy mężczyzna, który kiedyś był jednym z najbardziej ściganych przez komunistów wrogów systemu.

Piotr Jegliński, w latach osiemdziesiątych był organizatorem przerzutu do Polski wielkiej ilości maszyn poligraficznych i zakazanych w kraju książek, które drukował na terenie kilku europejskich krajów, także w Rzymie, był też szefem emigracyjnego wydawnictwa „Editions – Spotkania”, szefował największej polskiej księgarni w Paryżu i wspólnie z Januszem Krupskim był inicjatorem powołania nowej, niecenzurowanej oficyny wydawniczej. Od 1978 roku ciążył na nim, wydany w komunistycznej Polsce, list gończy z art. 124. Był więc ścigany za szpiegostwo.

– Jak już wróciłem do Polski, to w 1999 roku, w trakcie trwania imprezy urodzinowej mojej mamy, zostałem, w jej domu, aresztowany i doprowadzony na komisariat. Okazało się, że wydany w 1978 roku list gończy za mną nadal miał swoją moc – cierpko uśmiecha się Jegliński.

Dodaje, że peerelowscy bezpieczniacy za wszelka cenę chcieli go umoczyć w terroryzm i do tego potrzebny był kontekst używania przez Jeglińskiego broni.

– Może kilka razy w swoim  życiu miałem broń w rękach, na strzelnicy. W czasie, kiedy byłem w Paryżu, zjawił się tam Tomasz Turowski, który przyjechał odwiedzić kilku naszych wspólnych znajomych. W wydanej ostatnio książce Turowski sugeruje, że podczas tej wizyty wspólnie strzelaliśmy z broni palnej. To bzdura. Owszem strzelaliśmy, ale ze zwykłego hukowego straszaka– wyjaśnia Jegliński.

Tomasz Turowski stał się powszechnie znany, gdy jako reprezentant polskiej ambasady w Moskwie, jako pierwszy znalazł się na miejscu katastrofy prezydenckiego samolotu w Smoleńsku.

Piotr Jegliński twierdzi, że sytuacja strzelania z hukowca posłużyła komunistycznej bezpiece do celów propagandowych. Komuniści usiłowali stworzyć obraz Jeglińskiego jako niebezpiecznego terrorysty. Do tego potrzebowali konkretnych informacji, a te dostarczył im Tomasz Turowski.

– Dzis dociera do mnie, żeTurowski, wówczas jezuita, był jednym z wianuszka agentów, którzy otaczali moje wydawnictwo w Paryżu. Nie wiem dlaczego wciąż mówi nieprawdę, sugerując , że na terenie wynajmowanego przeze mnie domu miałem jakiś magazyn broni? To dziwne, tym bardziej, że autorzy książkowego wywiadu z Turowskim mogli zweryfikować jego słowa po prostu do mnie dzwoniąc  – twierdzi Piotr Jegliński

Rekonstrukcja I – metoda

Bezpieczniacy z wywiadu PRL doskonale zdawali sobie sprawę z charakteru swojej najbardziej ukrytej działalności, wiedzieli, że nie mogą zostawiać śladów, a te które pozostawili na papierze powinny być zniszczone, a przynajmniej skrzętnie ukryte.

Obecnie wiele z dokumentów osławionego departamentu I MSW, czyli wywiadu jest odtajnianych. Wśród nich znalazł się dokument, będący sprawozdaniem z przebiegu nieudanej akcji o kryptonimie „Vidal”

Główne akta grupy sprawy zaginęły, nie ma ich. Jednak, trochę dzięki łutowi szczęścia, trochę dzięki dobrej intuicji i dedukcji dotarliśmy do dokumentów, dzięki którym możemy odtworzyć kulisy jednej z operacji, w której bezpieczniacy planowali zabijanie opozycjonistów.

Tym razem bezpiece się nie udało, może dlatego oficerowie I Departamentu popełnili błąd, który teraz może ich słono kosztować.

Do „ mokrej roboty” potrzebny jest człowiek. Znaleźliśmy jego ślad.

Oto dokument wytworzony przez I Departament MSW, w dniu 30 listopada 1982 roku.

