„Credo quia absurdum” – mój ulubiony cytat, którego autorstwo przypisuje się wielkiemu Quintusowi Septimusowi Florensowi Tertulianowi. Ukuł on też i inna maksymę, która dodaje wiele otuchy i wolności w myśleniu – zwłaszcza gdy okoliczności naciskają i obłamują horyzont: „centrum est quia imposibile est”. Obie myśli Tertulian sformułował przyjmując – jako centrum i podstawę wnioskowania – prawdę o śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa.
Trudno być zatem wolnym nie mając tych myśli w tyle głowy.
Pandemiczne pułapki myślenia, prymitywne zapadnie zastawiane przez coraz bardziej wulgarne masowe media skłoniły mnie do odświeżenia sobie refleksji podstawowych. Idąc po tertulianowej ścieżce można wiec łacnie powiedzieć: nigdy wolność nie była tak określona i pożądana jak teraz. Pewne zatem jest to co powszechnie wyszydzone jest!
Nie potrzeba stuleci aby o prawdziwości takiego twierdzenia się przekonywać. Skoro zatem powszechnie uznajemy „niemożliwe” i „absurdalne” za credo rozwijające nasze ludzkie postawy, to czym się martwimy w czasach gdy tępi propagandyści mówią, że myślenie szkodzi, wnioskowanie gubi a posługiwanie się zdrowym rozsądkiem wiedzie na manowce?!
Czym my się właściwie martwimy? Wszak dopiero gigantyczne ciśnienie jest w stanie z węgla wycisnąć diament. Nigdy nie poznasz z jakiego kruszcu „zrobiony” jest człowiek dopóki nie zobaczysz jego zachowania pod presją. Presja, prasa dzisiejszego nurtu, pandemia powszechnej miałkości i nijakości wydobywają z ludzi najciekawsze walory. Nie ze wszystkich? Nie zawsze?
A co to ma za znaczenie? Chcemy przecież żyć, pędzić dni, w otoczeniu ludzi prawdziwych, szczerych i obliczalnych moralnie. Nie będzie lepszych czasów do ich poznania jak właśnie teraz, gdy w prasie codzienności nieustannie wzrasta ciśnienie.
Tak, wierzę w to co niemożliwe bo to właśnie nadaje smaku i sensu mojemu życiu. Nie martw się o życie i jutro – martw się o siłę swojego przekonania, wiary, martw się o twardość swojego charakteru. Twardy przetrwa i wypięknieje, byle jaki sczeźnie i rozłoży się w fetor niezależnie od tego ile ustępstw po drodze uczyni i jak będzie hołdował złudnym wielkościom dzisiejszych dni.
Im bardziej będą was ośmieszać, im mocniej będą naciskać abyście poszli na ustępstwa, tym bardziej powtarzajcie sobie – w świadomości – słowa Tertuliana.
Jezus został ukrzyżowany i zmartwychwstał. Czego jeszcze potrzeba aby wierzyć w to co – po ludzku – po prostu jest niemożliwe. Zmartwychwstał i my zmartwychwstaniemy, czy jest coś bardziej fizjologicznie, fizycznie, chemicznie, kosmicznie…niemożliwego?
Skoro jesteśmy zrodzeni z absurdu (wedle naszych kalkulacji) i pomrzemy idąc dalej w drodze ku niemożliwości, to czy możemy przejmować się chwilowymi tryumfami tego co absurdalnie uzasadnione i racjonalne – z punktu widzenia rozkładu aktualnie panujących sił?
Trwajmy w naszym absurdalnym uporze i wierzmy w to co jest niemożliwe bowiem w ostatecznym rachunku jedynie to się liczy, jedynie to ma sens. Wiara w rzeczy przynosi nieuchronną klęskę, podążanie za człowiekiem, który osiąga powodzenie prowadzi – prędzej czy później – do prawdziwej frustracji.
Trumna co prawda nie posiada kieszeni ale za to ma wbudowany wspaniały mechanizm pamięci. Tej, która ostatecznie zostanie po nas wśród tych którzy nas znali i tej niesamowitej (która nie uroni ni joty), która stanie się naszym wiatykiem na ostateczną, wieczną podróż.
Trochę tu mistycyzuję, co zwykle w doraźnych tekstach publicystycznych fałszywie pobrzmiewa, jednak opadły nas czasy, których nie objęliby rozumem nasi przodkowie. Te czasy co i rusz stawiają przed nami zasadnicze pytania. Doradców mrowie a my czasem nie wiemy jak się zachować, jakich dokonać wyborów.
Kiedy wszystko wokół układa koniunktura, kiedy wszyscy wokół zachowują się i myślą podobnie, kiedy większość rozmów nuży i dołuje, warto pogrzebać w sobie, cofnąć się do najpierwszych wartości, wyłuskać credo i ….spojrzeć jak wszystko zaczyna się wyjaśniać, układać. Wystarczy odnaleźć wewnętrzny magnes a codzienne opiłki życia zaczną się układać po przewidywalnych trajektoriach. Wokół takiego magnesu skupi się wszystko co wartościowe prawdziwie. W czasie burzy trzeba samemu – własnymi oczami – spojrzeć w oczy żywiołowi i odnaleźć to co znalazł ostatecznie Święty Piotr, zanim pogrążył się w odmętach. Irracjonalne przekonanie… że do Mistrza da się przyjść po wodzie…