„Pozyskany do współpracy dnia 21.12.1978 r. przez Wydział III KWMO Wrocław na zasadzie dobrowolności do rozpracowania wrocławskiego SKS (45 spotkań z „Vidalem” (…) Pozostawał na kontakcie z-cy naczelnika Wydziału III majora K. Niemca. W KWMO Wrocław był zarejestrowany do nr. 40603. Występował pod pseudonimem „Piotr Piotrowski”. „Vidal” przejęty został na bezpośrednią łączność Departamentu I MSW w dniu 05.listopada 1979, został zarejestrowany w ewidencji operacyjnej Departamentu jako kontakt operacyjny nr.sprawy 13120…”

Tak, dzięki temu, ze wpadł nam w ręce boczny dokument sprawozdający przebieg działań w sprawie o kryptonimie „Vidal”, trafiamy na nitkę, za pomocą której możemy prześledzić ścieżkę działań agenta „Vidala”. Jeśli nasze informacje i intuicja nie zawiodą ujawnimy działania grupy zabójców wykonujących rozkazy komunistycznego państwa.

Terrorysta z przodu i z tyłu – zatruta wódka

– Przez cały okres działalności na emigracji, a nawet jeszcze w latach dziewięćdziesiątych, po moim powrocie do Polski, miałem świadomość, że jestem im solą w oku. Zbyt dużo wiedziałem o ich najbardziej tajnych agentach i operacjach. Czułem, ze ciągle muszę uważać. To taka czujność tropionej przez wiele lat ofiary, która żyje tylko dzięki swojemu sprytowi i ostrożności – wspomina Piotr Jegliński.

Jegliński w Paryżu zaprzyjaźnił się z legendarnym „kondotierem” Rafałem Gan Ganowiczem – najemnikiem i weteranem wojen w Kongo i Jemenie. Razem stanowili trudny do rozbicia przez komunistyczną bezpiekę tandem. Jegliński wciągnął Ganowicza do pracy w wydawnictwie Organizowali pieniądze i sprzęt poligraficzny przeznaczone dla opozycji w kraju, sprawdzali masowo napływających do Francji emigrantów. Jegliński – wbrew protestom Amerykanów – wprowadził nawet Ganowicza do Sekcji Polskiej Radia Wolna Europa.

Trudno się zatem dziwić, że komunistyczna bezpieka starała się wszelkimi sposobami osaczyć i wyeliminować działających w Paryżu opozycjonistów.

W ich otoczeniu zaczęli się pojawiać wysokoszkoleni agenci.

– Pamiętam jak objawił się nam Tomasz Turowski, wówczas gorliwy jezuita. Zadzwonił do mnie i poinformował, że właśnie przyjechał z Watykanu, jest na studiach w Paryżu i ma doskonałe kontakty w najbliższym otoczeniu Ojca Świętego. Powołał się na swoja dobrą znajomość  z Marią Winowską i Aleksandrem Smolarem. Te powoływanie się na znane osoby wzróciło moją uwagę, były to bowiem osoby na przeciwległych politycznych biegunach– wspomina Jegliński.

Już w 1972 roku komunistyczna bezpieka zaczęła pierwszą operację mająca osaczyć Jeglińskiego. Nosiła ona kryptonim „Reszka”. Do współpracy zwerbowano człowieka z grona bliskich znajomych Jeglińskiego – Kazimierza Charzewskiego.

Charzewski mieszkał i studiował w Dreźnie. Za jego pośrednictwem Jegliński przerzucał do Polski nielegalne materiały poligraficzne dla opozycji. Charzewski pełnił role skrzynki kontaktowej, a jego mieszkanie było magazynem materiałów, które przerzucano za granicę. Czasami także sam przemycal walizki z bibułą. Bezpieka szczególnie interesowała się kanałami przerzutu do kraju materiałów propagandowych i afirmacyjnych. Obserwując jednego z kurierów trafili na ślad Charzewskiego. Zatrzymany przez bezpiekę zgodził się na współpracę. Od tego momentu bezpieka miała swojego agenta w najbliższym otoczeniu Jeglińskiego.

– Kiedy wyjechaliśmy razem na wycieczkę do Szwajcarii, zauważyłem, ze on cały czas wysyła karki pocztowe do Finlandii. Zacząłem go obserwować. Nabrałem podejrzeń, rozpoczęliśmy kotrakcje. Później – już z materiałów IPN –  dowiedziałem się, że współtworzył moją, bardzo niesympatyczną, charakterystykę: „słucha ponurej muzyki i pije” – śmieje się Piotr Jegliński.

W końcówce lat siedemdziesiątych  Jegliński  prowadził bardzo delikatne działania polegające m.in. na przemycie do Francji polskiej wódki, sprzedawaniu jej i za uzyskane środki kupowaniu sprzętu przeznaczonego dla opozycji w kraju. Pewnego razu Gan Ganowicz poczęstował wódką francuskich deputowanych. Ci po jej spożyciu zatruli się i wylądowali w szpitalu. Bezpieka w Polsce była przekonana, że wódka trafiająca do Jeglińskiego była przeznaczona dla niego samego i jego współpracowników. Tym razem zatruta wódka trafiła na inny stół. Za przemyt wódki do Francji odpowiedzialny był m.in. Charzewski.

Kiedy coraz więcej przesyłek nie dochodziło do adresatów w Polsce Piotr jegliński zaczął podejrzewać Charzewskiego o działanie agenturalne.

Drobiazgowa analiza środowiska paryskich opozycjonistów doprowadziła do wykrycia agenta Kazimierza Ch. Przyjaciele ustalili nawet, nadany mu przez SB, pseudonim operacyjny – „Godo”.

Gdy Charzewski przyjechał do Paryża zamieszkał w klasztorze misjonarzy, jego sąsiadem był także Jegliński. Po kilkudniowym pobycie w klasztornej celi i długotrwałych rozmowach z Jeglińskim Charzewski załamał się i drobiazgowo opowiedział o szczegółach swojej współpracy z komunistycznym wywiadem.

Wtedy Jegliński dowiedział się o operacji „Reszka”, którą dowodził pułkownik wywiadu Wróblewicz (nazwisko legendowe „Maciejewski”) wraz z młodym oficerem Wojciechem Czerniakem. Charzewski poinformował Jeglińskiego, że ma zostać wyeliminowany, czyli po prostu zabity. Takie plany ujawnił Charzewskiemu Czerniak.

Charzewski został aresztowany przez francuskie DST za prowadzenie działalności szpiegowskiej na terenie Francji.  Kilka miesięcy później władze PRL wymieniły go za aresztowanego w Polsce francuskiego dziennikarza.

Rekonstrukcja II – człowiek

„Podjęcie współpracy z „Vidalem” wynikało z potrzeby znalezienia źródła zdolnego i gotowego wykonać spec. przedsięwzięcie wobec obiektu „Agora” (…) W toku współpracy założeniem tym objęto figuranta  ps. „RESZKA”. „Vidal” odpowiada kryteriom: młody wiek, niezależny rodzinnie, wysportowany alpinista, związany organizacyjnie z antysocjalistycznymi elementami w Kraju (SKS Wrocław + wrocławskie środowisko KOR), co dawało możliwość dotarcia do obiektu. Celowi temu służył wyjazd „Vidala” do Francji w lutym 1980”. – tyle mówi, odnaleziony przez nas dokument z archiwum I Departamentu MSW.

W dalszych naszych ustaleń wynika, że początkowo „Vidal” miał jedynie wnieść sprzęt nagrywający do obiektu „Agora” jednak…” (…) odpowiedział, że lepiej byłoby obiekt spalić i w ten sposób pozbyć się kłopotu. Wypowiedź tę (zależało nam na niej) potraktowano jako jego pomysł i inicjatywę. Dano do zrozumienia, iż być może w przyszłości zastanowimy się ad jej realizacją (…) „Vidal „ przebywał we Francji do połowy marca 1980. Wykonał zadania objęte instrukcją (kontakt z Jerzym Gieroyciem, przekazanie próśb od Jana Lityńskiego i Lothara Herbsta – przyp aut.) Otrzymał od Giedroycia 800 franków dla wrocławskiego SKS. Przekazał Giedroyciowi list Adama Michnika zawierający prośbę o roztoczenie przez niego opieki nad Hanną Stołecką…” – cytowany dokument to sprawozdanie sporządzone rzez zastępcę naczelnika wydziału I departamentu MSW pułkownika Henryka Wóblewicza. Sprawozdanie pisane jest pod koniec 1982 roku, kiedy Wróblewicz musiał wytłumaczyć przebieg operacji specjalnej z użyciem agenta „Vidal”. Akta operacji pieczołowicie zniszczono, jednak ze stworzonych wokoło niej dokumentów udało się  odtworzyć jej przebieg i charakter.

Rozszyfrowaliśmy także kryptonim: „obiekt AGORA” – to siedziba Paryskiej Kultury Jerzego Giedroycia. To właśnie o spaleniu tego budynku, wraz z jego lokatorami, jest mowa w cytowanych przez nas dokumentach. „Figurantem  „RESZKA” jest znany nam już … Piotr Jegliński.

Wygląda wiec na to, ze po fiasku misji Kazimierza Ch. i operacji „RESZKA”, wywiad PRL podjął nową operację.

„Vidal” wracał z Paryża przez Wiedeń, gdzie rozpracowywał wiedeńskie środowisko opozycyjne i sprawdzał precyzję agenturalnych doniesień, które stamtąd płynęły. Rutynowo miejscem spotkań agenta Vidal” z pułkownikiem Wróblewiczem – „Maciejewskim” był praski hotel „Intercontinental”.

Trucizna

– Piotra P.  „Vidala” poznałem w 1980 roku, młody, dynamiczny, w Polsce studiował polonistykę. Giedroyć poinformował mnie, ze Piotr P.  przedstawił mu listy polecające od Adama Michnika i Jacka Kuronia. Także Giedroyć poprosił mnie abym udostępnił mu biuro, bo Piotr P. będzie przepisywał coś ważnego dla Barbary Toruńczyk. Ona pisała wtedy jakąś książkę o środowisku endeckim. Przesiadywał więc w moim biurze i stukał na maszynie do pisania. Kilka razy proponował mi przemyt dużych ilości bezdebitowych wydawnictw z Wiednia. W końcu stał się mocno namolny i zaczął mi proponować kupno broni – wspomina Piotr Jegliński.

Jak sprawdziliśmy, działania Piotra P. były precyzyjnie koordynowane przez pułkownika Wróblewicza i działającego wówczas w Wiedniu komunistycznego szpiega Wojciech Czerniaka. Chodziło o wykazanie terrorystycznego charakteru grupy kierowanej przez Piotra Jeglińskiego.

Ten sam cel przyświecał także „jezuicie” Tomaszowi Turowskiemu, który namawiał Jeglińskiego na wspólne strzelanie, takie strzelanie zapewne byłoby pieczołowicie zarejestrowane na potrzeby peerelowskiej propagandy)

Obok celów propagandowych komunistyczna bezpieka chciała także skompromitować opozycjonistów wobec władz francuskich, które – w obliczu oskarżeń o terroryzm – uznałyby ich za niebezpieczne środowisko wywrotowe.

– Pewnej nocy zadzwonił do mnie Piotr  P. i usilnie namawiał mnie na natychmiastowe spotkanie. Proponował, ze może się ono odbyć nawet na dziedzińcu paryskiej prefektury. Tak wiódł rozmowę, abym choć raz wypowiedział słowo „broń”. Najwidoczniej potrzebne to było do propagandowego nagrania, które w tym czasie bezpieka montowała dla telewizji – twierdzi Jegliński.

– Co ciekawe, opisaną przed chwila sytuację precyzyjnie ujął, w swoim agenturalnym raporcie agent „Orsom”, a więc Tomasz Turowski – dodaje po chwili.

 

Rekonstrukcja III – fiasko

„…pod legendą wyprawy wysokogórskiej w Alpach wyjechał („Vidal” – przyp. aut.) do Francji 03.09.1980. W zadaniach przewidziano dotarcie „V” do prowokatora Piotra Jeglińskiego zwanego dalej „RESZKA”. K.O (kontakt operyjny – przyp. aut.) wiedział, iż mamy pewne plany wobec „RESZKI”. Nie ujawniono mu ich. Mógł się domyślać, ze chodzi o agresywne posunięcia. W instruktażu wskazywano, iż za dyspozycyjność i odwagę może być dotowany w zakresie stosownym do zadań (…) Akcentowano zadanie na „RESZKĘ”. Z rozpracowania prowokatora wynikało, iż okresowo bywa on w Wiedniu. Zalecono „Vidalowi” by znajomość z „RESZKĄ” zacieśniał w stopniu umożliwiającym odbycie wspólnej podróży do Austrii…”

Równolegle z operacją otrucia Jeglińskiego  pułkownik  Wróblewicz przygotowywał też wariant alternatywny – uśpienie Jeglińskiego w Wiedniu i porwanie go do Polski.

Plany bezpieczniackiego wywiadu spełzły jednak na niczym – środowisko paryskie zaczęło się domyślać, że alpinista – opozycjonista Piotr P. może mieć związki ze służbami PRL.

Piotr P. – „Vidal” był już krok od spalenia.

„Decyzją Kierownictwa odstąpiono od planów użycia „Vidala” do spec. Przedsięwzięć w stosunku do „AGORY” i „RESZKI”. Opracowane projekty przedsięwzięć („AGORA” – wzniecenie pożaru, „RESZKA” – środki chemiczne) zostały ze sprawy wyłączone i zgodnie z poleceniem Kierownictwa zniszczone…”

Z treści tajnej notatki pułkownika  Wróblewicza wynika, że o całej operacji – także jej morderczym charakterze – wiedziało „Kierownictwo”. Wróblewicz nie działał przecież sam, a jak wiemy pragmatyka działania peerelowskiego wywiadu zakładała konsultowanie „specjalnych posunięć” co najmniej z szefem MSW.

Dodatkowo „Vidal”, najprawdopodobniej, wykonując polecenia peerelowskiego wywiadu, włamał się  do umieszczonego na barce cumującej nad Sekwanie mieszkania, które zajmował pewien Amerykanin prawdopodobnie pracujący dla CIA. „Vidal” został złapany i poddany brutalnym przesłuchaniom. Początkowo tłumaczył swój czyn aktem zazdrości wobec Amerykanina, który ponoć uwiódł jego paryska dziewczynę. Francuzi nie dali temu wiary. Przesłuchania i ciężki areszt trwały przez trzy miesiące. Piotr P. „Vidal” – złamany i znęcony perspektywą otrzymania azylu politycznego we Francji – prawdopodobnie podjął współpracę z DST, francuskim wywiadem. Wiele na to wskazuje, że od stycznia 1982 roku miał być podwójnym agentem, w rzeczywistości sterowanym przez DST.

Francuzi nie docenili jednak komunistycznej agentury działającej wówczas w Paryżu.

„W dniu 14 stycznia 1982 „Vidal” wywołał spotkanie z „Lumenem” (oficer wywiadu działający w polskiej ambasadzie w Paryżu – przyp. aut) Ujawnił, iż przez około 3 miesiące przebywał we francuskim więzieniu. Został skazany za złodziejstwo. W czasie przesłuchań policja zarzucała mu współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa. Zarzut taki podnosił wobec niego ksiądz Ludwiczak spotkany przypadkowo w czasie przesłuchań „ – raportuje pułkownik Wróblewicz.

Po wyjściu z aresztu „Vidal” nagle się uaktywnił, proponował jednemu z peerelowskich agentów działających w Paryżu o pseudonimie „Lumen” nawet bardzo agresywne działania wobec paryskich dysydentów. Bezpieczniacy jednak wyraźnie ostygli w zapale wobec swojego niedawnego agenta.

W tym czasie do departamentu I (wywiadu MSW) nadeszły bowiem meldunki, od innego cennego źródła w Paryżu. Ostrzegało ono, że „Vidal” został przewerbowany.

„Pobyt współpracownika we Francji będzie zawsze stanowił zagrożenie. Dlatego proponuje się podjęcie wszelkich działań mających na celu ściągnięcie go do kraju zachowując do tego czasu pozory normalnej współpracy. (…) Chodzi o uśpienie czujności Francuzów, jak też o ochronę sieci docierającej do „RESZKI”. Głownie źródła Wydziału XIV …”

Tu pułkownik Wróblewicz wyjawia wreszcie,  że wokół  Jeglińskiego „RESZKI” działał jeszcze inny agent. Najprawdopodobniej to właśnie on poinformował bezpiekę o zdradzie „Vidala”. Wiele wskazuje na to, że tym źródłem był …jezuita Tomasz Turowski – jeszcze do niedawna wysoki urzędnik MSZ – tu.

W trosce o bezpieczeństwo Turowskiego bezpieka postanowiła zwabić „Vidala” do CSRS i stamtąd porwać go do PRL.

„”Vidal” zostałby cofnięty z CSRS do Polski, a jego przymuszony powrót wykorzystany propagandowo, dla kompromitowania „RESZKI” w Kraju i na Zachodzie, także paryskiej „Kultury”. W akcji propagandowej wykorzystanoby (selektywnie) posiadane na „RESZKE” materiały” – proponował pułkownik Wróblewicz.

Ostatecznie plan się nie powiódł i wyszkolony przez peerelowski wywiad „Vidal” okazał się zbyt sprytny.  Na stałe osiadł we Francji i do dziś intensywnie udziela się w środowisku alpinistów, często publikuje też w periodykach o tematyce górskiej i alpinistycznej.

Piotr Jegliński wrócił do Polski. Mieszka w Warszawie. W sądzie występował przeciwko Tomaszowi Turowskiemu. Dzięki jego zeznaniom Turowski przegrał proces.